Na wstępie przyznaję się bez bicia –
książki Loisa Lowry nie czytałam. Do kina poszłam jedynie znając
zwiastun, który nawet mi się spodobał i szczerze mówiąc nie
oczekiwałam żadnych fajerwerków. Spodziewałam się w miarę
sprawnie nakręconego filmu, który dobrze się ogląda. I jeżeli
mam być szczera to taki film dostałam. Oczywiście film ma wady i z
tego co powiedziały mi Internety film ma z książką niewiele
wspólnego. Ale nie czuję, że zmarnowałam pieniądze i czas na
wyjście do kina na ten film, bo jakby nie było, to film porusza
dość ciekawe kwestie, szkoda tylko że robi to w sposób dość
nieudolny.
Film można zaliczyć do ostatnio dość
popularnych utworów antyutopijnych. Mamy więc dość niewielką
społeczność zamieszkującą ograniczony stromymi zboczami obszar,
która żyje w dostatku i pokoju, gdyż ludzie zostali pozbawieni
wszelkich emocji. Za ten brak emocji, a raczej ich mocne stłumienie,
odpowiedzialna jest codzienna dawka leków, które każdy obywatel
musi przyjmować. Pieczę nad społecznością sprawuje dowódca
starszyzny, zaś w kryzysowych sytuacjach pomocą służy mu Dawca
pamięci, jedyna osoba która posiada wspomnienia ze wszystkich
czasów istnienia świata. Przychodzi jednak czas, kiedy Dawca
pamięci musi przekazać swą wiedzę następcy, którym zostaje
Jonas, chłopak wybrany przez starszyznę.