Są dwie rzeczy, które można zrobić
po obejrzeniu Ojca Chrzestnego: można sięgnąć po książkę, albo
jeżeli nie ma takowej w pobliżu, to można włączyć Ojca
Chrzestnego II. Ja akurat wybrałam wariant drugi, ale opcja pierwsza
na pewno również w niedługim czasie wejdzie w życie.
Ojciec Chrzestny II opowiada dalsze
losy rodziny Corleone. Teraz już Don Michael sprawuje władzę nad
mafijną działalnością swojego ojca. Jest to nie w smak jego żonie
Kay, której obiecał że zaprzestanie z nielegalną działalnością
i będzie prowadził jedynie te interesy, które są legalne. Kobieta
boi się również o swoje dzieci, które chcąc nie chcąc biorą w
tym wszystkim udział i są łatwym celem do zemsty ze strony innych
mafii. Wydarzenia teraźniejsze przeplatają się w filmie z
wydarzeniami z przeszłości, które opowiadają o losach Vita
Corleone, od jego dzieciństwa, przez podróż do Stanów
Zjednoczonych (do Nowego Jorku), oraz o tym jak Vito stał się Ojcem
Chrzestnym.
Tak jak i w pierwszym filmie i w tym
dostajemy świetny scenariusz i reżyserię. Historia jest niezwykle
ciekawa i wciągająca. Prowadzona jest tak, że widz nie ma prawa
się nudzić. Bardzo podobał mi się zabieg wplecenia w akcję
retrospekcji z życia Vita Corleone. Jeżeli mam być szczera to tę
historię zdecydowanie lepiej się oglądało. Pewnie dlatego, że
była trochę lżejsza, a tym samym przyjemniejsza w odbiorze.
Najpierw widz dowiaduje się dlaczego Vito jako dziecko musiał
opuścić Sycylię i jak trafił do Nowego Jorku. Potem już jest
pokazane dorosłe życie przyszłego Ojca Chrzestnego. Scenarzyści
ujęli też historię o tym jak Vito poznał swoich przyszłych
wspólników i jak doszło do tego, że stał się znany z
wyświadczania ludziom różnych przysług. Czyli widz dostaje
odpowiedzi na większość pytań jakie mógł sobie zadawać podczas
seansu pierwszej części i to niezwykle mi się podobało.
Oczywiście cała ta historia byłaby mdła i nijaka gdyby nie
odpowiedni aktor w roli Vita. Niestety Marlon Brando nie potrafił
cofnąć czasu i odjąć sobie tak ze 20 lat, ale wybrany do roli
młodego Corleone Robert De Niro wyszedł z tej sytuacji z tarczą.
Aktor nauczył się mówić w podobny sposób w jaki mówił Brando,
a do tego świetnie opanował gestykulację i jego sposób poruszania
się. Po prostu De Niro zagrał koncertowo i patrząc na stworzoną
przez niego kreację aktorską nie mamy wątpliwości, że na ekranie
widzimy młodego Vita Corleone.
Film skupia się również na dalszych
losach Michaela Corleone. Teraz to na jego barkach spoczęło
dowodzenie swoją mafijną rodziną. Historia Michaela to obraz
człowieka, który coraz bardziej zatraca się w swojej mrocznej
stronie. Z jednej strony kierowanie rodzinnymi interesami wymaga od
niego bezwzględności, z drugiej zaś chce być ze swoją najbliższą
rodziną, ze swoimi dziećmi i żoną, ale nie może i nie potrafi
porzucić swojej wielkiej rodziny. Michael cały czas walczy, albo ze
sobą, albo z żoną i złożonymi jej przed laty obietnicami, albo z
ludźmi którzy tylko czekają na jego potknięcie, bądź też
czyhają na jego życie. Coppola ukazuje portret Michaela z jednej
strony tak bardzo podobny do Vita, a jednocześnie tak bardzo różny.
Michael jest bardziej bezwzględny, ale i posiada bardziej wrażliwe
sumienie, stąd cały czas walczy ze swoimi demonami. Przez tę walkę
krzywdzi najbliższych, odpycha ich od siebie, a co najgorsze
odstrasza i przeraża. Uważam, że Al Pacino bardzo dobrze udźwignął
ciężar powierzonej mu roli i odegrał każdą najmniejszą emocję
jaka szarpała jego bohaterem. Zresztą aktorsko Ojciec Chrzestny II
to naprawdę świetny film.
Przy okazji wpisu o Ojcu Chrzestnym
zapomniałam wspomnieć o dwóch rzeczach, które również zasługują
na wyróżnienie, a które pojawiają się również i we tej części.
Pierwszą z nich jest muzyka. Skomponowana przez Nino Rotę ścieżka
dźwiękowa tworzy niezapomniany klimat. Zresztą czy jest ktoś kto
nie kojarzy motywu przewodniego z tych filmów? Raczej nie. Drugą
zaś rzeczą są przepiękne zdjęcia Sycylii.
Jeżeli nie widzieliście tego filmu,
to bardzo go Wam polecam. Muszę się przyznać, że przez pierwsze
dwadzieścia minut filmu było mi przykro gdy dotarło do mnie, że
nie zobaczę na ekranie Marlona Brando, ale ten brak zrekompensowała
mi ciekawa historia i Robert De Niro. Bo jeżeli nie ciekawią Was
dalsze losy rodziny Corleone, to może jesteście zainteresowani
początkami kariery Vita i tym jak De Niro udaje się kopiować
Brando? A może macie ochotę obejrzeć bardzo dobry film, który
ociera się o miano dzieła? Jeśli tak, to jest to właśnie ten
film.
PS. Smutno mi kiedy odchodzą od nas tak niesamowicie zdolni i charyzmatyczni ludzie jak Robin Williams. Jeszcze teraz ta wiadomość brzmi tak jakoś obco...
Ooo właśnie, muzyka! Swego czasu kupiłam nawet płytę z ścieżką dźwiękową. :D
OdpowiedzUsuńMuzyka jest niezwykle klimatyczna. Płyty zazdroszczę, ja na razie w kółko słucham jej na YT :)
UsuńUwielbiam ten film i jego muzykę. Książka już długo czeka na półce, muszę w końcu sięgnąć...
OdpowiedzUsuńJa już dawno zabrałam egzemplarz tej książki kochanej rodzicielce, ale jakoś nigdy nie przyszedł odpowiedni impuls, który kazałby mi usiąść i zacząć czytać ;)
Usuń