(źródło) |
Już jakiś czas temu postanowiłam sobie, że w ramach takiego mojego osobistego wyzwania postaram się obejrzeć wszystkie filmy z Paulem Newmanem. Na razie idzie mi ta sztuka powoli, bo niektóre filmy ciężko jest znaleźć, ale jak się okazuje otaczają mnie dobre dusze, które potrafią słuchać i tym samym sprawiać najlepsze prezenty urodzinowe. Bo czy może być coś lepszego, niż otrzymanie w ramach prezentu urodzinowego filmu, który już od dość długiego czasu chciało się obejrzeć? Oczywiście, że może być – kiedy ów film okazuje się być świetnym filmem. Bo Butch Cassidy and the Sundance Kid, o którym mowa, to film bardzo dobry pod każdym względem – reżyserii, scenariusza i przede wszystkim aktorstwa. A do tego kryje w sobie uroczą niespodziankę w postaci piosenki, której w życiu nie spodziewałabym się usłyszeć w westernie.
Film Georga Roya Hilla opowiada o dwóch rewolwerowcach, którzy specjalizowali się w obrabowywaniu banków i pociągów. Niestety kiedy jeden ze skoków na pociąg kończy się fiaskiem, Butch i Sandance muszą uciekać przed wymiarem sprawiedliwości, który to za punkt honoru postawił sobie schwytanie tej dwójki. Rewolwerowcy chcąc przechytrzyć pościg, postanawiają znaleźć sobie nowe banki do obrabowania – w Boliwii.
Butch Cassidy and the Sundance Kid to film z kategorii tych, o których ciężko jest mi napisać więcej niż jeden akapit, a i tak zapewne będzie to akapit wypełniony zachwytami nad filmem. Tak już chyba jest w przypadku dobrych filmów, które podobają mi się pod każdym względem, że napisanie o nich czegoś więcej niż „ale to jest świetny film!”, jest dla mnie nie lada wyzwaniem, dlatego z góry przepraszam za ten dzisiejszy, mało treściwy wpis.
Butch Cassidy and the Sundance Kid podbił moje serce przede wszystkim świetnie napisanymi dialogami. O ile sama historia jest niezwykle ciekawa i bardzo dobrze rozłożona w czasie, tak że widz nie ma szans się nudzić, tak same dialogi są po prostu w punkt. Już dawno żaden film mnie tak nie rozbawił, a na pewno nie spodziewałam się, że western może rozbawić mnie do łez. Oczywiście dialogi, nie ważne jak dobre, wypowiedziane nieodpowiednio, czy przez źle dobraną obsadę straciłyby ze swojego humoru. Na szczęście w role Butcha Cassidy i Sundance Kida wcielili się odpowiednio Paul Newman i Robert Redford i stworzyli na ekranie magię. Tak magię, bo takiego bromancu można szukać jak igły w stogu siana, bo są bromance i jest duet Newman/Redford.
Film Georga Roya Hilla to film wypełniony scenami, które na długo pozostają w pamięci. Jedną z moich ulubionych jest scena rabowania banku w Boliwii, ale i scena pojedynku, czy ostatnia scena filmu, która idealnie podsumowuje to, kim byli Butch i Sundance w tej filmowej wersji ich przygód. Film Hilla zdobył cztery statuetki Akademii, w tym za najlepszy scenariusz, ale i za najlepszą piosenkę, którą jest Raindrops keep fallin' on my head (idealna melodia dla westernu...).
Jeżeli nie widzieliście tego filmu, to bardzo go Wam polecam. Może i na Waszych twarzach wywoła uśmiech i poprawi Wam humor. A jeżeli nie przepadacie za westernami i uważacie, że to nie jest kino dla Was, to może ten klip Was przekona.
Dobra Dusz dziękuje za uznanie i postara się bardziej. Film był naprawdę dobry a dialogi są prześwietne. Bardzo miło było go obejrzeć razem.
OdpowiedzUsuńDobra Dusza nie musi się starać, bo zawsze (no prawie zawsze ;) ) trafia w dziesiątkę bez starania się :)
UsuńRewelacyjny film i aktorstwo :) Widziałam go kilka razy i za każdym razem mnie bawi. I najlepiej go oglądać w towarzystwie :)
OdpowiedzUsuń