Moja przygoda z rodziną Corleone
dotarła do półmetku. Udało mi się obejrzeć wszystkie filmy,
teraz pozostała przede mną już tylko książka Mario Puzo. Trzeci
film dzieli z poprzednimi częściami ponad piętnastoletnia przerwa.
Można się więc domyśleć, że i akcja Ojca Chrzestnego III toczy
się długo po wydarzeniach z części drugiej. Czy to dobrze?
Szczerze mówiąc nie jestem pewna, gdyż według mnie ta trzecia
część trochę odstaje poziomem od poprzednich. Nie znaczy to
jednak, że Coppola nakręcił zły film. Ojciec Chrzestny III to
bardzo dobry film, który stara się nawiązać do tradycji, ale
jednak coś nie do końca gra i to już nie jest aż tak bardzo dobry
film.
W Ojcu Chrzestnym III Michael Corleone
jest już człowiekiem zmęczonym życiem. Jego dzieci dorosły, on
doprowadził do zalegalizowania prawie wszystkich swoich interesów i
otrzymał nawet order od papieża za działalność charytatywną.
Mimo że Michael stara się zerwać z mafijną działalnością, to
ona nadal potrafi go dopaść, a niektóre rodziny ciągle zwracają
się do niego z prośbą o wyświadczenie przysługi bądź też z
prośbą o rozsądzenie jakiegoś sporu. Ojciec chrzestny jest jednak
tym wszystkim zmęczony, szczególnie tym, że ktoś ciągle czyha na
jego życie. Postanawia więc wziąć pod swoje skrzydła bękarta
swojego brata i przekazać mu całą swą wiedzę, a w niedalekiej
przyszłości i władzę.
Oglądając Ojca Chrzestnego III od
razu nasunęło mi się skojarzenie z pierwszym filmem. Tam Vito
przekazywał władzę Michaelowi, tutaj Michael oddaje stery
Vincentowi. Jednak to przekazanie władzy odbywa się w zupełnie
innych okolicznościach. Vito ustąpił z powodu swego dość wątłego
stanu zdrowia, w trzeciej części Michael zaś ustępuje bo jest
zmęczony psychicznie byciem ojcem chrzestnym. Zresztą trzecia część
bardzo mocno skupia się na przemianie wewnętrznej jaką przechodzi
Michael. W Ojcu Chrzestnym Michael był bardzo przeciwny charakterowi
działalności jaką prowadził jego ojciec, jednak okoliczności
zmusiły go by postąpił tak, a nie inaczej. Pod koniec pierwszej
części Michael nie jest już tą samą postacią jaką był przez
pierwszą połowę filmu. W Ojcu Chrzestnym II mężczyzna powoli
traci kontrolę nad swoją mroczną stroną. Wszystkie nielegalne
działania, morderstwa i zlecanie morderstw usprawiedliwia
postępowaniem w celu ochrony najbliższych. Pod koniec drugiej
części zdaje sobie sprawę, że w ten sposób jedynie zagłuszał
wyrzuty sumienia, które doprowadziły go tego, że został sam. W
Ojcu Chrzestnym III Michael próbuje odkupić swoje winy i próbuje
odzyskać swoją rodzinę. Stara się odbić od dna. Al Pacino
oczywiście gra Michaela koncertowo.
W filmie jest też ciekawy wątek
Vincenta. Młodzieniec za wszelką cenę chce być taki jak Michael,
pragnie jego akceptacji. Vincent jest bękartem Sonnyiego i od razu
widać, że temperament odziedziczył po ojcu. Młodzieniec jest w
gorącej wodzie kompany i nie stroni od przemocy. Pod skrzydłami
Michaela powoli jednak zaczyna rozumieć co to znaczy być ojcem
chrzestnym. Przed seansem zastanawiałam się jak Andy Garcia wpasuje
się w klimat panujący w filmach o rodzinie Corleone. Okazało się,
że Garcia był świetnym wyborem do roli Vincenta i zagrał bardzo
dobrze. Zresztą za tę rolę otrzymał nominację do Nagrody
Akademii.
Na koniec muszę napisać, że o ile w
moim odczuciu ostatnia odsłona losów rodziny Corleone wypada
najsłabiej, to bardzo długa sekwencja końcowa tego filmu jest
wręcz elektryzująca. Chodzi mi oczywiście o sceny dziejące się w
operze, które są punktem kulminacyjnym filmu. Coppola tak nakręcił
te sceny, że nie sposób oderwać wzroku od ekranu telewizora. Muszę
przyznać, że oglądałam końcówkę Ojca Chrzestnego III jak
zahipnotyzowana. Ładunek emocjonalny jaki mi wtedy towarzyszył był
naprawdę ogromny, a muzyka z opery Cavalleria Rusticana tylko go
potęgowała i powodowała ciarki.
Ojciec Chrzestny III to bardzo dobre
zakończenie trylogii o rodzinie Corleone. Filmy Coppoli to
zdecydowanie filmy ponadczasowe i cieszę się, że w końcu się z
nimi zapoznałam. Teraz tylko pozostaje mi przeczytanie książki
Puzo.
Jak dotąd nie miałam ochoty sięgnąć po kontynuacje "Ojca chrzestnego" w obawie przed rozczarowaniem, które zatruje mi mój sentyment do pierwszej części, ale po twoich wpisach chyba jednak skuszę się na ich obejrzenie :)
OdpowiedzUsuńWarto jest obejrzeć te filmy i raczej nie powinny one zepsuć odczuć towarzyszących Ci po obejrzeniu "Ojca Chrzestnego". Szczególnie warto zobaczyć część drugą, bo Robert De Niro jest w niej niesamowity :)
UsuńFaktycznie trzecia część w porównaniu z jedynką i dwójką słabiej wypada, choć i tak jest to film wart obejrzenia. Pacino jak zawsze genialny, jednak najbardziej podobał mi się Andy Garcia. <3 Sofia trochę położyła swoją rolę, ale nie będę się już nad nią pastwić, bo o jej drewnianej grze aktorskiej i tak krążą już legendy. :D
OdpowiedzUsuńAndy Garcia jest genialny i to jedynie dzięki niemu wątek romantyczny jest znośny, bo Sofia ma ciągle minę jakby wszystkim łaskę robiła, że gra w tym filmie ;)
Usuń