środa, 19 września 2012

Restless, czyli z pokorą o życiu, przyjaźni, miłości i umieraniu

Mam tak czasami, że chcę coś przeczytać, albo chcę coś obejrzeć, ale nie wiem konkretnie co… Wtedy popełniam można by powiedzieć zbrodnię, bo wybieram książkę po okładce, albo film po plakacie. Najpierw decyduję, że to co wybrałam przeczytam lub obejrzę, a dopiero potem czytam opis na tyle książki czy opis dystrybutora i wtedy albo twierdzę, że nie dam rady i nawet nie podejmuję wyzwania, albo zaciskam zęby i zaczynam czytać bądź oglądać. Akurat przy Restless, zaciskałam zęby przez jedyne 5 minut, bo dalej już nie musiałam. Sposób opowiedzenia historii przez Gus Van Santa tak mnie oczarował, że od ekranu oderwałam się dopiero po pojawieniu się napisów końcowych.

Restless opowiada historię dwóch nastolatków, którzy zostali mocno dotknięci przez los. Ananbel jest chora na raka, ma guza mózgu i zostało jej jedynie trzy miesiące życia. Enoch zaś stracił oboje rodziców, nie chodzi do szkoły, a większość czasu spędza chodząc na pogrzeby przypadkowych, zupełnie obcych mu ludzi. Jedynym jego przyjacielem jest duch młodego japońskiego kamikaze. Anabel i Enoch spotykają się na pogrzebie jednego z pacjentów oddziału, w którym leczona jest Anabel. Między tą dwójką tworzy się nić porozumienia i nieświadomie oboje sobie pomagają.


Nie wydaje wam się, że gdzieś słyszeliście już tę historię, no może oprócz tego ducha japońskiego kamikaze? Po takim opisie od razu przychodzi do głowy Szkoła uczuć (którą dzięki paniom katechetkom miałam okazję oglądać prawie co roku), albo bardzo przypominający Szkołę uczuć – Keith. Jednak Restless nie jest to typowy film dla młodzieży, który ma być bardziej narzędziem edukacyjnym niż dobrym filmem. Restless zaliczyć trzeba do filmów dobrych, do filmów, które potrafią zainteresować widza opowiadaną historią, wzbudzić ich empatię i jak to bywa przy filmach poruszających tragedie przydarzające się ludziom młodym, potrafią wzbudzić łzy. Gus Van Sant stworzył film, przy którym ciężko jest powstrzymać łzy, ale przede wszystkim nie mamy problemu z uwierzeniem mu w pokazywaną na ekranie historię dwojga młodych ludzi. Może dlatego, że bohaterowie nie są papierowi, nie są idealni. Anabel, która wie że za trzy miesiące umrze stara się cieszyć każdą daną jej chwilą. Nie jest tylko radosną dziewczyną pogodzoną ze swoim losem, ma swoje lepsze i gorsze chwile. Potrafi krzyczeć i wściekać się, potrafi dalej być pełną siły i energii nastolatką i zachowywać się jak nastolatka mimo tego co ją spotkało. Jest również przepełniona jakimś wewnętrznym spokojem, jakby pogodziła się ze swoim losem i chce by inni również zachowywali się w ten sposób. Jakby nic się nie stało, jakby dalej jej bliscy mogli cały czas wykonywać wszelkie rutynowe czynności jakie do tej pory wykonywali. Enoch zaś zamknął się w sobie, oddalił od ludzi, a ze śmiercią swoich rodziców radzi sobie uczestnicząc w pogrzebach przypadkowych osób. Za śmierć rodziców obwiania swoją ciotkę, z którą mieszka, a która by móc go wychować porzuciła swoje dotychczasowe życie. Enoch jednak nie potrafi tego docenić, nie dostrzega wysiłku jaki w stworzenie normalnego domu, domu dla niego, wkłada ciotka. Jak każdy nastolatek buntuje się przeciw wszystkiemu co go spotkało i co go otacza. W przetrwaniu ciężkich chwil pomaga mu duch japońskiego kamikaze, którego Enoch widuje i w którego towarzystwie czuje się swobodnie. Razem z duchem spędzają większość czasu na rozmowie i zabawie.

"It’s fine. And if it’s not fine, it’ll be fine."
W filmie Gus Van Santa występuje jeszcze jeden bohater, którego możemy zaliczyć w poczet głównych bohaterów – jest to wszechobecna w tym filmie śmierć. Anabel i Enoch wiedzą, że śmierć czeka każdego z nas, jest przecież nieuchronna i nie można przed nią uciec. Dlatego z pokorą próbują się zmierzyć z tym, jakże trudnym dla każdego tematem śmierci. Anabel stara się żyć normalnie i ostatnie trzy miesiące życia chce spędzić jako normalna, zdrowa nastolatka. W tym przedsięwzięciu pomaga jej Enoch. Razem starają się oswoić z tym co ma spotkać Anabel. W tym celu układają scenariusz chwili, w której Anabel wydaje ostatnie tchnienie. Odgrywają tę scenę wiele razy, poprawiają dialogi i stroje, chcą sprawić by ból i rozpacz związana z umieraniem były mniej dotkliwe. Bo przecież człowiek boi się nieznanego, a akceptowanie czegoś znanego przychodzi mu znacznie łatwiej. I mimo, że bohaterowie wiedzą, iż moment śmierci nie będzie wyglądał tak jak w ich napisanej i dopracowanej do najmniejszych szczegółów scenie, to odgrywany przez nich teatr pomaga im w zrozumieniu tego co ich czeka. 

Restless to film niezwykle refleksyjny i ujmujący. Temat śmierci młodych ludzi, poruszany był w kinie wiele razy, ale sposób w jaki zrobił to Gus Van Sant powoduje, że zatrzymujemy się na tę jedną, krótką chwilę i współczujemy bohaterom, których historię nam pokazano. Jak każdy film i ten ma swoje wady. Niektóre sceny są niepotrzebne, a inne trwają zbyt długo. Mimo to, film nie dłuży się i nie nuży widza. Zasługi za to można przypisać świetnie grającej Mii Wasikowskiej i Tomowi Hooperowi. Młodzi aktorzy zagrali niezwykle przekonywująco, nie sposób było ich nie polubić i im nie kibicować. Co mnie jeszcze urzekło to przepiękne zdjęcia przyrody i bohaterów, ale też i dobrze zrealizowane zbliżenia twarzy aktorów (wybaczcie, ale dawno nie widziałam tak dobrych portretów w filmie, dlatego musiałam o tym napisać). Tak więc, czasami moja metoda na wybieranie filmu po plakacie pozwala znaleźć pośród ogromu filmów, takie małe nieoszlifowane diamenciki, do których z chęcią się wraca i nie przełącza kanału gdy widzi się je po raz kolejny w telewizji.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz