niedziela, 14 lutego 2016

Un peu, beaucoup, aveuglément!, czyli do szczęścia w miłości potrzebna jest ściana

Od dłuższego czasu twórcy filmowi utwierdzają widzów w przekonaniu, że nakręcenie dobrej komedii romantycznej graniczy z cudem. Szczególnie polscy twórcy na tym polu napotykają wiele trudności*. Z kolei Amerykanie coraz częściej kręcą takie bardziej komedie z wątkiem romantycznym, gdzie króluje dość wulgarny humor, przez co zamiast być śmiesznie, jest niesmacznie. Francuzi zaś poszli w stronę tworzenia filmów uroczych, bawiąc się utartymi schematami, które jak to w życiu bywa, raz wychodzą lepsze, a raz niestety gorsze. Jako że dziś jest święto zakochanych to postanowiłam napisać o francuskiej komedii romantycznej, która idealna nie jest, ale ma bardzo ciekawy punkt wyjścia i potrafiła mnie rozbawić. Czyli reasumując, w moim mniemaniu na Walentynki jest całkiem niezła. 

Un peu, beaucoup, aveuglément!, bo o tym filmie mowa, to historia dwójki sąsiadów. On jest pracoholikiem, który ceni sobie ciszę i samotność. Z kolei ona jest zawodową pianistką, której marzeniem jest ponownie wystartować w konkursie pianistycznym i przemóc swój lęk przed konkursowymi wystąpieniami. Tę dwójkę dzieli jedynie ściana, która do najgrubszych nie należy, z czego wynika wiele ciekawych sytuacji...

Jak większość francuskich komedii romantycznych jakie widziałam i ta produkcja stara się być urocza i nader cukierkowa. Ale w tym przypadku, zęby od nadmiaru cukru raczej nie bolą. Dwójkę głównych bohaterów oddziela ściana i to wokół niej krąży cała akcja, sprawiając że to właśnie owa ściana staje się trzecim głównym bohaterem tej historii. Postaci przez nią ze sobą rozmawiają, z jej powodu starają się sobie nie przeszkadzać, zachowując się jak najciszej się da, w praktyce podporządkowują całe swoje życie obecności za cienkiej ściany. Brzmi głupio? No cóż, po obejrzeniu filmu mogę jedynie napisać, że ten dość dziwaczny pomysł sprawdza się na ekranie nader dobrze. Przede wszystkim nadaje dość ciekawą dynamikę związkowi głównych bohaterów, bo wyobraźcie sobie że można być z kimś w związku przez ścianę. 



Nadal nie wyobrażacie sobie jak ten film mógł się udać? Śpieszę wyjaśnić, że ściana na pewno w tym osiągnięciu pomogła, bo była głównym źródłem wielu zabawnych sytuacji i przekomicznych scen. Un peu, beaucoup, aveuglément! jest całkiem niezłym filmem przede wszystkim z powodu dobrych gagów, które są śmieszne, a nie śmiesznie – wulgarne, oraz świetnego wyczucia komediowego aktorów. Jest jedna scena - scena kolacji głównych bohaterów z przyjaciółmi, która rozbawiła mnie do łez i duża w tym zasługa owej ściany. Do tej pory w życiu bym nie pomyślała, że ściana może mieć w sobie tak ogromny potencjał komediowy.

Aktorsko film wypada całkiem nieźle. Do tej pory nieznana mi Mélanie Bernier bardzo dobrze odnalazła się w roli trochę zahukanej pianistki. Z kolei Clovis Cornillac (Asterix z Asterix na Olimpiadzie), który również jest reżyserem tego filmu, jako aspołeczny twórca gier wypadł bardzo przekonująco. 



W Polsce Un peu, beaucoup, aveuglément! przetłumaczono jako Randka w ciemno, co mnie szczerze mówiąc początkowo trochę odstraszało od seansu tego filmu. Dosłowne tłumaczenie tytułu brzmiałoby Odrobinę, dużo, na ślepo co także nie brzmi jakoś świetnie, ale przynajmniej trafnie odnosi się do fabuły filmu, bo niestety w filmie nikt na randkę w ciemno nie idzie.

Kończąc wpis tą drobną uwagą, mogę jedynie dodać, że Un peu, beaucoup, aveuglément! to bardzo sympatyczny film, po który możecie sięgnąć jak będziecie mieli ochotę na lekką, zabawną produkcję, taką z gatunku „na poprawę humoru”.


Lubicie francuskie komedie romantyczne? Macie jakieś swoje ulubione produkcje, które możecie polecić?


* Jakiś czas temu widziałam Dzień dobry, kocham Cię i postanowiłam, że muszę zrobić sobie bardzo długą przerwę od polskich komedii romantycznych...


5 komentarzy:

  1. ,,Dzień dobry, kocham Cię" widziałam w tamtym roku - dno i wodorosty :D Do francuskich komedii romantycznych mam też jakiś uraz, ale może jednak przekonam się do Un peu, beaucoup, aveuglément! i kiedyś obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to bardzo lubię francuskie komedie romantyczne. Oczywiście kilka razy się nacięłam, ale nadal mam do nich pozytywne nastawienie :) A "Un peu, beaucoup, aveuglément!" nie jest najlepszym romcomem, ale może Ci się akurat spodoba ;)

      Usuń
  2. Ten film wydaje się być sympatyczny, więc chętnie go zobaczę. Z francuskich filmów widziałam ostatnio "Joséphine", ale nie polecam - strasznie schematyczny i nudny. Podobała mi się za to "Populaire" - czyli po polsku "Wspaniała". Uroczy film. Jeszcze w miarę pozytywnie kojarzy mi się "Un Plan parfait" (Wyszłam za mąż, zaraz wracam) - nie jest to komedia wysokich lotów, ale miło się go oglądało.

    Polskie komedie romantyczne... po obejrzeniu "Dlaczego nie!" zwątpiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, "Joséphine" jest nieudanym romcomem. Za to "Populaire" widziałam już kilka razy i uwielbiam ten film :) "Un Plan parfait" nie widziałam, ale chętnie obejrzę. Dziękuję za polecenie :)

      Usuń
  3. Lubię takie niebanalne rozwiązania, którymi przyciąga francuskie kino :)
    Oglądałam i polecam, ściana wprowadza sporo zabawnego zamieszania.

    OdpowiedzUsuń