
Telewizja NBC ma to do siebie, że seriale obyczajowe mają
ostatnio problem z zagoszczeniem na dłużej na ich antenie. Stąd wypadałoby się
zatrzymać i napisać parę słów o produkcji, która wystartowała w tym roku,
dostała szansę na pokazanie całego sezonu oraz zielone światło na realizację
drugiego. Mowa tu o Smash, serialu, który zagląda za kulisy tworzenia
broadwayowskiego musicalu. Tematyka ciekawa, ale bądźmy szczerzy nie jest to
tematyka, która zainteresuje rzeszę widzów. Bo o ile w Stanach i Wielkiej
Brytanii musicale są w miarę popularne to w innych krajach nie zajmują aż tak
wysokiej lokaty w popkulturalnym świecie. Skąd więc ten „sukces” serialu?
Po pierwsze wydaje mi się, że gdyby nie sukces Glee, Smash
nie miałoby racji bytu, prawdopodobnie w najlepszym wypadku skończyłoby się na
kilku odcinkach. I kiedy Glee spuściło z tonu w trzecim sezonie na horyzoncie
pojawiło się Smash i podkradło część widowni Glee. Smash reklamowane było jako
Glee dla dorosłych, ale naprawdę nie wiem skąd to porównanie bo oprócz tego, że
oba seriale kręcą się wokół tematyki musicalowej to są od siebie bardzo różne.
Głównym wątkiem serialu jest ukazanie mechanizmu powstawania
musicalu: znalezienie odpowiedniego tematu, który trafi do widowni i dostarczy
ciekawych pomysłów na piosenki, znalezienie odpowiedniego reżysera, trudności
związane z wyprodukowaniem musicalu, pozyskaniem sponsorów oraz problemy ze
znalezieniem gwiazdy, która przyciągnie widownię i sprawi, że właśnie ten
musical stanie się kolejnym hitem na Broadwayu. Wszystko to zostało świetnie
wykorzystane do opowiedzenia historii bohaterów odpowiedzialnych za
poszczególne etapy tworzenia kolejnego „dzieła”. I tu trzeba przyznać, że
obsada serialu została dobrana naprawdę dobrze.
![]() | ||||||||
Która Marilyn wygra? |
Mimo początkowych zgrzytów w grze Katharine McPhee jej
bohaterka w trakcie kolejnych odcinków staje się coraz bardziej znośna. Grana
przez nią postać Karen Cartwright jest prostą, naiwną dziewczyną, wychowaną w
małym miasteczku, która przyjeżdża do NY żeby zostać gwiazdą. Oczywiście
wszystko idzie jak po grudzie. Kolejne castingi się nie udają, rodzice nie są
zachwyceni drogą życiową jaką wybrała ich córka. Jedynie chłopak Karen jest
przy niej i wspiera ją w jej dążeniu do zostania gwiazdą Broadwayu. Przeciw
niej do walki o rolę w nowo tworzonym musicalu staje Ivy Lynn, w tej roli Megan
Hilty, która zasłynęła rolą Glindy w Wicked. Ivy to dziewczyna, która już od
dłuższego czasu próbuje zabłysnąć w świetle reflektorów i która wie czego chce.
Dla roli jest gotowa na wszystko. Mimo, że nie powinniśmy jej lubić, to postać
ta w pewnym stopniu wzbudza sympatię widza i nie do końca wiadomo której z
bohaterek mamy kibicować.
Jednak wydaje mi się, że jeżeli chodzi o sympatię widza, to
jej większość kradnie bohaterka grana przez Debre Messing. Oglądając z nią
kolejne sceny chcemy żeby jej się wszystko udało. Żeby wraz z Tomem (Christian
Borle) stworzyli genialne piosenki oraz aby ich musical okazał się wielkim
hitem. Anjelica Huston jako producentka, kobieta zraniona i zarazem dumna,
która chce udowodnić mężowi, że sama potrafi wyprodukować musical również budzi
sympatię, ale i szacunek. Najbardziej jednak zmienną postacią jest postać
reżysera grana przez Jacka Davenporta. Gburowaty, a za chwilę czarujący, cham a
następnie empatyczny i wrażliwy człowiek przy tym niezwykle charyzmatyczny.
Jego postać zmienia się jak w kalejdoskopie i to chyba jest jego największą
zaletą. Nigdy nie wiemy jak postąpi, kogo pochwali, a kogo zrówna z ziemią.
Osobiście uważam go za najciekawszą z postaci w tym serialu.
![]() |
Czyż nie są sympatyczni? A może to tylko pozory? |
Ważną częścią serialu są oczywiście piosenki. Kompozycje
stworzone na potrzeby serialowego musicalu są bardzo dobre i szybko wpadają w
ucho. Również nowe aranżacje znanych z list przebojów piosenek są ciekawe, ale
raczej nie lepsze od oryginałów, mimo to przyjemnie się ich słucha. Trzeba
przyznać, że osoby wyznaczone do ich śpiewania śpiewać potrafią co zdecydowanie
podnosi ocenę jakości serialu. Choreografie, charakteryzacje jak i scenografie
stanowią dopełnienie tego co kocham w musicalach – niepowtarzalnego klimatu, w
tym przypadku klimatu starego Hollywood. Dla mnie również ogromnym plusem
serialu są cudowne zdjęcia NY. Przez parę ładnych chwil w każdym odcinku możemy
podziwiać to miasto za dnia jak i nocą. Akcja wielu seriali rozgrywa się w NY
jednak tutaj możemy zobaczyć Broadway i przez sekundę poczuć się jak jedna z
gwiazd mijając wraz z bohaterami kolejne teatry i kluby.
Na koniec wypadałoby wspomnieć, że musical stworzony na
potrzeby serialu opowiada o życiu Marilyn Monroe, o której ostatnio na nowo
przypomniało sobie Hollywood. Mieliśmy ostatnio o niej książki, biografie jak i
film My week with Marilyn, który muszę przyznać że bardzo pozytywnie mnie
zaskoczył. Za Michelle Williams nie przepadam, a w tym filmie zupełnie mi nie
przeszkadzała wręcz przeciwnie, przez cały seans pamiętam, że ze zdumieniem
oglądałam film w którym nie widziałam Michelle, a cały czas patrzyłam na
Marilyn. W serialu, a dokładniej w serialowym musicalu obserwujemy Marilyn jako
gwiazdę kina, ale również jako zagubioną, osamotnioną kobietę, która traci
kontrolę nad własnym życiem. Wydaje mi się, że twórcy serialu próbowali również
obdarzyć odrobiną cech i charakteru i wyglądu Marilyn każdego z bohaterów, co
według mnie im się udało i w ostatecznym rezultacie wypadło naprawdę ciekawie.
Zastanawiam się tylko jak potoczą się dalsze losy serialu. Smash dostało od NBC
zamówienie na drugi sezon, podobno ma być nowy musical, nowe postaci. A co z
tego wyniknie, dowiemy się najprawdopodobniej na początku przyszłego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz