niedziela, 6 grudnia 2015

Before We Go, czyli Chris Evans w roli reżysera

Już od dłuższego czasu wyznaję zasadę, że jeżeli nie wiem co obejrzeć, a nie mam ochoty ani na żadne klasyki ani też na żadne superprodukcje, to wieczór najprzyjemniej spędzę przy filmie wygrzebanym z kategorii „indie movie”. Niby są to niskobudżetowe produkcje, w których nie będzie niesamowitych zwrotów akcji, mistrzowskich intryg, wybuchów czy też superbohaterów, ale w większości przypadków będzie ciekawa historia, której tak naprawdę nie potrzeba tej całej otoczki. Bo jak wiadomo, dobra historia z pomocą dobrej gry aktorskiej zawsze się obroni. Odstępstwem od tej reguły zdecydowanie nie jest Before We Go, czyli reżyserski debiut Chrisa Evansa.

Before We Go to historia dwójki nieznajomych, którzy poznają się pewnej nocy na nowojorskim dworcu. Ona została okradziona, a jedyne co pozostało jej w kieszeni to bilet na pociąg do domu, na który niestety nie zdążyła. On przyjechał do miasta na przesłuchanie do zespołu, ale tego wieczoru miał spotkać się ze znajomym na imprezie, jednak mężczyzna wolał grać na dworcu niż dotrzeć pod wskazany adres. Ona i on, oboje zagubieni, oboje na życiowym zakręcie, tej jednej nocy krążąc po mieście, dzięki wzajemnej pomocy może znajdą swoją drogę.

Po wstępnym zapoznaniu się z fabułą tego filmu można dojść do bardzo prostego wniosku. Tego typu produkcji w historii kina było już naprawdę sporo. Po co więc bazować znowu na tym oklepanym schemacie? No cóż, odpowiedź jest prosta. Bo przede wszystkim ten schemat się sprawdza i tak naprawdę tylko punkt wyjścia tych wszystkich historii jest taki sam, potem już każda idzie swoim torem. Nie inaczej dzieje się w przypadku Before We Go. Film zaczyna się w takim miejscu, w którym bohaterowie nic o sobie nie wiedzą, ale i my, jako widzowie też nie mamy o nich żadnej wiedzy. Kiedy więc bohaterowie się poznają i zaczynają sobie ufać na tyle by zdradzić jakieś osobiste informacje ze swojego życia, my również mamy szansę dowiedzieć się czegoś o nich i po kolei dopasowywać brakujące puzzle do naszej układanki. To bardzo duży plus tego filmu, bo tak naprawdę taki zabieg sprawia, że historia ta staje się choć trochę bardziej prawdziwa. Dla mnie kolejną zaletą tego filmu jest ładunek emocjonalny jaki ze sobą niesie. Jeżeli jednak po tym stwierdzeniu oczekujecie, że Before We Go jest jakimś genialnym melodramatem czy też dramatem, to srogo się rozczarujecie. Film Evansa to po prostu dobry film, w którym bohaterowie muszą stawić czoła dość przyziemnym problemom, które jak dobrze wiemy, często spędzają nam sen z powiek i czasami wysysają z nas więcej energii, niż wydawałoby się że powinny. 



Jeżeli chodzi o grę aktorską to jestem pod wrażeniem występu i Chrisa Evansa i Alice Eve. Evans w mojej filmowej świadomości zadomowił się oczywiście jako Kapitan Ameryka oraz jako aktor, który grywa w dość średnich komediach romantycznych. Oczywiście jego bohaterowie są zawsze wręcz arogancko pewni siebie, a mimo to uroczy i czasami niezdarni, co dość zabawnie współgra z tym, jak Evans wygląda. Grany przez niego bohater w Before We Go z jednej strony nie bardzo różni się od przed chwilą wspomnianego typu postaci, ale z drugiej strony jest też zupełnie inny. Wiem że to nie ma sensu, ale Nick to taki mix Kapitana Ameryki z uroczym gościem z komedii romantycznej i Chris Evans gra go bardzo dobrze. Z kolei partnerująca mu Alice Eve jako Brooke, czyli dziewczyna z tajemnicą, wypada równie dobrze. Co jednak jest najważniejsze, między tą dwójką wywiązała się świetna chemia na ekranie, która zdecydowanie podwyższyła jakość odgrywanej przez nich historii. 

Jeżeli więc nie macie pomysłu co obejrzeć w ramach wieczornego seansu, to nieśmiało proponuję Wam Before We Go. Będzie trochę śmiechu, trochę wzruszeń, a w rezultacie nie spostrzeżecie się kiedy minęło Wam półtorej godziny z życia.

6 komentarzy:

  1. jak ja lubię ten film, oglądałam już 3 razy :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że lubisz :) Ja na razie obejrzałam raz, ale pewnie do końca roku jeszcze z raz go obejrzę :D

      Usuń
  2. Dość nie dawno czytałam o tym filmie i mnie zaintrygował, choć za takimi historiami nie przepadam. Dla Chrisa obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach ten film, widziałam już wiele cytatów z niego i wszystkie mi się podobały :) I faktycznie, takiego typu filmów było już bardzo wiele, ale zawsze można znaleźć w nich coś nowego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresowałaś mnie, chętnie poznam:)Mimo, że to "oklepany" schemat, jeśli jest ciekawa historia i chemia - to z przyjemnością poddam się klimatowi:)

    OdpowiedzUsuń