wtorek, 23 lutego 2016

Piąta Fala i Piąta Fala: Bezkresne morze Rick Yancey, czyli młodzieżowe sci-fi

(źródło1 i źródło2)
Jak już wspominałam przy okazji tego wpisu, oglądanie zagranicznych BookTuberów skutkuje tym, że w ostatnim czasie sięgam po więcej powieści młodzieżowych. Czyta się je szybko i przyjemnie i prawda jest niestety taka, że są one miłymi przerywnikami pomiędzy książkami odrobinę bardziej ambitnymi. O Piątej Fali Yancey'a nie usłyszałam jednak na zagranicznych BookTube'ach, a dowiedziałam się o powieści dzięki zwiastunowi filmu. Jak się okazuje film zbiera za oceanem bardzo niekorzystne recenzje, a szkoda bo akurat powieść Yancey'a była całkiem porządnym materiałem wyjściowym do stworzenia trzymającego w napięciu obrazu łączącego elementy thrillera z kinem science-fiction.

Piąta Fala opowiada o inwazji obcych na Ziemię. Najeźdźcy jednak nie zdobywają naszej planety za jednym zamachem, a ze swojej inwazji czynią skomplikowany i długotrwały proces, którego kolejne etapy objawiają się w tak zwanych falach. Pierwszą falą była ciemność, drugą powódź, trzecią zaraza, a czwartą uciszacze. Akcja książki rozpoczyna się w trakcie czwartej fali, kiedy to obcy przygotowują się do wprowadzenie w życie piątej i ostatniej fali. 

Powieść Yanceya ma całkiem ciekawą konstrukcję, która pozwala mu bawić się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Autor wrzuca czytelnika w sam środek akcji, gdzie poznajemy Cassie, dziewczynę, która przeżyła dotychczasowe fale, ale straciła rodziców i brata, który został zabrany do bazy wojskowej. Czytelnik jest więc zdany na łaskę i niełaskę narratorki, która w swoich dziwnych wywodach i rozmyślaniach, które teoretycznie zapisuje w dzienniku przybliża nam to, co tak naprawdę się stało i jak dokładnie przebiegała inwazja. Jak można się domyśleć większość informacji to jedynie skrawki, które bardzo często do siebie nie pasują, ale powoli zaczynają tworzyć jakiś mniej lub bardziej spójny obraz. Z jednej strony takie pogrywanie z czytelnikiem to dobra przynęta żeby sprawić by czytał dalej, z drugiej strony, Cassie jest tak irytującą narratorką, że czasami byłam pełna podziwu, iż dziewczyna dała radę zajść aż tak daleko. Na szczęście Cassie nie jest jedyną narratorką tej powieści. Wydarzenia dane jest nam śledzić z punktu widzenia jeszcze kilku bohaterów, a to ma swoje plusy i minusy. Główny plus to większa ilość informacji i spojrzenie na inwazję z szerszej perspektywy. Minusem jest wprowadzenie większego zamętu i nowych znaków zapytania. Ta konstrukcja powieści czerpiąca pełnymi garściami z przyzwoitych thrillerów ratuje tę książkę. W pewnych momentach tylko ciekawość tego kto jest kosmitą, a kto nie jest (bo kosmici w tej książce potrafią zaadaptować ludzkie ciało na własne potrzeby i tym samym wyglądać jak my) była jedynym elementem, który sprawiał że chciałam czytać tę powieść dalej.

Jednak dopiero czytając drugi tom serii Piąta Fala: Bezkresne morze, doceniłam to jak ciekawą książką jest tom pierwszy. Piątą Falę czytałam z dość sporym zainteresowaniem i czerpałam dużo radości z możliwości typowania różnych wersji przebiegu dalszych wydarzeń. Bo to ciekawość w odkryciu „o co tak naprawdę chodzi” trzymała mnie przy lekturze, a nie sam wątek science-fiction. Zresztą jak na razie wątek sci-fi wydaje się być zbitką różnych schematów i pomysłów z dobrze znanych filmów z tego gatunku. I chyba to próbował w drugim tomie poprawić Yancey i poniósł porażkę, bo tak naprawdę nie miał pomysłu jak. Dla mnie Bezkresne morze to właśnie powieść, w której autorowi zabrakło pomysłu, a termin oddania książki gonił więc trzeba było jakoś pociągnąć historię do przodu. Niestety w drugim tomie nie ma już tak wielu tajemnic, nie musimy się domyślać tego kto jest kim i jak przebiegała inwazja. Zostaje tylko jeden ważny znak zapytania i to wokół niego autor starał się zbudować aurę tajemniczości kończąc książkę z dużym przytupem. Tyle, że na mnie ta zrzucona pod koniec powieści bomba nie wywarła zamierzonego wrażenia. 

