źródło |
Nie jestem fanką dramatów
politycznych. Nigdy nie rozumiałam polityki, a co za tym idzie nigdy
jej nie lubiłam. Jedni nie lubią matematyki, a ja nie cierpię
polityki. Swego czasu skusiłam się jednak na obejrzenie House of
Cards i jak pierwszy sezon mnie zachwycił, to drugi mnie zamęczył
i przerwałam oglądanie w połowie sezonu. Po Political animals
sięgnęłam więc z małą niechęcią, dużą dozą niepewności i
przekonaniem że zakończę oglądanie tego mini-serialu na jednym
odcinku. Bardzo szybko jednak okazało się, że Political animals to
świetny serial dramatyczny, w którym polityka odgrywa rolę
drugoplanową.
Serial opowiada losy Elaine Barrish,
rozwódki, byłej pierwszej damy, która po skończonej kadencji
swojego byłego męża sama starała się o najważniejszy fotel w
Stanach, ale w końcowym rezultacie przypadł jej w udziale tytuł
Sekretarza Stanu. Kobieta ogromną wagę przywiązuje do swojej
pracy, ale nie zapomina też o swojej rodzinie, która jest dość
ciekawym zbiorem silnych osobowości. Oczywiście w tej historii nie
może zabraknąć ambitnej dziennikarki, której konikiem jest
pisanie o pani Sekretarz.
Zaskakująco jest mało prawdziwej
polityki w tym serialu i dla mnie jest to ogromnym plusem. Jest tu
ukazana też chyba ta grzeczniejsza strona politycznych zmagań, bo
podkładane sobie świnie nie są aż tak oburzające jak to w
niektórych dramatach politycznych bywa. Polityka jest tu
potraktowana lekko i podana w miarę klarownie, tak że widz po 5
minutach rozmów Prezydenta z Sekretarzem Stanu nie pogubi się w
aluzjach, nie zgubi się też przy analizowaniu słupków poparcia i
w rozważaniach różnych strategii działania. Polityka jest więc
ukazana tak, że ciekawi a nie nudzi po kilku minutach
niezrozumiałego dla szarego człowieka bełkotu. Dawno nie oglądałam
serialu o polityce, który byłby aż tak dobrą rozrywką.
Jak już wspomniałam na początku
polityka w tym serialu trochę schodzi na drugi plan. Scenarzyście
bardziej zależało na pokazaniu co polityka na wysokim szczeblu robi
z rodziną, a jak się można domyśleć robi dużo i to dużo złego.
Pani Sekretarz musi zmagać się z nieciekawą opinią publiczną
jaką po części zgotował jej były mąż erotoman, który ze swoją
miłością do płci przeciwnej nie krył się zbyt przed czujnym
uchem i okiem dziennikarzy. Jak więc kobieta, która wybaczała
mężowi zdrady i dalej trwała w takim związku może być
autorytetem dla milionów amerykańskich kobiet? Jak ma zdobyć
szacunek obywateli skoro uważana jest za kobietę oziębłą i
naiwną? Były mąż też nie ułatwia Elaine dążeń do zdobycia
większego poparcia i poprawy wizerunku w oczach Amerykanów,
spotykając się z gwiazdą opery mydlanej. W rodzinie Hammondów
jest też dwójka synów. Douglas jest tym przykładnym, dobrze
ułożonym młodym człowiekiem z piękną narzeczoną u boku, który
pomaga matce w jej politycznej karierze. T.J. zaś jest taką czarną
owcą w rodzinie. Jako nastolatek, za czasów kadencji swojego ojca,
przyznał się publicznie do swojej orientacji seksualnej czym
znalazł się pod ostrzałem dziennikarskich hien. Całe to
zamieszanie wokół jego osoby sprawiło, że T.J. nie stronił od
alkoholu i używek. Za utrzymanie rodziny w ryzach odpowiada zaś
seniorka rodu Margaret, która jest jedną z ciekawszych postaci w
tym serialu. Margaret to kobieta o barwnej przeszłości, która lubi
drinki przed południem i mówi to co myśli. U niej nie ma taryfy
ulgowej, a zaszklone łzami oczy mogą jedynie delikwentom
zaszkodzić, a nie pomóc. Wokół tej politycznej rodzinki krąży
bystra dziennikarka Susan Berg, która sama musi zdecydować czy
ważniejsza jest dla niej pogoń za tematem i dziennikarska prawda,
czy może jednak w życiu liczą się bardziej inne wartości.
Formuła serialu jest bardzo przystępna
dla widza. Każdy odcinek poświęcony jest którejś z postaci, ale
akcja nadal postępuje naprzód. Jest więc dużo retrospekcji, w
których dowiadujemy się o historii bohatera danego odcinka, ale nie
przeszkadzają one w śledzeniu akcji na bieżąco, wręcz pomagają
w jeszcze lepszym zrozumieniu decyzji bądź motywacji którejś
postaci. Scenarzysta odwalił kawał dobrej roboty i zmieścił w
sześciu odcinkach tego mini-serialu tyle akcji ile spokojnie mogłoby
starczyć na przynajmniej 15 odcinków. Nie znaczy to jednak, że
niektóre wątki zostały potraktowane po macoszemu, a akcja pędziła
tak, że trudno było się zorientować co się dzieje. Wszystko było
utrzymane w dobrym tempie, tak że oglądanie serialu było
przyjemnością, a nie pogonią za zrozumieniem działań bohaterów.
Ogromną zaletą serialu jest
aktorstwo. W głównej roli wystąpiła Sigourney Weaver, która dała
całkiem niezły popis swoich umiejętności aktorskich. Pani
Sekretarz Stanu w jej wykonaniu to kobieta o kilku twarzach, która w
Białym Domu jest nieugiętą i trwającą przy swoim zdaniu panią
polityk, a w domu kochającą matką, która nadal martwi się o
swoich dorosłych synów. Ciekawą postać wykreowała także Carla
Gugino w roli Susan Berg. Nie można też zapomnieć o Ellen Burstyn
wcielającej się w postać seniorki rodu. Aktorka idealnie wpasowała
się w bohaterkę, która miała dać serialowi trochę komediowej
lekkości. Jeżeli jednak myślicie, że to te panie grają główne
skrzypce w tym serialu, to jesteście w dużym błędzie. Jak to się
mówi, tumblr prawdę ci powie, kto zdobył największą sympatię
widzów. Kiedy więc szukałam obrazków do wpisu i wpisałam w
tumblr Political animals, to zostałam zasypana gifami z Sebastianem
Stanem, wcielającym się w postać T.J.'a. To właśnie on skradł
serca publiczności i przy okazji zawładnął jedną z
popularniejszych platform blogowych. Nie będę się z tym wynikiem
kłócić bo i mnie swoim występem aktor do siebie przekonał, a
nawet bardzo przekonał.
Jeżeli więc i w waszych miastach
pogoda Was nie rozpieszcza i nie macie co robić w jesienne wieczory
to dajcie szansę Political animals. Podczas oglądania tego serialu
na pewno nie będziecie się nudzić, a po ostatnim odcinku z żalem
zapytacie „To już koniec? Tak szybko?”.
PS. Fajnie było móc obejrzeć finał MŚ w siatkówce i patrzeć na radość chłopaków. Szkoda tylko, że szary człowiek, który nie miał pieniędzy na odkodowanie kanałów nie mógł obejrzeć poprzednich wygranych naszej reprezentacji i pozostawało mu jedynie śledzenie wyników w internecie. Dobrze, że chociaż siatkarze pokazali klasę i po raz drugi na tych mistrzostwach pokonali Brazylię i zapisali się w historii jako Mistrzowie Świata.
a ja się pytam, dlaczego nie ma zdjęcia Rumuna :(
OdpowiedzUsuńKurcze a myślałam, że nie zauważysz i ujdzie mi na sucho ten niecny postępek :P
UsuńNie ma takiej opcji! Braku Rumuna (<3) się nie da nie zauważyć ;( #brokenhearted
Usuńhttps://38.media.tumblr.com/50387c4873db1c0477e7ff1e5e301ea0/tumblr_n8dv0nBUEG1tdj3gqo1_500.gif
UsuńCzy teraz mniej #brokenhearted? ;)
od razu mi lepiej! :D
Usuń