sobota, 24 października 2015

The Dark Swan, czyli nowy sezon Once Upon a Time

Chyba większość czytelników tego bloga zdążyła się już przyzwyczaić do mojego tragicznego wręcz braku systematyczności. Ten brak systematyczności w produkowaniu nowych wpisów coraz bardziej zaczyna mnie zadziwiać, gdyż w życiu pozainternetowo-blogowym jestem trochę takim, małym stworkiem, którym musi mieć wszystko pod kontrolą i dopięte na ostatni guzik. Wiecie, w moim słowniku nie istnieje powiedzenie „zrobić coś na za pięć dwunasta”. Jak widać moje życiowe postanowienia nijak się mają do bloga, ale jak to się ładnie mówi: mówi się trudno, żyje się dalej. Jako, że na blogu brak mi tej systematyczności to postanowiłam wprowadzić takie codwutygodniowe wpisy o odcinkach seriali, które staram się oglądać na bieżąco, a że na razie oglądam tych seriali bardzo mało, to mam nadzieję że podołam wyzwaniu. Na pierwszy ogień idzie więc wpis o serialu, z którym mam bardzo burzliwy związek, działający na zasadzie nerwowych rozstań i spokojnych powrotów bez żadnych oczekiwań. Mowa oczywiście o Once Upon a Time, które w równym stopniu potrafi mnie jednym odcinkiem do siebie zniechęcić, co w sobie ponownie rozkochać.

Oczywiście wpis ten zawiera spoilery do pierwszych czterech odcinków nowego sezonu OUaT. Jak mój słomiany zapał pozwoli, za dwa tygodnie ukaże się krótki, podsumowujący wpis o kolejnych dwóch odcinkach OUaT.

Zacznę może od tego, że do najnowszego sezonu OuaT podchodziłam bez żadnych wielkich oczekiwań. Sezon 4B zupełnie nie przypadł mi do gustu jeżeli chodzi o sam pomysł przewodni na tę część sezonu, a także to, jak poprowadzono w nim niektórych bohaterów. Muszę jednak przyznać, że końcówka 4B zostawiła mnie z nadzieją, że sezon 5 będzie lepszy i jak do tej pory się na nim nie zawiodłam. Twórcy serialu kreują dalsze losy mieszkańców Storybrooke w sposób ciekawy, ale co najważniejsze w taki sposób, że z przyjemnością czeka się na kolejny odcinek serialu. Dla mnie największym plusem tego sezonu jest przede wszystkim pomysł na osadzenie dużej części wydarzeń w Camelocie. Jak na razie pomysł ten sprawdza się w teorii bardzo dobrze i wykonanie nie pozostawia wiele do życzenia. Pojawiają się postaci znane wszystkim z legend arturiańskich, oprócz Merlina, który chwilowo nadal jest uwięziony w drzewie. Kolejny raz muszę przyznać bez bicia, że zazdroszczę twórcom serialu tak bujnej wyobraźni. Połączenie Camelotu ze Storybrooke i spojenie historii Emmy jako Mrocznej (tak to jest oficjalnie po polsku? Bo The Dark One brzmi dziwnie w środku polskiego tekstu...) z historią króla Artura i rycerzy Okrągłego Stołu jest genialne. W życiu nie wpadłabym na pomysł, żeby uczynić sztylet Mrocznego końcówką Excalibura, której oczywiście poszukuje Artur, no bo jakim symbolem byłby wybrakowany miecz?



Skoro wspomniałam o poszukiwaniu przez Artura odłamka Excalibura, to muszę napisać o tym, że zły król Artur to naprawdę ciekawa postać. Jak się okazuje, scenarzystom OUaT najlepiej wychodzi branie na warsztat dobrych postaci z bajek/legend i zrobienie z nich złoczyńców. Bo przecież skoro Zła Królowa może stać się dobra i mieć swoje szczęśliwe zakończenie, to czemu by nie uczynić złym kogoś, kto w kanonie jest dobrym? Z Piotrusiem Panem ta sztuka wyszła scenarzystom OUaT śpiewająco, to dlaczego nie zrobić tego jeszcze raz z równie dobrym, przynajmniej na razie, rezultatem. Szczególnie, że król Artur owładnięty obsesją znalezienia odłamka Excalibura, kierujący się zasadą cel uświęca środki (biedna Ginewra), jest dobrze napisaną i zagraną postacią. Jednak nie tylko bohaterowie legend arturiańskich pojawili się w tym sezonie OUaT. W pierwszym odcinku pojawia się również Merida. Amy Manson wcielająca się w tę postać wygląda świetnie, ma genialną fryzurę (prawie jak animowana Merida) i mówi ze szkockim akcentem. Nic dodać, nic ująć. Do tego po dość krótkim występie w pierwszym odcinku znowu pojawia się w czwartym epizodzie i dostaje ciekawe zadanie od Mrocznej Emmy. Trochę współczuję Meridzie, bo to zadanie będzie takim mission impossible. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się ten wątek.