Wiem, że nie powinno się tak robić, ale jeżeli porównałoby się oba tomy pod względem objętości, to Piąta Fala ma tych stron 503, a Bezkresne morze 400 w kapeluszu (angielskie wydanie ma około 320 stron, a polskie ma bardzo dużo czystych stron, więc załóżmy że treści jest na jakieś 320 stron). Po takim barbarzyńskim porównaniu można zobaczyć, że o ile Yancey miał pomysł na część pierwszą, tak w drugiej nie do końca wiedział co zrobić ze swoimi bohaterami i to też widać w treści drugiej książki. Nie staram się być teraz wredna, po prostu jestem trochę rozczarowana tym, jak autor poprowadził dalsze losy bohaterów, których jakby nie było zdążyłam obdarzyć mniejszą lub większą sympatią.

Co trzeba jednak autorowi oddać, to że stworzył nawet ciekawych bohaterów. Oczywiście są to głównie nastolatki i oczywiście, mimo że biegają z karabinami po wyludnionych Stanach Zjednoczonych i „walczą” z kosmitami, to i tak mentalnie pozostają na poziomie podstawówki. Ale jest to banda sympatycznych dzieciaków, które z podniesionymi głowami i ogromną dozą humoru mierzą się z sytuacją, z którą wielu dorosłych nie dałoby sobie rady. I to zaliczyłabym jako ogromną zaletę tych książek. 

Rick Yancey w swojej serii Piąta Fala wykreował może nie aż tak ciekawy świat, ale stworzył na tyle ciekawą sytuację najazdu obcych na Ziemię, okraszoną tak dużą ilością znaków zapytania, że pierwszy tom czytałam z dużą przyjemnością. Bezkresne morze nie jest już tak ciekawą powieścią, ale mam nadzieję, że autor zrehabilituje się w trzecim tomie The Last Star (który ma podobno ukazać w maju tego roku) i w miarę oryginalnie zakończy historię Cassie i spółki.


10 komentarzy:

  1. ...czytałam recenzję filmu i podobno tak głupie że aż fajne. Brzmi obiecująco, więc czekam na polską premierę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska premiera ma być bodajże w kwietniu. Ja raczej poczekam na DVD, bo boję się poziomu tego filmu ;)

      Usuń
  2. Mam w domu właśnie pierwszy tom - chyba dobrze, że nie kupiłam od razu drugiego :P Jak będę miała czas to przeczytam, bo czasami lubię taką zagadkową młodzieżową książkę. Szkoda, że autorowi zabrakło pomysłu na drugą część, ale przynajmniej wiem, żeby nie kupować jej - poszukam w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, może akurat Tobie książka spodoba się tak bardzo, że będziesz chciała mieć je obie na półce ;) Ja oba tomy wypożyczyłam z biblioteki i szczerze mówiąc nie żałuję, że nie mam swoich egzemplarzy, mimo że książki są ok ;)

      Usuń
  3. Czytając Twój tekst błąkała mi się po głowie myśl - gdzieś już o takiej fabule słyszałam :) W Stanach Zjednoczonych książek o takiej tematyce powstaje tyle samo, co grzybów po deszczu. Pracuję z książkami zagranicznymi, więc wiem co piszę :) Ale perełki rzadko się zdarzają. "Piąta Fala" mnie nie zaciekawiła, mimo mojej słabości do literatury młodzieżowej. Chyba się skończy na obejrzeniu filmu jak już trafi do tv :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O a mogłabyś polecić jakąś dobrą powieść w tym klimacie albo ogólnie z gatunku sci-fi? Do tej pory czytałam niewiele takich książek i chętnie przeczytałabym coś lepszego niż "Piąta Fala" ;)

      Usuń
    2. Samych książek tego typu czytam dość mało, więcej znam tytułów. Sprawdzę co ciekawego za wielką wodą jest na topie i dam znać :) Jedyne, co ostatnio przeczytałam i mi się nawet spodobało to "Starter" Lissa Price. To książka z serii: nastolatka kontra system, ale o dziwo dobrze się czytało.

      Usuń
    3. "Starter" jest całkiem w porządku, chociaż nie oczekiwałabym cudu. Ot, kolejne przyjemne młodzieżowe czytadełko w klimatach science-fiction i walki z systemem z dosyć ciekawym motywem przewodnim. Chociaż muszę przyznać, że zaraz po przeczytaniu książki byłam nią bardzo zauroczona. :D

      Usuń
  4. Z jednej strony bardzo mnie zachęciłaś do zapoznania się z "Piątą falą", z drugiej strony opinia o drugim tomie może nieco odstraszać. No cóż, mimo wszystko chcę dać szansę tej książce i mam ogromną nadzieję, że autor się zrehabilituje w trzeciej części. :)

    Królowa Książek zaprasza do swego królestwa!

    OdpowiedzUsuń
  5. nick@mail.postmanllc.net

    OdpowiedzUsuń