wtorek, 9 września 2014

Lana Banana i zielone ludki, czyli American Horror Story Asylum

Po pierwszych czterech, a może pięciu odcinkach American Horror Story Asylum nie byłam przekonana czy ten sezon jest dla mnie. Nie lubię horrorów, a szczególnie tych, które mocno zahaczają o tematy religijne. Kiedy więc zaczęłam oglądać drugi sezon American Horror Story nie byłam zbyt przekonana czy dam radę dobrnąć do końca. Jednak ciekawość rozwoju niektórych wątków zwyciężyła i bardzo się z tego cieszę, gdyż druga część sezonu jest zdecydowanie lepsza. Przede wszystkim dlatego, że już trochę wiadomo o co w tej historii chodzi, a i scenarzyści zrezygnowali z aż tak dużej ilości makabry i scen, które momentami były niesmaczne albo budziły zażenowanie. 

American Horror Story Asylum opowiada historię szpitala psychiatrycznego, jego pacjentów i personelu. Akcja rozgrywa się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Szpital prowadzony jest przez siostry zakonne, na których czele stoi siostra Jude, a pacjentami opiekuje się dość powściągliwy w okazywaniu jakichkolwiek emocji dr Arden, który nie jest psychiatrą. W szpitalu psychiatrycznym nie ma więc psychiatry i nie budzi to niczyich zastrzeżeń. Pewnego dnia do szpitala trafia Kit Walker, który został oskarżony o zabicie swojej żony i jeszcze kilku kobiet, które miał obedrzeć ze skóry i zamordować. Mężczyzna jednak twierdzi, że jest niewinny, bo zbrodnie te popełnili kosmici. Gonitwa za sensacją i gorącym tematem o seryjnym mordercy ściąga w mury szpitala ambitną dziennikarkę Lanę Winters. Do szpitala trafia też psychiatra dr Thredson, który ma ocenić poczytalność Walkera. Nikt nie jest jednak świadomy, że niedaleko murów szpitala zamieszkują się dziwne stwory, a w samym środku instytucji prowadzonej przez siostry zakonne czai się diabeł.



Kiedy pisałam o pierwszym sezonie American Horror Story wychwalałam pomysłowość scenarzystów, ciekawe wykorzystanie znanych schematów i pokazanie ich w zupełnie innym świetle, oraz bardzo dobrą reżyserię. W tych elementach American Horror Story: Asylum wcale nie pozostaje w tyle. Czemu zaś pierwszy sezon mimo wszystko podobał mi się bardziej? W moim przypadku jest to, jak już wspomniałam we wstępie, tematyka tego sezonu. Diabeł, egzorcyzmy i tym podobne tematy, to zdecydowanie rzeczy które przyprawiają mnie o dreszcze i sprawiają że nie mogę spać w nocy. Do tego oglądając tego typu rzeczy mam wrażenie, że robię coś bardzo złego i nie powinnam tego oglądać. Stąd na początku miałam duży problem z przełamaniem się do dalszego oglądania. Scenarzyści niestety mi w tym nie pomagali serwując często dość gorszące sceny, które mimo woli wywoływały na mojej twarzy wyraz szoku połączony z jakimś takim śmiechem z zażenowania, zawstydzenia, a może i obu tych odczuć. Nie mogę jednak odmówić scenarzystom pomysłowości. Bo wiele wątków, które wpletli do fabuły było bardzo interesujących i zarazem dość intrygujących. Mimo sporego nagromadzenia różnych historii i stopnia ich poplątania twórcy całkiem nieźle dokończyli wszystkie te historie i każdy bohater dostał swoje zakończenie. Czy były to jednak zakończenia satysfakcjonujące? Dla mnie niekoniecznie, ale to tylko i jedynie moja skromna opinia. Wydaje mi się, że dla niektórych postaci wymyślone zakończenia były dość krzywdzące, w porównaniu z finałem jaki otrzymały inne postaci.



Ogromnym plusem American Horror Story jest aktorstwo i bardzo podoba mi się to, że mimo iż każdy sezon opowiada zupełnie inną historię, to główny zespół aktorów pozostaje w prawie niezmienionym składzie. W tym sezonie zdecydowanie całe show kradnie Jessica Lange w roli siostry Jude. Lange jest fenomenalna i jako surowa siostra zakonna i jako osoba, którą trapią wyrzuty sumienia za czyn, który popełniła wiele lat temu. Jude Martin w wykonaniu aktorki to bezbłędny popis jej umiejętności aktorskich. Większą rolę dostała w tym sezonie Sarah Paulson. Aktorka wcieliła się w postać Lany Winters, dziennikarki, która w pogoni za tematem trafia w sam środek piekła. Paulson gra świetnie i bardzo dobrze oddaje wewnętrzną przemianę swojej bohaterki. Evan Peters w Asylum również dostał ciekawą postać do zagrania, ale niestety Kit nie był tak intrygującą postacią jak Tate z pierwszego sezonu. Do tego historia Kita była chyba najbardziej absurdalną z całego sezonu, stąd zagranie tego w sposób przekonywujący było dosyć trudne, szczególnie że chyba aktor sam do końca nie mógł uwierzyć, że ktoś wymyślił jego bohaterowi tak dziwaczne wątki. Bardzo przekonywująco zagrał za to Zachary Quinto, który idealnie pasował do powierzonej mu roli. Muszę przyznać, że mnie oszukał i dużo czasu zajęło mi rozgryzienie jego postaci. W pamięci zapadła mi też Frances Conroy, która otrzymała w tym sezonie malutką rolę, ale za to niezwykle ciekawą. Anioł śmierci w jej wykonaniu to mistrzostwo, szczególnie że ludzie od efektów specjalnych postarali się, by moment kiedy dochodzi do pocałunku śmierci był całkiem widowiskowy jak na serialowe standardy. Rozczarował mnie za to trochę Joseph Fiennes, który dostał ciekawą rolę, ale mam wrażenie że nie wykorzystał w pełni jej potencjału.



A teraz trochę spoilerowo w tym akapicie. 

W pierwszym sezonie twórcy przygotowali odcinek na Halloween, w tym zaś zaserwowali odcinek świąteczny. O ile do serialu tego typu pasuje odcinek z tym pierwszym świętem, wszak duchy wpasowały się w tamten sezon idealnie, tak nie jestem do końca przekonana czy bożonarodzeniowy odcinek był tutaj na miejscu. Mi on osobiście nie pasował i nie bardzo się podobał. Podobał mi się za to odcinek, w którym mamy scenę taneczną, w której Lange śpiewa. Nie wiem dlaczego, ale ta scena choć z pozoru pasowała do tego sezonu jak pięść do nosa, to paradoksalnie idealnie zgrała się z pozostałymi, mocno mrocznymi wątkami. Skoro jestem przy rzeczach dziwnych, to do nich zalicza się też Dominique, czyli radosna piosenka grana pacjentom w pokoju dziennym. Podziwiam twórców za ten pomysł, naprawdę fajnie zagrał. Nie podobał mi się za to cały ten wątek o kosmitach. Dlaczego wybrali akurat Kita, czemu był on kimś ważnym i specjalnym? Jak dla mnie twórcy mogli pokusić się o ciekawsze zakończenie tej historii, a tak było tajemniczo i tajemniczo pozostało do samego końca. Na szczęście ciekawie zakończyli wątek Lany Winters i to im się chwali.



American Horror Story Asylum nie wywarł na mnie tak dużego wrażenia jak pierwszy sezon tego serialu. Mimo to na pewno zobaczę sezon trzeci i mam nadzieję że uda mi się to przed premierą czwartego sezonu, w którym po raz ostatni wystąpi Jessica Lange. Szkoda, że aktorka odchodzi z serialu, bo grane przez nią postaci są jednymi z ciekawszych w każdym sezonie i to nie jedynie dlatego, że są dobrze napisane, ale przede wszystkim dlatego że Lange potrafi tknąć w nie duszę i zagrać je koncertowo.

2 komentarze:

  1. Drugi sezon podobał mi się bardziej głównie dlatego, iż był przerażający. Motyw demonów/diabła wydaje mi się w filmach straszny, choć nie jestem religijną osobą. Uwielbiam też filmy o szpitalach psychiatrycznych.
    Twórcy rzeczywiście zaszaleli z fabułą i kosmici nie pasowali tu w żadnym stopniu - cały wątek z Kitem powinien zostać usunięty, gdyż wydawał mi się po prostu niesmaczny. W Zacharym Quinto byłam po prostu zakochana w tym sezonie. Prawdopodobnie najbardziej lubię właśnie drugą serię z powodu aktorstwa, gdyż jest genialne w porównaniu do pozostałych serii, w których wyróżniają się jedynie Lange, Peters i Paulson. + Scena, w której siostra Jude śpiewa "name game" jest moją ulubioną - jej urok i szaleństwo po prostu bije z ekranu i tworzy świetny kontrast do całości fabuły :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, której wątek kosmitów nie przypadł do gustu. Nawet historia eksperymentów dr Ardena i jego zamiłowanie do cnotliwych panien mnie tak nie irytowało jak właśnie owi kosmici.
      Scena, w której siostra Jude śpiewa to również moja ulubiona scena z tego sezonu ;)

      Usuń