poniedziałek, 18 sierpnia 2014

The Godfather III, czyli o rodzinie Corleone po raz ostatni

Moja przygoda z rodziną Corleone dotarła do półmetku. Udało mi się obejrzeć wszystkie filmy, teraz pozostała przede mną już tylko książka Mario Puzo. Trzeci film dzieli z poprzednimi częściami ponad piętnastoletnia przerwa. Można się więc domyśleć, że i akcja Ojca Chrzestnego III toczy się długo po wydarzeniach z części drugiej. Czy to dobrze? Szczerze mówiąc nie jestem pewna, gdyż według mnie ta trzecia część trochę odstaje poziomem od poprzednich. Nie znaczy to jednak, że Coppola nakręcił zły film. Ojciec Chrzestny III to bardzo dobry film, który stara się nawiązać do tradycji, ale jednak coś nie do końca gra i to już nie jest aż tak bardzo dobry film.

W Ojcu Chrzestnym III Michael Corleone jest już człowiekiem zmęczonym życiem. Jego dzieci dorosły, on doprowadził do zalegalizowania prawie wszystkich swoich interesów i otrzymał nawet order od papieża za działalność charytatywną. Mimo że Michael stara się zerwać z mafijną działalnością, to ona nadal potrafi go dopaść, a niektóre rodziny ciągle zwracają się do niego z prośbą o wyświadczenie przysługi bądź też z prośbą o rozsądzenie jakiegoś sporu. Ojciec chrzestny jest jednak tym wszystkim zmęczony, szczególnie tym, że ktoś ciągle czyha na jego życie. Postanawia więc wziąć pod swoje skrzydła bękarta swojego brata i przekazać mu całą swą wiedzę, a w niedalekiej przyszłości i władzę.


Oglądając Ojca Chrzestnego III od razu nasunęło mi się skojarzenie z pierwszym filmem. Tam Vito przekazywał władzę Michaelowi, tutaj Michael oddaje stery Vincentowi. Jednak to przekazanie władzy odbywa się w zupełnie innych okolicznościach. Vito ustąpił z powodu swego dość wątłego stanu zdrowia, w trzeciej części Michael zaś ustępuje bo jest zmęczony psychicznie byciem ojcem chrzestnym. Zresztą trzecia część bardzo mocno skupia się na przemianie wewnętrznej jaką przechodzi Michael. W Ojcu Chrzestnym Michael był bardzo przeciwny charakterowi działalności jaką prowadził jego ojciec, jednak okoliczności zmusiły go by postąpił tak, a nie inaczej. Pod koniec pierwszej części Michael nie jest już tą samą postacią jaką był przez pierwszą połowę filmu. W Ojcu Chrzestnym II mężczyzna powoli traci kontrolę nad swoją mroczną stroną. Wszystkie nielegalne działania, morderstwa i zlecanie morderstw usprawiedliwia postępowaniem w celu ochrony najbliższych. Pod koniec drugiej części zdaje sobie sprawę, że w ten sposób jedynie zagłuszał wyrzuty sumienia, które doprowadziły go tego, że został sam. W Ojcu Chrzestnym III Michael próbuje odkupić swoje winy i próbuje odzyskać swoją rodzinę. Stara się odbić od dna. Al Pacino oczywiście gra Michaela koncertowo.



W filmie jest też ciekawy wątek Vincenta. Młodzieniec za wszelką cenę chce być taki jak Michael, pragnie jego akceptacji. Vincent jest bękartem Sonnyiego i od razu widać, że temperament odziedziczył po ojcu. Młodzieniec jest w gorącej wodzie kompany i nie stroni od przemocy. Pod skrzydłami Michaela powoli jednak zaczyna rozumieć co to znaczy być ojcem chrzestnym. Przed seansem zastanawiałam się jak Andy Garcia wpasuje się w klimat panujący w filmach o rodzinie Corleone. Okazało się, że Garcia był świetnym wyborem do roli Vincenta i zagrał bardzo dobrze. Zresztą za tę rolę otrzymał nominację do Nagrody Akademii.



Na koniec muszę napisać, że o ile w moim odczuciu ostatnia odsłona losów rodziny Corleone wypada najsłabiej, to bardzo długa sekwencja końcowa tego filmu jest wręcz elektryzująca. Chodzi mi oczywiście o sceny dziejące się w operze, które są punktem kulminacyjnym filmu. Coppola tak nakręcił te sceny, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu telewizora. Muszę przyznać, że oglądałam końcówkę Ojca Chrzestnego III jak zahipnotyzowana. Ładunek emocjonalny jaki mi wtedy towarzyszył był naprawdę ogromny, a muzyka z opery Cavalleria Rusticana tylko go potęgowała i powodowała ciarki.


Ojciec Chrzestny III to bardzo dobre zakończenie trylogii o rodzinie Corleone. Filmy Coppoli to zdecydowanie filmy ponadczasowe i cieszę się, że w końcu się z nimi zapoznałam. Teraz tylko pozostaje mi przeczytanie książki Puzo.

4 komentarze:

  1. Jak dotąd nie miałam ochoty sięgnąć po kontynuacje "Ojca chrzestnego" w obawie przed rozczarowaniem, które zatruje mi mój sentyment do pierwszej części, ale po twoich wpisach chyba jednak skuszę się na ich obejrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto jest obejrzeć te filmy i raczej nie powinny one zepsuć odczuć towarzyszących Ci po obejrzeniu "Ojca Chrzestnego". Szczególnie warto zobaczyć część drugą, bo Robert De Niro jest w niej niesamowity :)

      Usuń
  2. Faktycznie trzecia część w porównaniu z jedynką i dwójką słabiej wypada, choć i tak jest to film wart obejrzenia. Pacino jak zawsze genialny, jednak najbardziej podobał mi się Andy Garcia. <3 Sofia trochę położyła swoją rolę, ale nie będę się już nad nią pastwić, bo o jej drewnianej grze aktorskiej i tak krążą już legendy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andy Garcia jest genialny i to jedynie dzięki niemu wątek romantyczny jest znośny, bo Sofia ma ciągle minę jakby wszystkim łaskę robiła, że gra w tym filmie ;)

      Usuń