Wspomniałam już, że bardzo podoba mi się pomysł osadzenia części akcji w Camelocie, ale jak wiadomo w OUaT akcja dzieje się zawsze na dwóch płaszczyznach czasowych. Mamy wydarzenia teraźniejsze i przebitki z przeszłości różnych bohaterów. Tym razem scenarzyści zaszaleli i w pierwszym odcinku pokazali nam wstęp do przeszłych wydarzeń, by potem przyspieszyć trochę akcję i przenieść wydarzenia w czasie o kilka tygodni do przodu. Żeby było ciekawiej sprawili, że Mroczna Emma wymazuje wszystkim wspomnienia i bohaterowie tak samo jak i my, biedni widzowie, muszą się domyślać co stało się w Camelocie. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to zagranie scenarzystów. Z jednej strony to taki powrót do pomysłu z pierwszego sezonu, ale wykonanie jest na tyle ciekawe, że ma w sobie sporo oryginalności. Teraz tylko bohaterom pozostaje wykombinować co takiego zrobili, że Emma przeszła na ciemną stronę mocy i dlaczego winą za to obarcza ich. 



Na koniec oczywiście muszę napisać kilka słów o Mrocznej Emmie. Jennifer Morrison widać dobrze się bawi grając złoczyńcę, a nie po raz kolejny Wybawcę. Ogromny plus idzie do scenarzystów za dopisanie postaci Emmy jej wewnętrznej bogini, czyli cudownego Rumplestiltskina. Dobrze że Rumple pojawia się na ekranie chociaż w takiej formie, bo bez niego byłoby zapewne nudno i dramatycznie, a tak jest momentami wesoło. Podoba mi się również praca jaką wykonali styliści i ludzie od kostiumów, jeżeli chodzi o postać Emmy. W przebitkach z Camelotu Emma nosi piękne białe suknie, które mają podkreślić zapewne że chociaż ma w sobie mrok, to nadal z nim walczy. Dla mocnego, wymownego kontrastu, Mroczna Emma nosi się na czarno i preferuje siwe/białe włosy oraz brwi. Mimo tak drastycznej metamorfozy i mało twarzowej- jeżeli chodzi o brwi, to Jennifer Morrison i tak wygląda nieźle, a gra jeszcze lepiej.

To by było na tyle moich uwag, obserwacji i zachwytów nad pierwszymi czterema odcinkami nowego sezonu OuaT. A Wy śledzicie losy mieszkańców Storybrooke? Jak podoba Wam się obecny sezon?


4 komentarze:

  1. Śledzę, śledzę! Mam podobnie z OUaT, że czasami mnie zniechęcał, ale jakoś zawsze wracam ;D Dwa ostatnie odcinki czwartego sezonu mnie zachwyciły i z niecierpliwością czekałam na kolejny! Przyznam, że Emma jako Mroczna spisuje się świetnie, podobają mi się wydarzenia w Camelocie, szczególnie z perspektywy ostatniego odcinka, kiedy poznaliśmy historię Lancelota i Ginewry! Co do Meridy jest urocza, tylko trochę za szczupła i za ładna :D Oczywiście nie jest to minus, ale trochę odstaje od tej animowanej :P I zgadzam się co do pracy stylistów - bardzo dobrze im to wychodzi.
    Czekam na rozwój wypadków i na pojawienie się Merlina :)
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie odcinki trzeci i czwarty były dużo lepsze niż dwa pierwsze :) Zgadzam się, serialowa Merida jest dużo ładniejsza od animowanej ;) , ale dla mnie serialowa Merida jest na razie również ciekawszą postacią niż jej bajkowy pierwowzór (zapewne dlatego, że nie przepadam tą bajką...).

      Usuń
  2. Nie ogladam od pierwszego sezonu nie wciagnelo mnie :( a slyszalam ze teraz jest cudowny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ten serial ma jedną, wielką wadę, którą jest pierwszy sezon. W porównaniu z kolejnymi sezonami, pierwszy wypada na ich tle niestety strasznie blado :(

      Usuń