niedziela, 13 grudnia 2015

Once Upon a Time, czyli podsumowanie sezonu 5a


Z racji tego, że starałam się w miarę na bieżąco umieszczać na blogu wpisy o moich odczuciach co do kolejnych odcinków OuaT, postanowiłam że musi pojawić się też wpis krótko podsumowujący tę połówkę sezonu. Jak to w przypadku tego serialu bywa, nie obyło się bez kilku ogromnych dziur fabularnych, ale za to finał półsezonu wynagrodził mi owe luki w miarę skutecznie. Muszę jednak przyznać, że o ile w odcinku finałowym dzieje się dużo i rozgrywa się wiele dramatycznych wydarzeń, to wydaje mi się, że tego dramatyzmu jest aż nadto. Nie jest to oczywiście równoznaczne z tym, że odcinek mi się nie podobał, bo odcinek mi się bardzo podobał, tylko że zakończenie jest mocno zagmatwane. A jak wiadomo, gdzie się za dużo naplącze, tam potem ciężko jest to wszystko sensownie rozplątać. Szczególnie kiedy końcówką półsezonu trzeba ładnie wprowadzić do kolejnych odcinków...

Oczywiście dalej wpis najeżony spoilerami.

Zacznę więc od najważniejszej rzeczy, czyli od tego jak scenarzyści rozwiązali całą tą sytuację z mrokiem, Mrocznymi, Emmą i Hookiem. Według mnie twórcy serialu nie bardzo wiedzieli jak to wszystko zgrabnie objąć klamrą i zrobili z tego taki jeden wielki rollercoaster, który miał być emocjonalnym rollercoasterem dla widzów. I to wyszło trochę średnio. Ogólnie pomysł, że to Emma musiała zabić Hooka, był według mnie już wyjściem o krok za daleko. Cały sezon Emma malowana była na męczennicę i kiedy w ostatnim odcinku miałam nadzieję, że w końcu ten wizerunek się zmieni, to dziewczyna obrywa po głowie patelnią. Wiadome było, że ktoś umrze w końcowym odcinku, bo akcja sezonu 5b ma się rozgrywać w Hadesie, ale czy konieczne było, żeby to Emma trzymała miecz? Wiem, że dodało to wiele dramatyzmu, ale teraz nawet jeśli Emma ocali Hooka z Hadesu, to nie wiem jak ta dwójka miałaby być razem. 

Pozostając dalej w temacie, bardzo podobało mi się to, że w końcu mogliśmy poznać historię Killiana, a raczej historię jego stosunków z ojcem. Z rzeczy na plus wymieniłabym jeszcze powrót Golda w wielkim stylu. Akurat takiego przebiegu wydarzeń się nie spodziewałam. I chociaż uważam, że tworzy to wiele ciekawych możliwości dla scenarzystów w przyszłych odcinkach, to jest mi bardzo żal Belle. Jak widać Rumpel był, jest i będzie zły, a do tego pięknie manipuluje wszystkimi, co czyni go oczywiście interesującą postacią, ale przy okazji sprawia, że trochę bardziej martwię się o resztę bohaterów.



Końcowy akapit pozostawiłam sobie do ponarzekania na kilka wątków, które zapadły się w czarną dziurę. Bo widzicie, albo ja przysnęłam na którymś odcinku, albo scenarzyści stwierdzili, że widzowie będą tak przejęci historią Emmy i Hooka, że nie zauważą, jak kilka wątków nie zostanie domkniętych. Po pierwsze, jestem ciekawa co stało się z Meridą. Wiemy, że w swojej krainie została królową, ale nie wiemy (a przynajmniej ja nie pamiętam) co stało się z nią w Storybrooke. Jakoś jej historia urwała mi się w jakimś miejscu i nie mogę dopasować do niej zakończenia. Jeszcze większą niewiadomą pozostają dla mnie losy króla Artura, Ginewry i mieszkańców Camelotu, którzy pomieszkiwali sobie w Storybrooke. Jeżeli o nich chodzi, to już zupełnie nie wiem co się z nimi stało. Dobrze, że przynajmniej wiem co Regina zrobiła z Zeleną. A tak przy okazji Reginy, to podoba mi się, że w końcu odzyskała swój zadziorny charakter, ale za to bawi mnie Robin, który zapomniał że ma drugie dziecko, kilkuletniego synka. No chyba, że Wesoła Kompania wyręcza go w rodzicielskich obowiązkach.

Mimo wielu dziur w fabule, ta połówka sezonu jest jedną z bardziej udanych w wykonaniu twórców OuaT. Wśród tych dziesięciu odcinków ciężko jest doszukać się takiego, który poziomem mocno odstawałby od reszty. Ten dość wysoki poziom sezonu 5a napawa mnie optymizmem na nadchodzący sezon 5b, ale jednocześnie boję się, że pomysł z Hadesem może być jedną wielką klapą. Mam jednak nadzieję, że moje obawy okażą się bezpodstawne, bo bardzo cieszę się na powrót Piotrusia Pana. Czyżby szykowało się kolejne starcie Golda ze swoim ojcem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz