czwartek, 14 stycznia 2016

The Shannara Chronicles, czyli serial fantasy spod szyldu MTV

Kiedyś stwierdziłam, że jestem w stanie obejrzeć każde dziadostwo jakie wyprodukuje telewizja. Nie wiem, czy to oznaka mojej odwagi, zaufania do twórców czy też głupoty, ale jeżeli stwierdzę, że chcę coś obejrzeć to po prostu to obejrzę nie sugerując się opiniami innych. Bo blogowanie o filmach i serialach nauczyło mnie tego, że nie zawsze wychwalany przez wszystkich film mi się spodoba i nie zawsze film z niską oceną okaże się gniotem w moim odczuciu. Jak to się mówi, nic co popkulturowe nie jest mi obce, czy jakoś tak podobnie. Z tych właśnie względów postanowiłam obejrzeć pierwsze cztery odcinki nowego serialu MTV. Nie jest to pierwszy serial tej stacji, na jaki się skusiłam. Nadal lubię oglądać Teen Wolfa, chociaż nie prezentuje się już tak dobrze jak w poprzednich sezonach i kiedyś oglądałam Faking it. Jak się więc ma sytuacja z The Shannara Chronicles? Otóż zadziwiająco dobrze, jeżeli jesteście w stanie przetrwać dwa pierwsze odcinki, ale o tym po kolei.

The Shannara Chronicles z tego co zdążyłam się zorientować bazuje na cyklu powieści Terry'ego Brooks'a, które traktują o wydarzeniach rozgrywających się w tzw. Czterech Krainach. Mamy święte drzewo, które oddziela świat żywych od świata, w którym zostały uwięzione demony. Drzewa strzeże bodajże 7 opiekunów, którzy zostają wyłonieni w zawodach. Niestety okazuje się, że święte drzewo zaczyna umierać, a z każdym spadającym liściem, do świata żywych przedziera się jeden demon. Na barki młodej elfiej księżniczki, która zostaje opiekunką drzewa, spada brzemię znalezienia magii, która uratuje drzewo, a tym samym uratuje świat. 



Od pierwszych minut trwania pilota twórcy uderzają w widza dużą liczbą postaci i wątków. Każda postać ma imię, ma swoją historię, większą lub mniejszą, jest z kimś spokrewniona bądź też jest przodkiem jakiegoś bohatera. Natłok informacji jaki serwują twórcy serialu w ciągu 80 minut jest ogromny. Bo oprócz tych wszystkich postaci, widz dostaje także podstawowe informacje o świecie, w którym rozgrywają się wydarzenia, krótką lekcję historii, a także obowiązkowe wprowadzenie do teraźniejszych wydarzeń. A dzieje się już od pierwszych minut pilotażowego odcinka. Niestety ta szybkość z jaką twórcy serialu chcieli zapoznać widza ze światem Czterech Krain jest po prostu za duża, a co za tym idzie te 80 minut, na które składają się dwa pierwsze odcinki, jest bardzo chaotyczne i tak średnio składa się w logiczną całość. Momentami miałam wrażenie, że te wszystkie wątki są od siebie tak bardzo oderwane, że nie ma mowy żeby się potem sensownie złączyły. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie te wątki nabierają większego sensu w trzecim odcinku, a i cała historia, która ma zostać opowiedziana w serialu, zaczyna mieć swój solidny początek. 



Wiem, że dobrą zachętą do obejrzenia serialu, nie jest powiedzenie komuś że trzeba przeboleć pierwsze dwa odcinki i potem będzie z górki. Cóż, ja należę do tego grona osób, które porzucają seriale po więcej niż jednym odcinku, więc dla mnie to nie problem. Wychodzę z założenia, że skoro zmarnowałam czy też poświęciłam czas na obejrzenie pilota jakiegoś serialu, to równie dobrze mogę sprawdzić czy dalej jest tak samo źle, czy może następuje tendencja zwyżkowa. Po co to piszę? Bo dla mnie The Shannara Chronicles po odcinku trzecim i czwartym wskoczyło na listę „guilty pleasures”. Oczywiście widzę jak głupiutkie młodzieżowe fantasy wyłania się z tego serialu (ten komentarz odnosi się jedynie do serialu, nie do książek, których nie czytałam), ale jednocześnie mam zbyt dużo radochy z oglądania go, żeby zrezygnować. Dawno nie oglądałam serialu w stylu „high fantasy” i oglądając The Shannara Chronicles przypomniałam sobie jak dobrze bawię się podczas seansu takich produkcji. 



Trzeba jednak pamiętać, że serial wyprodukowała stacja MTV, a co za tym idzie głównym odbiorcą serialu jest młodzież i młodzież starsza. Nie jest to więc produkcja poziomu Gry o Tron, nawet nie wiem czy wolno mi jest przeprowadzić takie porównanie, a raczej celowałabym bardziej w Merlina BBC czy też The Legend of the Seeker. Zasiadając więc do seansu tego serialu należy więc znacznie obniżyć swoje oczekiwania. Zadziwiający jest jednak poziom efektów specjalnych w tym serialu. Spodziewałam się czegoś naprawdę dużo gorszego, a dostałam całkiem przyzwoite efekty. To samo tyczy się pracy kostiumografów i ludzi od charakteryzacji. Cóż, czasami stroje elfiej księżniczki Amberle są mało praktyczne i zapewne mało wygodne, ale aktorka bardzo ładnie w nich wygląda. Nie rozumiem tylko dlaczego trolle noszą coś na kształt maski przeciwgazowej i przypominają tych złych doktorów z obecnego sezonu Teen Wolfa, ale że elfy prezentują się nader ładnie (chociaż odbiegają wizerunkiem od elfów z LOTR, co chyba można zaliczyć na plus), to nie będę się przyczepiać do takich szczegółów.



Aktorstwo jednak w tym serialu odrobinę kuleje. Nie jest najgorzej, ale zdecydowanie mogłoby być lepiej. Zacznę może od Austina Butlera, który wciela się w postać Wila, potomka Shannary. Szczerze mówiąc nie wiem kto stwierdził, że ten aktor nadaje się na pół-elfa. Dla mnie Butler ma tak współczesną urodę, że zupełnie nie pasuje do świata fantasy. Nie dość że w swoim stroju wygląda tak, jakby wybierał się na bal w Halloween, to na domiar złego luzacki styl jakim obdarzył Wila jest według mnie bardzo nie na miejscu. Po czterech odcinkach już mi się w miarę opatrzył, ale nadal uważam, że to był zły wybór castingowy. Z kolei Poppy Drayton wypada całkiem nieźle w roli Amberle. Jednak spośród młodych aktorów najlepiej prezentuje się Ivana Baquero wcielająca się w postać Eretrii. Zapewne dlatego, że jak na razie grana przez nią bohaterka jest najciekawszą postacią, z przedstawionego przez twórców serialu panteonu bohaterów, a do tego aktorka świetnie wypada w graniu zadziornej, odważnej i zdeterminowanej w odzyskaniu swojej wolności dziewczyny. Co mnie zaskoczyło w odniesieniu do Ivany Baquero to fakt, iż widziałam ją już uprzednio na ekranie i to w nie byle jakiej produkcji. Mianowicie aktorka grała główną rolę w Labiryncie Fauna. Jeżeli nie widzieliście tego filmu, to koniecznie nadróbcie tę zaległość. Wracając jednak do obsady The Shannara Chronicles chciałam jeszcze na koniec wspomnieć o Manu Bennett'cie, który wciela się w postać Allanona, druida. Bennett to kolejny genialny wybór castingowy. Czy to był sarkazm w poprzednim zdaniu? Raczej tak, a raczej na pewno tak. Może to tylko moje dziwne odczucia, ale w mojej głowie druidzi to nie są mocno umięśnieni goście, którzy mówią niskim, zachrypniętym głosem w taki sposób, że ma się człowiek ochotę odwrócić i uciekać gdzie pieprz rośnie. Mimo to Manu Bennett nie gra źle, po prostu do tej pory miałam inne wyobrażenie o druidach.

The Shannara Chronicles to nie jest najlepszy serial fantasy jaki widziałam, ale to serial który zdecydowanie może stać się takim moim „guilty pleasure”. Po pierwszych dwóch odcinkach, w których było sporo chaosu, wydaje mi się, że w końcu akcja się ustabilizowała i teraz będzie podążać w miarę prostą ścieżką, nie zbaczając zbytnio na boki i nie dorzucając ni z tego ni z owego kolejnych bohaterów. Mam nadzieję, że będzie z tej historii kawałek dobrego młodzieżowego serialu fantasy, który przetrwa dłużej niż jeden sezon, mimo że na razie jest sporo elementów nad którymi trzeba niestety dalej popracować.


A Wy oglądacie The Shannara Chronicles? Co myślicie o pierwszych odcinkach?


9 komentarzy:

  1. Ja na razie mam za sobą te dwa pierwsze odcinki i stwierdziłam, że naprawdę jest nieźle. Podobno książka Brooksa robi wrażenie, więc podwaliny mają mocne.
    Co do aktorów to zdecydowanie zgadzam się co do Willa. W tej czapce wyglądał jakby dopiero wyszedł z jakiegoś naszego liceum, a nie jak półelf z innego świata :P Amberlee podoba mi się bardzo, a co do Eretrii to uważam, że ma bardzo ciekawą rolę, jednak w pierwszym odcinku zgrzytały mi przy niej rozwiązania scenariuszowe. Takie nienaturalne odzywki. Ale może dalej będzie lepiej.
    I tak, też po obejrzeniu sprawdzałam obsadę i się zdziwiłam, że gra ją dziewczynka z Labiryntu Fauna! To jeden z moich ulubionych filmów :)
    Z druidem to się nie zgodzę, bo uważam, że aktor jest świetnie dobrany. Podoba mi się takie inne podejście do tematu, czyli silny czarodziej, a nie jakiś staruch z brodą :D Przynajmniej jest oryginalnie.
    Na razie nadrabiam "Galavanta" (jak nie widziałaś - polecam, kuuuupa zabawy :D) i ogarniam studia, ale na pewno będę kontynuowała przygodę z Shannarą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Eretria miała czasami strasznie sztuczne kwestie do wypowiedzenia. W ogóle miałam wrażenie, że w niektórych scenach bohaterowie ze sobą nie rozmawiają, a wypowiadają przypadkowe zdania, które mają niby tworzyć sensowną rozmowę.
      Cóż, ja Bennetta widziałam w Spartacusie gdzie grał gladiatora i może dlatego teraz nie pasuje mi jako druid ;)
      "Galavanta" jeszcze nie widziałam, ale chyba w końcu zacznę oglądać ten serial, przyda mi się odrobina śmiechu ;)

      Usuń
  2. Zamierzam w weekend zobaczyć te pierwsze odcinki serialu. Zwiastun zrobił nam ogromne wrażenie, co jest w moim przypadku (osoby mało serialowej) rzadkością. Słyszałam dobre opinie, więc zobaczymy czy się zachwycę czy porzucę serial ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :) Ja czekam do lutego na następne odcinki :)

      Usuń
  3. Obejrzałam te dwa pierwsze odcinki i właśnie nie wiedziałam, czy iść z tym dalej, czy nie. Było w porządku, ale jakoś tak... Właśnie, może trochę za bardzo chaotycznie. Ale chyba mnie przekonałaś, obejrzę kolejne odcinki, gdy znajdę trochę czasu (bo następne dwa tygodnie zapowiadają się pod tym względem strasznie).
    Mnie też pod względem gry aktorskiej z trójki głównych bohaterów najbardziej podobała się Ivana Baquero, zobaczymy, co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. znajome cos tam wspominaly o tym serialu ze calkiem fajny ale jakos mnie nie ciagnie xD jestem chyba za stara xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam za stara ;) Ja uważam, że nigdy nie jest się za starym na oglądanie bajek Disneya i czytanie książek/oglądanie filmów i seriali z szeroko pojętej fantastyki ;) Ale fakt, jeżeli nie gustujesz w takich klimatach, to szkoda czasu na taki serial ;)

      Usuń
  5. Przyznam się zupełnie szczerze, że pokochałam serial już od pierwszego epizodu choć troszkę było tam wątków według znanych schematów. Teraz w kolejnych odcinkach zrobiło się bardzo, ale to bardzo ciekawie :) Trio w akcji - to dopiero będzie! Nie mam pojęcia, jak oni się zgrają, jak sobie na nowo zaufają - ale oglądać będę na 100%!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie widziałam tak przypadkowej drużyny jak to trio, ale to daje wiele ciekawych rozwiązań fabularnych, więc również mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach będzie bardzo ciekawie :)

      Usuń