W życiu każdego blogera przychodzi
taki czas, kiedy idzie do kina na film, na który od dłuższego
czasu chciał iść i po seansie tego filmu wychodzi z kina z
załzawionymi oczami i nie wie co może o owym filmie napisać więcej
niż to, że właśnie za takie filmy kocha kino. Na Furię chciałam
iść od momentu obejrzenia pierwszego zwiastuna. Lubię filmy
wojenne i zawsze mocno je przeżywam. Szczerze mówiąc nie wiem do
końca dlaczego, ale odkąd sięgam pamięcią filmy o ludziach
walczących o swój kraj, nieważne czy to w I czy w II wojnie
światowej, czy innej wojnie, zawsze sprawiały, że siedziałam
przed ekranem telewizora jak zahipnotyzowana. Podczas seansu Furii
nie było inaczej. Cały czas z zapartym tchem przeżywałam losy
bohaterów, czasami bojąc się że osoba siedząca obok w kinie
pomyśli, że siedzi obok wariatki. Od razu sprostuję, nie krzyczę
w kinie, w ogóle nic nie mówię, ale czasami nie kontroluję mimiki
twarzy, a nieoczekiwane dźwięki typu wystrzały czy wybuchy
potrafią sprawić, że podskoczę w fotelu. Gdyby jednak filmowych
wrażeń było mało, to kiedy film się skończył, zapalono
przyciemnione światła, a ekran na dłuższą chwilę zrobił się
czarny, to na sali kinowej zapanowała grobowa cisza. Nikt nie zaczął
wymieniać żadnych uwag, nikt się nie odzywał, tylko wszyscy w
ciszy zaczęli się ubierać i powoli wychodzić, kiedy na ekranie
zaczęto wyświetlać napisy końcowe. Dawno nie spotkałam się z
taką reakcją widzów, jak po seansie Furii.
niedziela, 26 października 2014
czwartek, 23 października 2014
Co tam słychać w serialowym świecie?, czyli kilka słów o serialach z którymi jestem w miarę na bieżąco
Kiedy usiadłam do pisania tego wpisu i
wypisałam sobie skrzętnie seriale, które oglądam w miarę na
bieżąco, to szczerze mówiąc byłam w lekkim szoku. Zawsze
uważałam że jestem dzieckiem telewizji, a potem na studiach
dzieckiem amerykańskich seriali (i kilku brytyjskich) i nigdy bym
nie pomyślała, że liczba seriali jakie oglądam w tygodniu będzie
tak mała. Wiele seriali porzuciłam z różnych powodów i nie mam
ochoty do nich wracać, ale tego że oglądam raptem 7 seriali na
bieżąco, to tego się po sobie nie spodziewałam. Z drugiej strony
to chyba dobrze, bo oznacza to że w końcu zaczęłam robić coś
innego ze swoim życiem i z większą uwagą dokonuję selekcji
programów, które oglądam. Chciałabym tak powiedzieć, ale byłaby
to wielka najprawdziwsza nieprawda. Wystarczy tylko spojrzeć jaką
serialową papką karmię mój mózg...
Oczywiście dalej roi się od
spojlerów...
niedziela, 19 października 2014
Gotham, czyli Pingwin kradnie show
Gotham jest moją największą
niespodzianką tego sezonu serialowego. Zupełnie zignorowałam cały
ten szum internetowy wokół serialu po pierwszym zwiastunie, również
nic sobie nie robiłam z różnych mocno pozytywnych opinii po
pierwszym odcinku. Po prostu nie miałam ochoty oglądać tego
serialu, bo to trochę nie moja bajka. To znaczy nigdy nie byłam
fanką komiksów, a z bohaterami takimi jak Batman czy Spider-man
miałam jedynie do czynienia dzięki kreskówkom, a potem filmom.
Zresztą Batmana widziałam jedynie w wydaniu Nolana, ale to tylko
dlatego że uwielbiam pracę tego reżysera, a nie Batmana jako
bohatera komiksów DC. Coś jednak sprawiło, że włączyłam pilota
tego serialu i po tych czterdziestu paru minutach kupiłam całość
i obdarzyłam Gotham fanowską miłością bezwarunkową. Bo szczerze
mówiąc wszystko w tym serialu mi się podoba, a jak w tytule wpisu
wspomniałam najbardziej podoba mi się postać Pingwina.
wtorek, 7 października 2014
Forever, czyli zlepek znanych schematów, któremu nie brakuje oryginalności
Ostatnio zupełnie nie miałam czasu na
blogowanie i nie będę się tu usprawiedliwiać co, dlaczego i po
co. Obiecywanie poprawy chyba też nie ma sensu. Może więc od razu
przejdę do tematu dzisiejszego wpisu, a mianowicie pewnego serialu
stacji ABC. Bo przecież jak człowiek nie ma na nic czasu, to znaczy
że ma czas na obejrzenie chociaż jednego odcinka serialu dziennie.
Jak można się domyśleć nie jestem wyjątkiem od tej reguły.
Przyszła jesień i wróciły z nowymi sezonami stare seriale oraz do
ramówki trafiły też nowe pozycje, więc w niedługim czasie
zapewne naskrobię kilka słów o serialach, które obecnie oglądam.
Dziś jednak będzie o serialu, który jest dość wtórny i
garściami czerpie z innych seriali, ale jest przy tym tak uroczy i
wciągający, że jeżeli stacja ABC mi go skasuje to będzie mi
bardzo, ale to bardzo przykro.
Forever, bo o tym serialu jest mowa,
opowiada historię dr Henrego Morgana, który pracuje w kostnicy i
pomaga nowojorskiej policji w rozwiązywaniu zagadek morderstw.
Morgan nie jest jednak zwykłym koronerem. To niezwykle inteligentny
mężczyzna, który ma na karku ponad 200 lat i chce w końcu
rozwiązać zagadkę, która trapi go przez prawie całe jego życie,
czyli jak przestać być nieśmiertelnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)