Tytuł postu to pierwsza luźna uwaga na temat podróży
Jedenastego Doctora i jego towarzyszy. Czy tylko mi się wydaje, czy scenarzyści
się uparli by w każdym odcinku Rory w ten lub inny sposób wyzionął na moment
ducha, by znowu powrócić do świata żywych (albo odniósł poważne obrażenia czy
to fizyczne czy psychiczne)? Koniec uwagi.
SPOJLERY WIELKOŚCI WSZECHŚWIATA!!!
“Let’s Kill Hitler” by Steven Moffat
Wiemy już kim jest River Song, wiemy również, że została
zaprogramowana by zabić Doctora. Nie wiemy jednak dlaczego ona i dlaczego ma go
zabić, gdyż ciągle nie znamy pytania, na które wszyscy boją się poznać
odpowiedź.
River wraca do życia naszych bohaterów, ale nie jako osoba
której moglibyśmy się spodziewać. Żeby było ciekawiej nie wygląda tak jak
River, którą znamy i lubimy. Jako urocza psychopatka zmusza Doctora i Pondów by
zabrali ją w przeszłość do czasów III Rzeszy, by zabić Hitlera. Widać, że
wyobraźnia Moffata nie zna granic. Gdyby tego było mało nasi bohaterowie zamykają
Hitlera w szafie, jako że nie jest on w tym momencie ich priorytetem, a zajmują
się innym problemem. Otóż River po postrzale przyjęła nowe wcielenie i ukazała
się oczom Pondów jako River, którą już parę razy widzieli (oczywiście Doctor od
dłuższego czasu podejrzewał, że z przyjaciółką Pondów jest coś nie tak). Niestety
skoro River została zaprogramowana, aby zabić Doctora to zrobi wszystko by
dopiąć celu.
Odcinek ten cały czas trzyma w napięciu, aczkolwiek tytuł
mnie osobiście powstrzymywał parę dni od włączenia odcinka. Alex Kingston jest
niesamowita, jako River Song – psychopatka, jej interpretacja postaci to spacer
po krawędzi, jednak nigdy nie przekracza ona granicy dobrego smaku. Dlatego
postać River zyskuje na sympatii, a nie odrzuca od siebie widzów. Umierający
Doctor, który szukał ratunku w Tardis rozmawiając z interfejsem głosowym, przybierającym
formy osób mu bliskich, a które niestety kiedyś, w ten czy w inny sposób
skrzywdził, było niezwykle smutne. Pomysł na Teselecte w miarę przypadł mi do
gustu, aczkolwiek zadanie Teselecty było zgoła absurdalne i nie do końca jasne.
Bo jeśli mieli oni eliminować ludzi/kosmitów którzy popełnili ogromne zbrodnie,
to czy wtedy nie ingerują w przyszłość i czas ogólnie, jak również kto zajmuje
miejsce ludzi, których zabiją… Taka krótka refleksja. To jak Doctor nie umarł i
jak przyczyniła się do tego River i w rezultacie jak zmieniła ją ta sytuacja,
było trochę naciągane, nawet jak na formułę serialu sci-fi. Ale ogólnie odcinek
był ciekawym otwarciem drugiej połówki sezonu.
![]() |
A wszystko zaczęło się od kręgów w zbożu... |
“Night Terrors” by
Mark Gatiss
Odcinek ten nie przypadł mi do gustu. Nie podobał mi się
pomysł i nie podobało mi się wykonanie. Ani sytuacja rodziców chłopca/kosmity
mnie nie poruszyła, ani potwory, które niby straszyły owe dziecko/nie dziecko. Rozwiązanie
problemu również było nijakie, dlatego nie będę się nad tym rozwodziła.
![]() |
Jakoś wszystko tu jest nijakie, oprócz Doctora oczywiście. |
“The Girl Who Waited” by Tom MacRae
Jeden z lepszych odcinków w tym sezonie, o ile nie najlepszy
jeżeli chodzi o postać Amelii Pond. Nasi bohaterowie chcieli podziwiać piękne
widoki, a trafiają na planetę gdzie odbywa się kwarantanna. Przed nimi są drzwi
i dwa guziki, Doctor i Rory wchodzą do jednego pokoju, a że Amy się ociągała,
wcisnęła nie ten guzik co jej towarzysze, to weszła do innego pokoju. Dla niej
było to tragiczne w skutkach, gdyż w pokoju, w którym się znalazła czas płynął
inaczej, szybciej. Doctor stara się rozwiązać problem, ale niestety nie
wychodzi mu to tak, jakby chciał, czyli Pondowie znów muszą ponieść jakieś
konsekwencje.
Amy ufa Doctorowi i robi co ten jej polecił, czyli chowa się
tam gdzie nie znajdą jej roboty, które chcą ją wyleczyć, czyli potraktować
lekarstwem, które ją zabije. Szminką oznakowuje drzwi, by Doctor wiedział gdzie
jej szukać. Niestety z powodu innego strumienia czasu (?), Rory i Doctor
odczuwają upływający czas inaczej, a Amy inaczej. Gdy przybywają z ratunkiem,
Amy go już od nich nie chce, bo spędziła w samotności ponad 20 lat w nadziei,
że ją odnajdą. Podobał mi się pomysł, że szkłem/ lupą, która pozwalała Rory’iemu
widzieć młodą Amy i która umożliwiła rozmowę obu Amy. Zresztą stara Amy,
wojowniczka i wynalazca wzbudzała niekiedy więcej sympatii niż Amy, która
podróżuje z Doctorem. Faworytem tego odcinka był robot, który Amy przeprogramowała
by jej towarzyszył i którego nazwała Rory. W tym odcinku mamy wiele zwrotów
akcji, cały czas przeżywamy dramat bohaterów, a raczej jednej bohaterki –
starszej wersji Amy. Bo niestety paradoks paradoksem, ale nie można mieć
wszystkiego czego się pragnie, a wybór jakiego muszą dokonać bohaterowie nie
należy do najprostszych.
![]() |
“The God Complex” by
Toby Whithouse
Również bardzo dobry odcinek. Nasi bohaterowie trafiają do
hotelu, którego właścicielem jak się okazuje jest mityczny stwór, który karmi
się wiarą zwabionych ludzi/kosmitów i zabija ich, najpierw pokazując im ich
pokój. W pokoju mieści się to czego człowiek/kosmita najbardziej się obawia,
czego najbardziej się boi. Oczywiście trochę czasu zajmie Doctorowi domyślenie
się kto czyha na ich życie i co mu dostarcza mocy. Niestety gdy już się dowie,
dla niektórych może być już za późno.
Odcinek ten jest dobry z dwóch powodów. Po pierwsze widzimy,
czego najbardziej obawia się Amy. Gdy otwiera swój pokój, widzi siebie, małą
Amelię czekającą na Doctora, który się nie zjawia. Spotkanie z Doctorem wywarło
na rozwój Amy tak ogromny wpływ, że do tej pory, mimo że Doctor wrócił i że z
nim podróżowała, to Amy dalej boi się że Doctor ją zostawi. Niestety otworzenie
pokoju skutkowało tym, że stawało się kolejną ofiarą mitycznego stwora. Aby
zapobiec śmierci Amy, Doctor musi załamać wiarę Amy w niego. Rozumiem, że Amy
boi się że Doctor ją opuści, jednak uczucia jakim Amy darzy Doctora nie
nazwałabym wiarą, szczególnie po tym co stało się w Demon Run i po tym jak
Doctor, w praktyce zawiódł ją w historii pokazanej w poprzednim odcinku. Drugi
powód, dlaczego ten odcinek jest dobry, to fakt, że Doctor zdaje sobie sprawę
jak samolubny był chcąc mieć Amy przy sobie. Dostrzega, że dla niego najgorszą
rzeczą, jaka może się przydarzyć, to stracenie Pondów na zawsze, to że mogliby
zginąć przez niego byłoby dla niego nie do wytrzymania. Dlatego postanawia dać
Pondom szansę na prowadzenie zwykłego, ludzkiego życia. Rozstanie Doctora z
Pondami, a przede wszystkim z Amy, to jedna z najbardziej wzruszających scen w
tym sezonie.
![]() |
Jeden ze smutniejszych odcinków w sezonie. |
“Closing Time” by Gareth Roberts
Odcinek można zaliczyć do udanych, jednak bez Pondów to już
nie to samo. Doctor odwiedza swojego starego przyjaciela Craiga. Początkowo
robi to w celu towarzyskim, niestety okazuje się, że w miasteczku, w którym
mieszka Craig pojawili się Cybermani i Doctor czy chce/ czy bardzo nie chce (miał
nie mieszać przyjaciół w kłopoty) postanawia rozprawić się z kosmitami.
W odcinku jest sporo udanych gagów, jednak po poprzednim
odcinku ten można określić mianem przeciętny. Dlaczego? Bo akcja momentami się
dłużyła, bo historia była taka sobie, a na dodatek nie przebolałam jeszcze
opuszczenia przez Doctora Pondów.
![]() |
Dali Doctorowi plakietkę, żeby nie zapomniał jak się nazywa. Jakże miło z ich strony. |
“The Wedding of River
Song” by Steven Moffat
Doctor wie, że musi zginąć, ale nie wie dlaczego. Dlatego
krąży po wszechświecie w poszukiwaniu odpowiedzi na ciągle frapujące go
pytanie, „dlaczego on i dlaczego teraz?”. W czasie kiedy Doctor szuka
odpowiedzi, River też nie próżnuje. Zmuszona przez Ciszę do zabicia Doctora i
wsadzona w kombinezon kosmonauty z pierwszego odcinka tego sezonu, River nie
daje za wygraną i doprowadza do tego, że Doctor nie ginie z jej rąk nad
jeziorem w Utah. Niestety w ten sposób doprowadza do zatrzymania czasu, a
dokładniej wszystko zaczyna się dziać jednocześnie. Dlatego Churchill odwiedza
Kleopatrę, a w parku latają pterodaktyle (czy wspominałam już, że wyobraźnia
Moffata nie zna granic?). Doctor trafia do więzienia, a River i Amy pracują nad
tym by Doctor nie musiał zginąć, a Cisza żeby przestała istnieć.
Odcinek jest niezwykle ciekawy i pokręcony. Ogląda się go
bardzo dobrze, a jedyną jego wadą jest to, że nie składa się z dwóch odcinków. Podobała
mi się siedziba jaką obrała sobie River i Amy, trzeba przyznać, że z piramidą
im do twarzy. Jak to zwykle przy wszelkich manipulacjach z czasem bywa,
najbardziej oberwało się Rory’iemu, no bo komu jak nie jemu. Ślub River i Doctora w tak dramatycznych
okolicznościach był świetnie zagrany, a wykorzystanie Teselecty mistrzowskie.
Niestety śmierć jest nieuchronna, a może jednak nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz