Moim najgorszym błędem ostatnich dni było obejrzenie trzech odcinków Poldark. Zamiast grzecznie poczekać, aż światło dzienne ujrzą wszystkie odcinki, to ja uległam pokusie i obejrzałam najnowszą brytyjską dramę, a raczej jej trzy odcinki i znalazłam się w tym okropnym stanie oczekiwania na nowy odcinek. Przy okazji w moim fanowskim serduchu narodziła się ogromna potrzeba oglądania brytyjskich produkcji kostiumowych, czyli jak ja lubię je zwać brytyjskich dram. Na pierwszy ogień poszło Północ Południe, nad którym wszyscy się zachwycali, a ja jakoś do tej pory skutecznie je ignorowałam. Jak się po raz kolejny okazało, jeżeli całe Internety krzyczą, że coś jest dobre, to musi być dobre. A North & South jest ni mniej ni więcej genialne.
Produkcja stacji BBC jest ekranizacją powieści Elizabeth Gaskell pod tym samym tytułem. Margaret Hale i jej rodzina są zmuszeni porzucić sielankowe życie w południowej – rolniczej części Anglii i przeprowadzić się do słynącego z przemysłu bawełniczego Milton, leżącego na północy. Margaret musi zmierzyć się z życiem daleko od ukochanego domu i przystosować się do zwyczajów panujących w Milton. Nie jest to łatwe, szczególnie gdy na własne oczy widzi skutki rewolucji przemysłowej - tego jak żyją biedni, a jak panowie, tacy jak John Thornton, którego dziewczyna nie darzy zbyt dużą sympatią.
Zacznę może od tego, że po raz kolejny BBC stanęło na wysokości zadania i ten mini-serial może pochwalić się niezwykłymi zdjęciami, kostiumami i scenografiami, które tworzą niezapomniany klimat XIX-wiecznej przemysłowej Anglii. Chwilami można wręcz poczuć ten kurz i bawełnę unoszącą się w powietrzu. Sytuacja ekonomiczna i społeczna zajmuje dużą część opowieści i stanowi bardzo wyraźne tło dla relacji między głównymi bohaterami. To ona zmusza bohaterów do takich, a nie innych zachowań i to w dużej części ona kształtuje ich. Ukazany kontrast między Północą, a Południem jest naprawdę ogromny, a zetknięcie się tych dwóch kultur (jeżeli mogę tak napisać) jest punktem wyjścia dla tej drugiej historii. Historii, która jakby to ująć, żeby nie zabrzmiało to strasznie płytko z mojej strony, jest dużo ciekawsza i bardziej wciągająca niż historia pracowników fabryki, która jakby na to nie patrzeć jest z kolei nierozerwalnie złączona z tą pierwszą, czyli historią miłosną. No bo przecież w jakim celu ogląda się takie brytyjskie dramy? Oczywiście, że dla tej części o miłości...
W North & South ta część jest niezwykle wciągająca, co jest bardzo zabawne kiedy spojrzy się na to z lekkim dystansem i zobaczy jaki stary i sprawdzony przepis na dobry romans zastosowała zapewne w powieści Gaskell i jak ładnie twórcy mini-serialu przenieśli go na ekran. Otóż w jednej z pierwszych scen w Milton główni bohaterowie spotykają się i jakby to ująć, raczej nie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Zabawa polega więc na tym, że widz wie, że tych dwoje musi być razem (raczej to nie jest żaden spoiler), ale akcja jest tak prowadzona, że trzeba trochę się nad głównymi bohaterami poznęcać, zanim pozwoli się im być razem. A że i Margaret i John są uparci i mają swoje zdanie w każdym temacie, a co najgorsze w większości przypadków uważają że ich zdanie jest słuszne, a do tego, że nie mieli racji ciężko jest im się przyznać, no to historia nabiera rumieńców. Kilka razy w ciągu tych czterech odcinków, bo tyle liczy sobie ten mini-serial, miałam ochotę udusić Margaret i potraktować Johna patelnią. A to oznacza tylko jedno, North & South, to naprawdę genialne romansidło.
Oczywiście owa historia miłosna nie wzbudzałaby tyle emocji, gdyby nie świetni aktorzy w rolach głównych. Daniela Denby-Ashe jako Margaret jest wręcz idealna. Z jednej strony jest delikatną damą o dość ciętym języku, a z drugiej jest w stanie zrobić wszystko dla swojej rodziny, nawet jeżeli oznaczałoby to ciężką pracę, która damie się nie godzi. Dodatkowo dziewczyna ma swój honor i ciężko jest jej jako pierwszej wyciągnąć rękę do zgody, nawet jeżeli serce podpowiada coś zupełnie innego. Po drugiej stornie barykady jest John Thorton, w którego postać wciela się Richard Armitage. Szczerze mówiąc nie rozumiałam tych wszystkich zachwytów pod adresem aktora, przy okazji premier kolejnych części Hobbita. Teraz zwracam honor. Już rozumiem o co było to całe zamieszanie. Thornton w wykonaniu Armitage jest gburem i bucem, ale pod tą otoczką wrednego gościa, jest życzliwym człowiekiem, któremu dobro pracowników wcale nie jest obojętne. Czy możemy teraz poświęcić tę chwilę na kilka zachwytów nad charyzmą i ogólnie wspaniałością Armitage w tej produkcji BBC? Super. A teraz powstrzymajmy się od komentowania mojej głupoty...
Jeżeli więc jesteście tak ogromnymi gapami jak ja i do tej pory nie widzieliście North & South, to już wiecie co możecie obejrzeć podczas przerwy świątecznej. Przy okazji czy możecie być też tak mili i sympatyczni i polecić mi jakąś kolejną brytyjską dramę? W kolejce czeka Emma i nowy serial BBC Banished, ale obawiam się, że to może być za mało.
Uwielbiam ten serial, chyba znowu go obejrzę;). Podobało mi się w nim również to, że tak naprawdę każdy z bohaterów miał jakieś sensowne argumenty- dzięki temu mogłam w jakimś stopniu rozumieć konflikt między Margaret a Thorntonem.
OdpowiedzUsuńNa dramach aż tak się nie znam, mi się jeszcze równie mocno podobała "Jane Eyre" z Ruth Wilson, ale to pewnie znasz.
A to fakt, w tym swoim konflikcie zachowywali się jak dorośli, a nie jak uparte dzieciaki.
UsuńTeż pewnie za jakiś czas znowu obejrzę ten serial, bo zdecydowanie jest to serial, do którego będę wracać, a to rzadko mi się zdarza ;)
Jane Eyre widziałam tylko w wersji filmowej z Fassbenderem, więc dzięki za polecenie serialu. Wylądował na mojej liście brytyjskich dram do obejrzenia ;)
Cieszę się, że obejrzałaś N&S, bo to jeden z tych seriali BBC, które naprawdę warto zobaczyć. :)
OdpowiedzUsuńPS: widzę, że Poldark zyskuje w Polsce nawet sporą popularność. :D
Też się cieszę, że w końcu obejrzałam ten serial, bo naprawdę jest świetny :)
UsuńAch ten Poldark... Czekam na kolejne odcinki :)