
Uwaga SPOJLERY!
Nakręcone na 50 rocznicę przygód agenta 007 Skyfall idealnie spełnia rolę łącznika
między tym jak kiedyś postrzegano agentów oraz filmy o agentach, a jak dzisiaj
patrzymy na tę profesję. W tej części przygód nasz dzielny agent nie ratuje
świata przed terrorystami, ani przed nadchodzącą wojną światową, a ratuje swój
dom – MI6 i wszystkich tych, którzy razem z nim pracują. Okazuje się, że komuś
bardzo zależy na tym, by M straciła w oczach całego kraju i żeby zapłaciła za
wszystkie błędy jakie popełniła prowadząc agencję. Gra z osobą, która za tym
wszystkim stoi jest niezwykle niebezpieczna i zaprowadza agenta 007 tam, gdzie
wszystko się zaczęło, czyli do Skyfall.
Scenariusz filmu jest bardzo dobrze skonstruowany, nie ma tu
niepotrzebnych przestojów, a i akcja rozwija się tak, że widz ma duży problem z
przewidzeniem co stanie się potem. I to jest chyba największa zaleta Skyfall, nieobliczalność głównego
bohatera, jak i głównego czarnego charakteru. Nie serwuje się nam prostych
pytań i jeszcze prostszych odpowiedzi, a agent 007 nie używa jedynie swojej
tężyzny fizycznej do walki, ale korzysta również z głowy. Przez co film ogląda
się z niesłabnącym zaciekawieniem i rosnącym napięciem. Cała zaś akcja rozgrywa
się na tle zatłoczonego Stambułu, nowoczesnego Szanghaju i Londynu oraz
malowniczych krajobrazów Szkocji. Bo jakby mogło zabraknąć przepięknych zdjęć i
bardzo dobrze dobranej muzyki w filmie z Bondem.
![]() |
Bond i Londyn, to w tym filmie świetne połączenie. |
Jednak co mnie niezwykle ujęło to sama postać Jamesa Bonda,
która jakoś w poprzednich częściach nie wzbudziła we mnie aż tak dużo emocji,
bym zaczęła mu kibicować przez cały film. Tutaj scenarzyści obnażyli głównego
bohatera, pokazali, że nie jest to zaprogramowana maszyna do wykonywania
niezwykle niebezpiecznych misji, posiadająca licencję na zabijanie. W Skyfall mamy dojrzałego mężczyznę, który
owszem jest agentem i posiada umiejętności, o których szary, prosty człowiek
może pomarzyć, ale tak jak ten szary, prosty człowiek agent 007 ma uczucia,
odczuwa emocje, a po odniesionych ranach potrzebuje czasu na rekonwalescencję.
Czasami również potrzebuje się napić piwa i trochę poużalać nad sobą (mimo, że
robi to na jakiejś egzotycznej wyspie), jak każdy człowiek. Właśnie to sprawia,
że w Skyfall od samego początku
trzymałam za Bonda kciuki, bo zobaczyłam człowieka, a nie superbohatera. Daniel
Craig bardzo dobrze wpasował się w powierzone mu zadanie, sprawiając że losy
jego bohatera śledziło się z nieukrywaną przyjemnością. Co najdziwniejsze, w
tym filmie, Craig mimo że nie zmienił się zbytnio od poprzednich części, to
pierwszy raz zauważyłam przysłowiowe „to coś”, co sprawiło, że uwierzyłam, że
jest on bardzo dobrym wyborem do roli agenta 007.
Aktorsko film wypada wręcz znakomicie. Judi Dench kradnie
większość scen, w których pojawia się na ekranie. Javier Bardem sprawdził się w
kolejnej już roli czarnego charakteru. Jego bohater budził strach i wywoływał
dreszcze na ciele (blond włosy chyba trochę się do tego przyczyniły), ale mimo
wszystko, w jakimś stopniu nie dało się mu nie współczuć. Poczucie opuszczenia
i zdrady, wywołane przez ludzi z którymi pracował i których cenił doprowadziło
go do miejsca, gdzie zemsta zastąpiła wszelkie uczucia i pozbawiła umiejętności
sprawiedliwego osądu. W niektórych scenach gra Bardema wydawała się być aż
nadto teatralna, a bohater przerysowany, mimo to, chemia jaka była na ekranie
pomiędzy nim, a Danielem Craigiem oraz Judi Dench rekompensowała wszystkie inne
niedociągnięcia. Kolejnym aktorem, który nie zawiódł moich oczekiwań był Ralph
Fiennes. Idealnie pasował mi do roli Mallory’iego, mężczyzny, który na pierwszy
rzut oka wydaje się być niemiły i niedostępny, ale przy dalszym poznaniu
zyskuje bardzo wiele. Na wyróżnienie zasługuje również Ben Whishaw, który był
niesamowity w roli Q. Wyglądający niepozornie (i bardzo hipstersko), ale będący
niezwykle inteligentny Q każdorazowo powodował, że mimowolnie na mojej twarzy
pojawiał się uśmiech.
![]() |
Wystarczy, że pojawiała się na ekranie, a jej M kradła całą uwagę widza. |
Oczywiście jak przystało na dobry film o Bondzie, w Skyfall nie brakuje widowiskowych scen
pościgów i walk. Są również zachwycające efekty specjalne, takie, że będąc w
Londynie parę razy zastanowię się zanim wsiądę do tamtejszego metra. Nie
zabrakło również pięknej kobiety u boku agenta 007, w tej roli zjawiskowa Berenice
Marloche. Scenarzyści nie zapomnieli też o lekkim odsapnięciu, od tych
wszystkich pościgów, dla widza, dlatego umieścili w filmie odrobinę
inteligentnego humoru oraz ciekawych dialogów. Osobiście ujęła mnie scena kiedy
Bond spotyka Q, jak i ta kiedy potwierdziły się wszelkie teorie na temat
mężczyzn, a mianowicie, że najważniejszą dla nich rzeczą są oczywiście ich
zabawki (z trudem powstrzymałam się w kinie od głośnego śmiechu). Nie mogę
również zapomnieć o bardzo ciekawej czołówce jak i tytułowej piosence Adele.
![]() |
Jedna z moich ulubionych scen filmie: młodość Q i doświadczenie agenta 007. |
Na początku wspomniałam, że Skyfall to idealny film na okrągłą rocznicę przygód o agencie 007.
Złożyło się na to kilka czynników. Pokazano nam Bonda, który jest już dojrzałym
agentem, któremu chyba bliżej już do pracy za biurkiem niż w terenie (może to
zbyt okrutne stwierdzenie, ale chyba najbardziej trafne). Widzimy również, że
nic nie jest stałe i niczego nie możemy sobie postawić za pewnik, bo ludzie
odchodzą i pojawiają się nowi zajmując ich miejsce. Scenarzyści w bardzo
zgrabny sposób łączyli elementy z czasów, które już przeminęły z rzeczami
nowymi, które już niedługo będą na porządku dziennym. I tak doświadczony agent
007 spotyka młodego Q, który wręcza mu wydaje się bardzo prosty gadżet, mówiąc
iż nie zajmują się już wybuchającymi długopisami. Pomysłowe nawiązanie do
starych czasów pojawia się również gdy agencja zmuszona jest zmienić siedzibę i
wybiera na nią stare przedwojenne pomieszczenia, schodząc w ten sposób w
podziemia Londynu. Bo również złoczyńcy się zmienili i nie działają tak jak
kiedyś. Są nowe technologie, nowa broń, dużo większe możliwości, ale jedyne co
się nie zmieniło to motyw i bodziec do popełnienia zbrodni. Również Bond wraca
do korzeni, scenarzyści przedstawiają nam skąd pochodzi nasz tajemniczy agent, a
i nie brakuje nawiązań do poprzednich filmów o agencie 007.
Skyfall okazał się
niespodziewanie bardzo dobrym filmem, filmem który ma wszystko począwszy od
dobrego scenariusza, po świetną grę aktorską, a skończywszy na genialnych
zdjęciach. W kinie nie było momentu kiedy bym zerkała na zegarek, bądź choć
przez sekundę się nudziła. Na dodatek, Skyfall,
to chyba jeden z niewielu filmów w tym roku, kiedy zwiastun był dobry, a film
jeszcze lepszy. Tak więc jeżeli jeszcze ktoś nie widział Skyfall, a zastanawia się czy pójść do kina, to niech sprawdza godziny
grania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz