
O
północy w Paryżu opowiada historię amerykańskiego
scenarzysty Gila Pendera, który wraz z narzeczoną Inez wyjeżdża
do Paryża, by odwiedzić jej rodziców. Na pierwszy rzut oka widać,
że w związku tych dwojga coś zgrzyta, a przysłowie o tym jak
przeciwieństwa się przyciągają i do siebie pasują traci na
znaczeniu. Nasz główny bohater to sentymentalista, zakochany w
przeszłości i oczarowany Paryżem lat 20. Jego marzeniem jest
porzucenie swojego dotychczasowego życia hollywoodzkiego scenarzysty
i rozpoczęcie kariery pisarza, życia z dnia na dzień w cudownym i
magicznym Paryżu. Niestety marzeń swojego narzeczonego nie podziela
Inez, której pasuje życie w słonecznej Kalifornii, kobieta ani
myśli o zamieszkaniu na stałe w Paryżu, który jest jej zupełnie
obojętny. Zdanie córki popierają jej rodzice, którzy marzenia
przyszłego zięcia uważają za infantylne i mało realistyczne. Gil
zakochany w Paryżu w ogóle nie odczuwa radości przebywania w tym
mieście będąc zmuszanym przez swoją narzeczoną do spędzania
czasu ze swoimi przyszłymi teściami, jak i z jej przyjaciółmi.
Ogarnia go frustracja i przygnębienie, że Inez bardziej zachwyca
przebywanie w towarzystwie swojego starego znajomego, a nie
romantyczne spacery z nim. Wszystko jednak się zmienia gdy pewnego
dnia, lekko podpity Gil wracając do domu błądzi i w magiczny
sposób przenosi się do Paryża lat 20., w którym tak bardzo jest
zakochany i który w pewien sposób pozwoli mu spojrzeć na swoje
życie z zupełnie innej perspektywy.
![]() |
I jak tu nie być sentymentalnym patrząc na rozświetloną La Tour Eiffel. Z doświadczenia wiem, że to niemożliwe... |
O
północy w Paryżu, jak każdy film Allena jest, jak to mówi
moja rodzicielka, przegadany i przepełniony ironicznymi sytuacjami i
nawiązaniami. Czyli jest w nim wszystko to, co uwielbiam w filmach
Allena, specyficzny, lekko kąśliwy humor, pokazanie relacji
międzyludzkich z różnych perspektyw, zgrabne dialogi i świetnie
dopasowana, nastrojowa muzyka. Gdy dołożymy do tego zjawiskowe
zdjęcia Paryża, sporą dozę ironii i magii to dostajemy naprawdę
dobre kino. O północy w Paryżu to
również kolejny film Allena, w którym reżyser wystawia laurkę
następnemu europejskiemu miastu. Już na samym początku filmu,
Allen raczy nas przepięknymi zdjęciami najbardziej znanych zabytków
Paryża. Możemy podziwiać wieżę Eiffla, łuk triumfalny, Luwr,
paryską operę, czyli wszystko to z czym turyści kojarzą Paryż.
Widzimy budynki, obrazy, miasto, ale nie widzimy jego historii i
piękna, które skrywają uliczki zupełnie nie uczęszczane przez
turystów, a znane jedynie przez mieszkańców. Taki kontrast w
podejściu do życia i do Paryża widzimy patrząc na głównych
bohaterów. Gila nie interesują „suche” ściany i obrazy, jego
interesuje związana z nimi historia. Mężczyzna uważa Paryż za
miasto artystów, za miasto, w którym na każdym kroku czeka
inspiracja. Jego największą bolączką jest to, że urodził się
za późno i nie mógł żyć w latach 20. ubiegłego wieku. Nie mógł
spotkać się ze swoimi idolami, z Hemingwayem czy F. Scottem
Fitzgeraldem. Owen Wilson w miarę nieźle poradził sobie z rolą
Gila, jednak próby naśladowania sposobu gry Allena, czasami
denerwowały. Za to w roli Inez, stereotypowej amerykańskiej
turystki z wyżyn społecznych, Rachel McAdams spisała się
niezawodnie. Jej bohaterki nie da się lubić, jej zaborczość i
sposób traktowania narzeczonego nie pozwalają nam jej polubić
przez cały film. To samo tyczy się postaci granej przez Michaela
Sheena. Mimo jak sympatycznie aktor wygląda, to zagrał tak, że
mamy go ochotę mocno zdzielić po głowie niż dalej tolerować jego
bohatera na ekranie.
![]() |
Marion Cotillard wygląda w tym filmie zjawiskowo. |
Jednak
najlepszymi momentami filmu są te, w których nasz główny bohater
cofa się w czasie. Sam pomysł, że gdy zegar wybija północ w
określonym miejscu podjeżdża stary, zabytkowy peugeot z lat 20. i
zabiera Gila w podróż po Paryżu lat 20. jest niezwykły i
nietuzinkowy. Co ciekawe Allen nie zastosował żadnych zabiegów
wizualnych by podkreślić, że przenosimy się w czasie. Kolory i
sposób kręcenia pozostają bez zmian. Tak jakby Paryż lat 20.
uprzedniego wieku istniał jednocześnie z tym z teraźniejszości.
Samo przedstawienie nastroju i klimatu tamtych lat wyszło twórcom
filmu bardzo zgrabnie. Szczególnie zachwyciły mnie stroje i fryzury
pań, ale i przepięknie odtworzone wnętrza kawiarni oraz sal, w
których odbywały się przyjęcia i tańce. Trzeba przyznać, ze
scenografowie odwalili kawał dobrej roboty, a może po prostu
znaleźli jeszcze miejsca, którym udało się przetrwać do
dzisiejszych czasów. Również aktorzy zostali bardzo dobrze
dobrani. Marion Cotillard bardzo dobrze wpasowała się w klimat lat
20., wyglądała olśniewająco w krótkich, luźnych sukienkach z
frędzlami. Jako młoda kobieta chcąca studiować modę u Coco
Chanel przepięknie pasowała do obrazka Paryża lat 20. Do tego
obrazka również pasował Tom Hiddleston jako F. Scott Fitzgerald
(kradł każdą scenę, w której się pojawiał, jego charyzma
wypełniała cały ekran). Adrien Brody jako Salvador Dali wzbudził
uśmiech na mojej twarzy, zaś Kathy Bates jako Gertrude Stein
zupełnie mnie oczarowała. Ogólnie te małe role sławnych artystów
szukających inspiracji w Paryżu w latach 20. są jak perełki.
![]() |
Film ma również ogromny plus za to, że występuje w nim TEN Pan. |
Woody
Allen poruszył w tym filmie bardzo ważny temat, a mianowicie
pokazał ludzki sentymentalizm i skłonność ludzi do narzekania na
to co znają i wychwalanie i tęsknotę za czymś czego nie znają i
nigdy nie będą w stanie poznać. Bo czy nie czujecie czasami, że
ktoś zakpił z was umieszczając was w czasach współczesnych,
skoro w ogóle do nich nie pasujecie, że dużo lepiej czulibyście
się w zupełnie innej epoce? Tak czuje główny bohater filmu.
Uważa, że idealne czasy dla niego, to lata 20., a szczególnie
Paryż lat 20. Gil jest szczęśliwy gdy przenosi się w czasie,
poznaje swoich pisarskich idoli i może na własnej skórze przekonać
się jak wyglądało życie w tamtych czasach. Jednak po spotkaniu z
pewną kobietą Gil zrozumiał, że każdy ma swoją Belle epoque, do
której tęskni i w której chciałby żyć. Mimo, że nie jest
możliwe życie w innej epoce, to chyba każdy, chociaż na chwilę
chciałby móc tak jak Gil, przenieść się w czasie i zasmakować
życia w czasach, o których możemy poczytać jedynie w książkach.
Allen chcę nam również uzmysłowić, że natura ludzka jest
niezmienna i pewnie gdybyśmy się cofnęli w czasie, to bardzo
szybko zdalibyśmy sobie sprawę, że życie w tamtych czasach
również ma swoje wady i znowu znaleźlibyśmy nową Belle epoque i
tęsknili za czymś co minęło.
![]() |
Paryż nocą w deszczu zdecydowanie zachwyca. |
Jako
że jestem osobą wielce sentymentalną to film niezwykle przypadł
mi do gustu. O północy w Paryżu
to Allen w dobrej formie, który myślę, że może się spodobać
osobom, które za filmami Woody'iego nie przepadają. Dlatego jeżeli
ktoś nie wiedział czy oglądać ten film, czy nie, to zdecydowanie
polecam obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz