poniedziałek, 15 września 2014

Captain America: The Winter Soldier, czyli jestem pod wrażeniem

Nie wiem czy powinno się zaczynać wpis od takich stwierdzeń, ale zacznę, bo kto mi zabroni. Nie przepadam za Kapitanem Ameryką. Nic nie mam do tego superbohatera, ale Chris Evans w wersji blond nie przekonał mnie do siebie ani podczas seansu Avengersów ani podczas seansu Kapitana Ameryki: Pierwsze Starcie. Po prostu Kapitan był nudny i taki dobry i prawy, a jego jedyną wadą było nie nadążanie za współczesnymi czasami. Stąd nie miałam zbyt wielkich oczekiwań kiedy siadłam przed ekranem komputera by obejrzeć Kapitana Amerykę 2. Jakie było moje zdziwienie gdy film się skończył, a ja ani razu przez ponad dwie godziny nie spojrzałam na zegarek, ani nie sprawdziłam ile czasu zostało do końca filmu.

Muszę przyznać, że jak na tego typu film fabuła była trochę zwiła. Spodziewałam się historii prostej jak drut, a tutaj scenarzyści uraczyli widzów dość skomplikowanym ciągiem rozumowym (albo mój mózg w pewnym momencie stwierdził, że nie chce mu się słuchać czyjegoś patetycznego monologu o władzy i uciekły mi jakieś związki przyczynowo-skutkowe). Tak więc HYDRA urosła w siłę w szeregach SHIELD. Nikt nie jest bezpieczny, a Kapitan nie ma zielonego pojęcia komu może zaufać. Steve postanawia zjednoczyć siły z Natashą i razem z nią i Samem/Falconem stawić czoła HYDRZE i pewnemu sowieckiemu agentowi zwanemu Zimowym Żołnierzem.



Dużym plusem filmu jest niezły scenariusz i dobra reżyseria. Wspominałam w poprzednim akapicie że mogły mi uciec jakieś związki przyczynowo-skutkowe, ale prawda jest taka, że polityczne przepychanki i HYDRA niezbyt mnie interesowały w tym filmie. Dzielni główni bohaterowie walczyli przeciw tym złym i jakoś mało mnie obchodziło do jakiej organizacji należy ów zły, bo przecież chodziło głównie o zdobycie przez HYDRĘ władzy, a jak, gdzie i z iloma intrygami w trakcie, to już dla mnie było trochę naciągane, stąd mało uwagi temu poświęciłam. Raczej nie powinno się tak oglądać filmów, ale nie mogłam nic poradzić na to, że czekałam do konfrontacji Kapitana z Zimowym Żołnierzem. Ten wątek był dla mnie najciekawszym, obok wątku z Furym i zespołem: Kapitan, Czarna Wdowa i Falcon ratujący świat. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć, że w filmie grał Robert Redford, ale przecież nie od dziś wiadomo, że Redford w nazwijmy to thrillerach politycznych sprawdza się idealnie, więc i tu wypadł przekonująco. Mimo to, jego wątek interesował mnie najmniej, ale może to dlatego że nie przepadam za filmami o polityce. Wracając jednak do głównego tematu tego akapitu, powinnam napisać coś o reżyserii. Bracia Russo według mnie nakręcili połączenie thrillera politycznego z filmem o superbohaterach i wyszło im to bardzo dobrze. Akcja nie pędzi jak szalona, ale to nie znaczy, że widz będzie się nudził, wręcz przeciwnie cały czas się coś dzieje i cały czas widz dostaje jakieś skrawki informacji, które powoli składają mu się w całość. Jak dla mnie to jeden z lepszych fabularnie filmów Marvela.



Kolejną zaletą filmu są sceny walki. Oczywiście towarzyszą im bardzo dobrze wkomponowane efekty specjalne, ale nie przysłaniają one ciekawej „choreografii pojedynków” (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Sposób kręcenia tych scen również zasługuje na duży plus. Nie cierpię kiedy w tego typu scenach kamera lata jak szalona, a ja przestaję się orientować co się dzieje, a od drgającego obrazu zaczyna mnie boleć głowa, co sprawia że jest mi wszystko jedno kto wygra. Reżyserzy, aktorzy i dublerzy postarali się by sceny te wypadły na ekranie widowiskowo i by widz mógł śledzić poczynania bohaterów, a nie oglądać chaos. Zapewne wymagało to dużo większego nakładu pracy, ale zdecydowanie się to opłaciło. Tak jak w każdym filmie Marvela i w tym nie brakuje dwóch ważnych elementów. Są to oczywiście świetne efekty specjalne i trafiony humor. Osobiście bardzo bawiła mnie Czarna Wdowa szukająca dziewczyny Kapitanowi.



Na początku tego wpisu napisałam, że nie przepadam za postacią Kapitana Ameryki. Jeżeli myślicie, że druga odsłona przygód Kapitana przekonała mnie do tej postaci to macie rację. Może nie stałam się fanką Kapitana, ale na pewno zaczęłam go lubić. Przede wszystkim dlatego, że w końcu twórcy pokazali tę postać jako człowieka, a nie wielkiego bohatera, legendę która podczas drugiej wojny światowej uratowała świat i przeżyła kilkadziesiąt lat w lodzie i która po tym wszystkim przywdziała swój kostium i stanęła w szranki z najeźdźcą z Asgardu. Steve nareszcie zaczął być postacią myślącą, która potrafi powiedzieć nie i która nie jest na wskroś dobra i uczynna. Kapitan Ameryka 2 utwierdził mnie też w przekonaniu, że Czarna Wdowa powinna dostać swój film. Uważam, że historia tego jak Natasha trafiła do KGB, a potem do SHIELD jest ciekawą historią na oddzielny film. Szkoda tylko, że Marvel nie ma takiego filmu w planach. Aby zakończyć moje dywagacje o trójce bohaterów z tego filmu, powinnam wspomnieć o Falconie. Anthony Mackie wcielający się w tę postać bardzo fajnie zagrał oraz dobrze zgrał się z duetem Johansson - Evans.



Skoro film ten nosi podtytuł Zimowy Żołnierz, to powinnam napisać też coś o tym panu. Bardzo podoba mi się postać Zimowego Żołnierza i nie, nie są tylko i jedynie względy estetyczne, chociaż muszę stwierdzić, iż Sebastian Stan prezentuje się nader dobrze (zapytajcie mojej przyjaciółki ;) ). Dla mnie ciekawe jest to, że aktor mając tak mało kwestii mówionych, potrafił stworzyć postać, która wzbudza aż tyle emocji. W praktyce podczas seansu cały czas czekałam na konfrontację Kapitana z Zimowym Żołnierzem, w której ten drugi nie nosi maski. Cały czas chciałam wiedzieć jak zakończy się ten wątek i co stanie się z ów Żołnierzem. Muszę przyznać, że scenarzyści pozytywnie zaskoczyli mnie takim zakończeniem i chyba pierwszy raz od bardzo dawna jestem ciekawa co będzie w kolejnym filmie Marvela i mogę powiedzieć że czekam na trzecią część przygód Kapitana.


Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Na kolejną część przygód Rogersa będę musiała trochę poczekać, ale twórcy dwójki przekonali mnie, że warto czekać. Na szczęście po drodze Marvel zaplanował kilka filmów, więc raczej moje czekanie będzie mocno urozmaicone.


2 komentarze:

  1. muszę zapoznać się z tymi filmami...Profesjonalna opinia i analiza, którą miło się czyta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam filmy Marvela, bo to niezły kawałek kina rozrywkowego, chociaż nie wszystkim takie kino odpowiada ;)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa ;)

      Usuń