piątek, 21 sierpnia 2015

In your eyes, czyli film z Zoe Kazan znowu nie zawodzi

Nie wiem czy pisałam już o tym na tym blogu, ale uwielbiam filmy z Zoe Kazan. Każdy film z jej udziałem, po który sięgam okazuje się być dobrym filmem, a na dodatek filmem, który na pewno poprawi mi nastrój. Do tego zazwyczaj są to produkcje z naprawdę ciekawą fabułą, która w najważniejszych momentach nie zawodzi. Moim skromnym zdaniem uważam, że Kazan jest aktorką, której karierę warto jest śledzić, bo dziewczyna ma nosa do wybierania ciekawych produkcji. Stety czy może dla niektórych niestety, są to w większości produkcje niskobudżetowe, co mi zupełnie nie przeszkadza, bo lubię indie movies, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy przepadają za filmami pokazywanymi na festiwalach typu Sundance. Czasami jednak warto jest zrobić wyjątek i skusić się na takiego „indyka”, gdyż można się pozytywnie zaskoczyć. Takim właśnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem może się dla niektórych okazać In your eyes.

Film Briana Hilla, do którego scenariusz napisał Joss Whedon, opowiada historię dwójki obcych sobie ludzi, między którymi rodzi się dziwna, telepatyczna więź. Owa więź mentalna i emocjonalna sprawiła, że życie Rebecki i Dylana nigdy nie było normalne i raczej już normalne nie będzie, gdyż owej więzi najwidoczniej nie da się zerwać.

Z opisu fabuły można wywnioskować, iż przede wszystkim In your eyes jest filmem sci-fi, a na dodatek owa więź w dużym stopniu przypomina pomysł wykorzystany w Sense8. Oba te stwierdzenia są jednak mocno naciągane. Napisana przez Whedona historia to w dużej mierze romans i dramat, który wykorzystuje w mocno okrojonym stopniu pomysł rodem ze sci-fi, a niżeli film od a do z z gatunku sci-fi. Co zaś się tyczy owej więzi, to owszem pomysł jest bardzo podobny do tego, wykorzystanego w produkcji Netflixu, ale wykonanie zupełnie inne. Rebecca i Dylan mogą odczuwać te same emocje, mogą widzieć świat oczami drugiego, ale nie mogą zobaczyć siebie nawzajem. To coś w stylu stałego połączenia telefonicznego, w pakiecie z emocjami.



Skoro wyjaśniłam te dwa zagadnienia, to z czystym sumieniem mogę napisać, że Whedon kupił mnie swoją historią, a Hill przeniósł ją na ekran w tak sprawny sposób, że nie mogłam oderwać wzroku od ekranu komputera, dopóki nie zobaczyłam napisów końcowych. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale In your eyes jest jednym z tych filmów, podczas oglądania których nie sposób jest się nie uśmiechać. Opowiadana historia, sposób jej przedstawienia i ukazania na ekranie (zdjęcia w tym filmie są naprawdę bardzo dobre) jest bardzo wciągająca, a do tego wykreowani bohaterowie są tak sympatyczni, że seans tego filmu może niejednemu marudzie poprawić humor. 



Na koniec nie mogę nie napisać o aktorach wcielających się w główne postaci. Rebecca w wykonaniu Zoe Kazan, to zagubiona dziewczyna, która utknęła w związku z mężczyzną, który na każdym kroku traktuje ją jak głupiutkie zwierzątko. Z jednej strony troszczy się o nią, aż nazbyt przesadnie, a z drugiej strony wie, że dziewczyna jest dość słaba psychicznie, więc wykorzystuje to na każdym kroku, sprawiając by jej samoocena spadała do poziomu zerowego. Z kolei Dylan, grany przez Michaela Stahl-Davida, to inteligentny chłopak, któremu w życiu nie wyszło, którego złe towarzystwo ściągnęło na niewłaściwe tory. Teraz kiedy Dylan chce wrócić na dobrą ścieżkę, przeszłość nie daje mu o sobie zapomnieć. Kazan i Stahl-David grają koncertowo, a na dodatek jest między nimi taka chemia, że nie trudno uwierzyć w ich miłość na odległość.

Jeżeli więc nie przepadacie za kinem indie, ale ten wpis Was chociaż trochę zachęcił do obejrzenia In your eyes, to dajcie temu filmowi szansę. Może i Wam poprawi nastrój równie dobrze jak i mi.


4 komentarze:

  1. Napewno obejrzę! Dziwię się że nie słyszałam jeszcze o tym filmie, to są moje klimaty ;)

    http://secondlife-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zachęciłam do obejrzenia tego filmu :)

      Usuń
  2. Ja bardzo lubię kino indie w dobrym wydaniu. I wstyd się przyznać, ale z Zoe nie widziałam żadnego filmu, w którym grałaby główną rolę ;) Ale chętnie po coś sięgnę, chyba najpierw "What if". Podejrzewam, że może to być dobry wybór na randkę z chłopakiem!
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "What if" jest bardzo dobrym filmem. Polecam jeszcze "Ruby Sparks", gdzie Zoe Kazan gra główną rolę ;)

      Usuń