poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Oglądanie filmów to nie hobby, czyli w obronie kinomanów

Dzisiejszy wpis, jak tytuł wskazuje nie będzie traktował o żadnym filmie, ani książce, ani serialu, a będzie się odnosił do sytuacji, która nie tak dawno mnie spotkała. Dowiedziałam się bowiem od dobrej znajomej z czasów licealnych, że oglądania filmów nie można nazwać hobby, bowiem jest to jedynie sposób marnotrawienia czasu i uciekania od problemów z życia codziennego. Do tego oglądanie filmów zupełnie nie rozwija i nie dostarcza żadnej wiedzy. Filmy można więc traktować jedynie jako formę rozrywki, po którą sięga się od czasu do czasu. Idąc dalej tokiem myślenia ów znajomej, okazało się również, że powinnam się wstydzić że znam dużo nazwisk aktorów i reżyserów i potrafię połączyć ich z filmami, w których występowali. Szczytem zaś mojego kulturowego upadku jest to, że w przypadku niektórych aktorów czy aktorek kojarzę ich drugie połówki. Kiedy dołożymy do tego fakt, że lubię oglądać seriale i nie są to w większości seriale z wyższej półki, to możemy zobaczyć jak bardzo się stoczyłam. Bo oglądanie filmów, seriali czy też czytanie lżejszych powieści nie może być uznane jako hobby. Pytam się więc moi drodzy miłośnicy filmów i książek, co my właściwie robimy ze swoim życiem?

Jest mi przykro, że moja znajoma, wiedząc że uwielbiam filmy, potrafiła mi zaserwować takie mini kazanie. Nie sądziłam, że można być tak złośliwym i pozbawionym tolerancji wobec drugiego człowieka. Bo jakby nie było, nasze zainteresowania stanowią dużą część nas samych i kształtują nasz obraz w oczach innych. Moja znajoma uwielbia śpiewać i cieszę się, że w wolnych chwilach robi to co lubi, czyli śpiewa w chórze. Fajnie, że się rozwija muzycznie i przebywa wśród ludzi podzielających jej zainteresowania. Nigdy nie powiedziałam złego słowa o tym jak śpiewa i co śpiewa, mimo że zdecydowanie nie jest to muzyka, której lubię słuchać, a jej śpiewanie nie zawsze mi się podoba. Rodzice wychowali mnie w duchu tolerancji. Zresztą im dłużej żyję (strasznie głupio to zabrzmiało), tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jeżeli ktoś się czymś interesuje, powiedzmy śpiewaniem, i ma na to czas i przynosi mu to ogrom pozytywnej energii, to powinien to robić. Czasami kiedy szkoła, studia czy praca nas dołują, a w pobliżu nie ma żadnej życzliwej nam duszy, to zawsze możemy porobić to, co sprawia nam przyjemność, czyli pobiegać, poćwiczyć jogę, pośpiewać, czy obejrzeć nowy odcinek naszego ulubionego serialu. W tym miejscu chciałabym po prostu powiedzieć, że wszyscy jesteśmy inni i lubimy robić różne rzeczy, interesują nas inne zagadnienia i to jest w tym wszystkim piękne, bo różnorodność jest piękna. Dlaczego więc niektórzy usilnie chcą udowodnić innym, że ich hobby jest lepsze, bardziej wartościowe? Czy w ogóle można rozważać hobby w takich kategoriach: lepsze – gorsze?



Cóż, mi się wydaje że nie i mam nadzieję, że w tym poglądzie nie jestem odosobniona. Jak można porównać ze sobą takie hobby jak powiedzmy zbieranie znaczków i granie w gry komputerowe, czy umiłowanie dla literatury rosyjskiej z miłością do brytyjskich seriali? No nie da się, ale wiadome jest to, że dla osoby interesującej się akurat tą dziedziną kultury czy nauki, to właśnie jej dziedzina będzie tą ważniejszą, tą lepszą. Nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się w momencie, kiedy zaczynamy uważać, że nasze zainteresowania są lepsze niż drugiej osoby. I tu rodzi się moje pytanie, czy naprawdę potrzebujemy się dowartościować kosztem drugiej osoby. Czy naprawdę poczujemy się lepiej „udowadniając” drugiej osobie, że jej zainteresowania są infantylne, a przez to są zupełną stratą czasu? Nie wiem jak Wy, ale ja nie rozumiem takiego podejścia do życia.



Może zabrzmi to źle, ale uważam że każde hobby jest wartościowe i żadne nie jest stratą czasu. Nie wiem jak dziecinne w oczach innych ludzi by nie było, to i tak w jakimś stopniu nas rozwija. Ludzie kolekcjonujący monety, znaczki itd. lepiej poznają świat, osoby czytające dużo książek (nie wiem jak mało ambitnych) na pewno zyskują większą łatwość w formułowaniu wypowiedzi (a i co zawsze powtarzała mi mama, nie robią tyle ortografów, podobno...), osoby które uprawiają różne sporty ćwiczą ciało, ale także mają chwilę wytchnienia dla umysłu, osoby które grają w różne gry, zapewne rozwijają umiejętności logicznego myślenia itd. Nie mówię, że są to umiejętności czy wiedza, którą potem można wykorzystać w pracy czy na studiach, ale nie jest to wiedza bezużyteczna. Zdobyliśmy ją w naszym wolnym czasie i wcale nie mieliśmy poczucia, że w ten sposób marnujemy ten nasz czas. 



Ten wpis miał być też swego rodzaju wpisem w obronie kinomanów, więc niech jeden akapit chociaż dotyczy tej kwestii. Teraz ja będę wredna i pokażę Wam co według mnie zyskuję oglądając filmy, ale nie mam zamiaru udowadniać Wam, że moje hobby jest lepsze od Waszego. Tak, bo ja mimo niemiłych słów mojej znajomej uważam, że oglądanie filmów jest moim hobby. Po pierwsze, poznaję kawałek historii. Kiedy zaczynałam przygodę z filmem bałam się czarno-białych filmów, czy też filmów starszych (czyli w moim mniemaniu tych, które powstały przed 1990r.). Teraz oglądam filmy i te stare i te nowe i naprawdę dużą przyjemność przynosi mi obserwowanie jak zmieniało się kino na przestrzeni dekad. Jak zmieniał się sposób kręcenia filmów od strony technicznej, jak twórcy oszukiwali cenzorów, ale też jak zmieniło się podejście do pokazywania różnych historii. Do tego staram się też czytać trochę o historii kina, a także częściej sięgam po biografie aktorów czy reżyserów. Po drugie, ćwiczę pamięć. Jakby nie było zapamiętanie dziesiątek nazwisk aktorów i reżyserów i kojarzenie ich po tytułach filmów, to wcale nie takie proste zadanie. Oczywiście nie siedzę i nie uczę się tych informacji na pamięć. One same jakoś mi tak wchodzą do głowy, ale wierzcie mi, to naprawdę pomaga potem przy egzaminach gdzie trzeba zapamiętać dużo szczegółowych informacji. Po trzecie mimowolnie uczę się angielskiego (bo jednak większość filmów jakie oglądam są po angielsku). Staram się zazwyczaj oglądać filmy i seriale z napisami, więc chcąc nie chcąc zapamiętuję różne wyrażenia i mogę osłuchać się różnych akcentów. A po czwarte i najważniejsze oglądanie filmów pomaga mi się odstresować i odpocząć.

Dobra, koniec tej wyliczanki. Mam nadzieję, że tym wpisem nikogo nie uraziłam. Odbiega on trochę od tekstów jakie tutaj publikuję, ale cały czas wypowiedź znajomej nie dawała mi spokoju, więc musiałam to gdzieś z siebie wyrzucić. A skoro prowadzę bloga, to pomyślałam że najlepiej będzie napisać o tym wpis tutaj. A Wy co sądzicie o takim dowartościowywaniu się czyimś kosztem? Spotkała Was kiedyś podobna sytuacja?


6 komentarzy:

  1. Dziwne Twojej znajomej rozumowanie.. Ale kiedyś przeżyłam coś podobnego. Od dzieciństwa lubię robić zdjęcia, już jako dziecko latałam z aparatem na szyi, wszyscy się ze mnie śmiali, że katalogowałam fotografie z rodzinnych imprez, które robiłam przy różnych okazjach, a potem sami je chcieli. W tamtym roku robiłam zdjęcia budzącego się wiosną ogródka babci. Ona bardzo się cieszyła, sprawiłam jej radość, że ktoś docenia jej kwiaty, mnie te zdjęcia dają wiele miłych wspomnień. Koleżanka powiedziała mi wtedy, ,,Tobie to się naprawdę nudzi, jak miałabym mieć takie hobby to wolałabym nie mieć żadnego" (i w tym momencie zaczęłam się zastanawiać czy ona jakieś ma czy tylko praca.. praca.. praca, a po za nią? hmm). Cóż, niektórzy mają swoje dziwne rozumowanie. Podziwiam Twoją wiedzę z z zakresu kinematografii, ja także bardzo lubię oglądać filmy, czasami mam ochotę na głupią komedię, ale częściej na produkcję z wątkami historycznymi, thriller czy obyczajówkę, one zawsze uczą, podnoszą wiedzę. Podobnie jak książki. Nie ma co się przejmować zdaniem innych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też uwielbiałam robić zdjęcia, ale jakoś tak przestałam, chociaż jak wyjeżdżam gdzieś na wakacje to nie rozstaję się z aparatem ;) Bo tak jak napisałaś potem można sobie odświeżyć miłe wspomnienia i przyjemne chwile ;)
      Fajnie, że nie tylko ja nie podzielam zdania mojej znajomej :)

      Usuń
  2. Po tym wpisie jestem wdzięczna niebiosom, że moi znajomi cenią sobie oglądanie filmów. Nawet tych głupiutkich, za co wcale ich nie potępiam ;D
    Uważam, że to akurat bardzo wyróżniające hobby. Ci, którzy będą wmawiać, że tak nie jest nie wiedzą na czym to zajęcie polega. Oni oglądają filmy rzadko i to zazwyczaj są te mainstreamowe produkcje. Nigdy nie poznają mniej znanych perełek kinematografii, filmów, które zapierają dech w piersiach i sprawiają niewysłowioną przyjemność :) Nie poznają dreszczyku podczas szukania nowych tytułów i ekscytacji popisami aktorskimi czy wspaniałymi zdjęciami do filmów. Ich strata.
    Trzymaj się swojego, bo masz rację ! Wszystkie zainteresowania są ważne i nie powinno się z ich wyśmiewać.
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reszta moich znajomych ma normalne podejście do tematu różnych hobby, ale akurat od tej znajomej nie spodziewałam się usłyszeć takiej opinii.
      Dzięki za miłe słowa, Ty też rozwijaj swoje wszystkie (te kulturowe i inne) zainteresowania, bo dobrze jest mieć w życiu różne pasje :)

      Usuń
  3. Cyt.:" Idąc dalej tokiem myślenia ów znajomej..."
    Kali jeść, Kali spać... szanowna autorko zaimek "ów" w języku polskim odmienia się przez rodzaje i przypadki!! Zatem owej znajomej, owego znajomego, owymi znajomymi itd. Nie stosując odmiany owego zaimka brzmi pani śmiesznie. To tak jakby mówiła pani, że zna "ten znajomego" zamiast 'tego' znajomego lub "to dzieci" zamiast 'te dzieci'.

    OdpowiedzUsuń
  4. Również kocham oglądać filmy. Ale kinomanem bym się jeszcze nie nazwał. Aż tyle nie oglądam. W sumie to więcej czasu spędzam na słuchaniu muzyki.

    OdpowiedzUsuń