niedziela, 26 października 2014

Fury, czyli za takie filmy kocham kino

W życiu każdego blogera przychodzi taki czas, kiedy idzie do kina na film, na który od dłuższego czasu chciał iść i po seansie tego filmu wychodzi z kina z załzawionymi oczami i nie wie co może o owym filmie napisać więcej niż to, że właśnie za takie filmy kocha kino. Na Furię chciałam iść od momentu obejrzenia pierwszego zwiastuna. Lubię filmy wojenne i zawsze mocno je przeżywam. Szczerze mówiąc nie wiem do końca dlaczego, ale odkąd sięgam pamięcią filmy o ludziach walczących o swój kraj, nieważne czy to w I czy w II wojnie światowej, czy innej wojnie, zawsze sprawiały, że siedziałam przed ekranem telewizora jak zahipnotyzowana. Podczas seansu Furii nie było inaczej. Cały czas z zapartym tchem przeżywałam losy bohaterów, czasami bojąc się że osoba siedząca obok w kinie pomyśli, że siedzi obok wariatki. Od razu sprostuję, nie krzyczę w kinie, w ogóle nic nie mówię, ale czasami nie kontroluję mimiki twarzy, a nieoczekiwane dźwięki typu wystrzały czy wybuchy potrafią sprawić, że podskoczę w fotelu. Gdyby jednak filmowych wrażeń było mało, to kiedy film się skończył, zapalono przyciemnione światła, a ekran na dłuższą chwilę zrobił się czarny, to na sali kinowej zapanowała grobowa cisza. Nikt nie zaczął wymieniać żadnych uwag, nikt się nie odzywał, tylko wszyscy w ciszy zaczęli się ubierać i powoli wychodzić, kiedy na ekranie zaczęto wyświetlać napisy końcowe. Dawno nie spotkałam się z taką reakcją widzów, jak po seansie Furii.

czwartek, 23 października 2014

Co tam słychać w serialowym świecie?, czyli kilka słów o serialach z którymi jestem w miarę na bieżąco


Kiedy usiadłam do pisania tego wpisu i wypisałam sobie skrzętnie seriale, które oglądam w miarę na bieżąco, to szczerze mówiąc byłam w lekkim szoku. Zawsze uważałam że jestem dzieckiem telewizji, a potem na studiach dzieckiem amerykańskich seriali (i kilku brytyjskich) i nigdy bym nie pomyślała, że liczba seriali jakie oglądam w tygodniu będzie tak mała. Wiele seriali porzuciłam z różnych powodów i nie mam ochoty do nich wracać, ale tego że oglądam raptem 7 seriali na bieżąco, to tego się po sobie nie spodziewałam. Z drugiej strony to chyba dobrze, bo oznacza to że w końcu zaczęłam robić coś innego ze swoim życiem i z większą uwagą dokonuję selekcji programów, które oglądam. Chciałabym tak powiedzieć, ale byłaby to wielka najprawdziwsza nieprawda. Wystarczy tylko spojrzeć jaką serialową papką karmię mój mózg...

Oczywiście dalej roi się od spojlerów...

niedziela, 19 października 2014

Gotham, czyli Pingwin kradnie show


Gotham jest moją największą niespodzianką tego sezonu serialowego. Zupełnie zignorowałam cały ten szum internetowy wokół serialu po pierwszym zwiastunie, również nic sobie nie robiłam z różnych mocno pozytywnych opinii po pierwszym odcinku. Po prostu nie miałam ochoty oglądać tego serialu, bo to trochę nie moja bajka. To znaczy nigdy nie byłam fanką komiksów, a z bohaterami takimi jak Batman czy Spider-man miałam jedynie do czynienia dzięki kreskówkom, a potem filmom. Zresztą Batmana widziałam jedynie w wydaniu Nolana, ale to tylko dlatego że uwielbiam pracę tego reżysera, a nie Batmana jako bohatera komiksów DC. Coś jednak sprawiło, że włączyłam pilota tego serialu i po tych czterdziestu paru minutach kupiłam całość i obdarzyłam Gotham fanowską miłością bezwarunkową. Bo szczerze mówiąc wszystko w tym serialu mi się podoba, a jak w tytule wpisu wspomniałam najbardziej podoba mi się postać Pingwina.

wtorek, 7 października 2014

Forever, czyli zlepek znanych schematów, któremu nie brakuje oryginalności

Ostatnio zupełnie nie miałam czasu na blogowanie i nie będę się tu usprawiedliwiać co, dlaczego i po co. Obiecywanie poprawy chyba też nie ma sensu. Może więc od razu przejdę do tematu dzisiejszego wpisu, a mianowicie pewnego serialu stacji ABC. Bo przecież jak człowiek nie ma na nic czasu, to znaczy że ma czas na obejrzenie chociaż jednego odcinka serialu dziennie. Jak można się domyśleć nie jestem wyjątkiem od tej reguły. Przyszła jesień i wróciły z nowymi sezonami stare seriale oraz do ramówki trafiły też nowe pozycje, więc w niedługim czasie zapewne naskrobię kilka słów o serialach, które obecnie oglądam. Dziś jednak będzie o serialu, który jest dość wtórny i garściami czerpie z innych seriali, ale jest przy tym tak uroczy i wciągający, że jeżeli stacja ABC mi go skasuje to będzie mi bardzo, ale to bardzo przykro.

Forever, bo o tym serialu jest mowa, opowiada historię dr Henrego Morgana, który pracuje w kostnicy i pomaga nowojorskiej policji w rozwiązywaniu zagadek morderstw. Morgan nie jest jednak zwykłym koronerem. To niezwykle inteligentny mężczyzna, który ma na karku ponad 200 lat i chce w końcu rozwiązać zagadkę, która trapi go przez prawie całe jego życie, czyli jak przestać być nieśmiertelnym.