Często zdarza się tak, że filmy mające dobrą promocję wcale
nie są filmami dobrymi. Kiedy ostatnim razem byłam w kinie zostałam aż
dwukrotnie uraczona zwiastunem Spring
Breakers, plus pani Grażyna Torbicka mówiła w samych pozytywach o tym
filmie. Dlatego stwierdziłam, że wybiorę się do kina na film, który
zadebiutował na festiwalu w Wenecji i miał całkiem wysoką ocenę na imdb.
Niestety, może mam zły gust, może nie potrafię docenić arcydzieła kiedy mi się
je wyświetla na dużym, kinowym ekranie, ale gdyby nie to, że ze znajomą byłyśmy
jedynymi widzami na sali kinowej i mogłyśmy bez skrępowania komentować na głos
przez cały film, to chyba nie wytrzymałabym do końca seansu.
Film opowiada o czterech studentkach/uczennicach college.
Dziewczyny marzą o wyrwaniu się od codzienności, od szarej rzeczywistości i
wyjechaniu gdzieś podczas wiosennych ferii. Okazuje się jednak, że nie
dysponują wystarczającą ilością gotówki by móc pozwolić sobie na chociaż
namiastkę wymarzonych wakacji. Dziewczyny biorą więc sprawy w swoje ręce i we
trzy obrabiają restaurację. Łup jest tak duży, że wystarcza im na spędzenie
ferii w LA. Bohaterki imprezują, piją, ćpają i w końcu podczas jednej z takich
imprez zostają złapane przez policję. Z aresztu wyciąga je diler narkotyków i
handlarz broni, nie robi tego oczywiście bezinteresownie.
Głównym zamierzeniem filmu było szokować i chyba się twórcom
to udało. Nie jestem jednak pewna czy zaszokowali tym, czym chcieli, a
dokładniej jeżeli chcieli zaszokować tym do czego zdolne są nastolatki i jak
wyglądają imprezy amerykańskich nastolatków to chyba średnio im to wyszło, ale
jeżeli chcieli zaszokować niedorzecznością fabuły, no to jak dla mnie udało im
się to na cztery z plusem. Ale może po kolei. Bardzo dużą część filmu zajmują
imprezy i to niekoniecznie te, w których uczestniczą główne bohaterki. Twórcy
chyba chcą uzmysłowić widzowi jak bawią się amerykańskie nastolatki kiedy nikt
nie sprawuje nad nimi nadzoru. Jest więc dużo sekwencji picia alkoholu,
oczywiście nie można się napić normalnie tylko na sto pięćdziesiąt różnych sposobów.
Na imprezie nie może też zabraknąć innych używek, a mianowicie narkotyków
przeróżnej maści, do wyboru, do koloru. Najlepszym strojem na imprezę jest
oczywiście bikini i kolorowe trampki/adidasy, ale jeżeli założyć, że młodzież
bawi się niedaleko oceanu, albo w domu z basenem, to jest to w miarę normalne.
Nie wiem jednak czy normalne jest zapominanie założenia góry od stroju
kąpielowego i paradowanie tak przed wszystkimi. No cóż może ja czegoś nie
rozumiem, ale zawsze zaliczałam się do tych ‘nudnych’, a nie szalonych
imprezowiczek, ale patrząc na film wydaje mi się, że niczego nie straciłam. Nie
jestem jednak pewna, czy aby widz zrozumiał, że nastolatki kiedy wyłączą
wszelkie hamulce zachowują się tak, a nie inaczej, potrzebne było tyle ujęć
nagich biustów i tyłków w kolorowych bikini zajmujących cały kadr. Jeżeli to
miał być jakiś rodzaj estetyki, to zdecydowanie nie trafiał on w moje jej
poczucie. Rozumiem, że reżyser przyjął taką, a nie inną konwencję, ale
momentami byłam już znudzona tymi obrazkami, które tak jak niektóre wypowiedzi
były powtarzane dwa razy. Naprawdę dałam radę zrozumieć za pierwszym razem,
drugi raz był zbędny, no chyba że film wyszedłby za krótki i trzeba było gdzieś
wcisnąć kilka minut. W takim razie zapewne nawet głupawy dialog byłby lepszy,
niż pokazywanie dziesiąty raz czyjegoś tyłka.
Drugi plakat do filmu, który według mnie idealnie oddaje mentalność głównych bohaterek. Na plakacie plus minus to co trzeba zabrać na wiosenne ferie... |
Drugi zarzut to niedorzeczność niektórych zdarzeń.
Dziewczyny obrabowują restaurację i nie ponoszą żadnych konsekwencji.
Oczywiście do napadu są świetnie przygotowane, a mianowicie pamiętaj drogi czytelniku,
jeżeli chcesz obrabować restaurację włóż: kominiarkę, szorty, kolorowe adidasy,
modną bluzę wyglądającą jak ta ze znakiem kampusu albo stowarzyszenia
studenckiego, weź pistolet na wodę i oczywiście plecak, najlepiej różowy albo w
kształcie misia, żebyś miał gdzie włożyć pieniądze. Aha i dużo krzycz i
przeklinaj, a wtedy sukces murowany. Żaden monitoring, żadni stróże prawa nie
są ci straszni. Jak to się mówi, takie rzeczy tylko w Ameryce. Jeżeli jesteś
dziewczyną i chcesz się zemścić na facecie, który skrzywdził twoją przyjaciółkę
włóż neonowe, żółte bikini, standardowo kolorowe adidasy i koniecznie różową
kominiarkę, wtedy kule się ciebie nie imają, a ty trafiasz w każdego bandziora
mimo, że broń w ręku miałaś dopiero parę razy. Kiedy zaś chcesz się pokrzepić
do walki, albo wprawić w rabunkowy nastrój i podnieść adrenalinę posłuchaj
Britney Spears, to na pewno pomoże. Chyba na tym zakończę, bo zaczynam sobie
kpić, a w końcu nie o to powinno chodzić, a może jednak o to …
Wypadałoby napisać słów kilka o grze aktorskiej, bo przecież
jedne z głównych ról zostały powierzone gwiazdkom Disneya. Czytałam wywiady z aktorkami,
które mówiły, że musiały się przemóc do zagrania niektórych scen, zaś pewne
sceny pozostaną dla nich jako traumatyczne przeżycia. Teraz nie dziwię się
takim wypowiedziom. Aktorki musiały zagrać sceny odważne, albo paradować
półnagie przed kamerą, co zawsze jest wyzwaniem i pokonywaniem swoich granic,
ale ciężko jest ocenić ich grę. Zagrały bardzo niedojrzałe psychicznie nastolatki
i to im wyszło, ale z drugiej strony wydaje mi się, że oprócz grania rozwydrzonych
dziewczyn ich role nie wymagały jakiegoś świetnego warsztatu aktorskiego. Jeżeli
zaś chodzi o Jamesa Franco w roli handlarza narkotyków i broni, to ciężko mi
ocenić jego występ, bo za nim nie przepadam. Mogę napisać tyle, że wyglądał
strasznie, zdecydowanie srebrne zęby i warkoczyki na głowie nie dodawały mu
uroku. Jeżeli miał odpychać, być obleśny i wyglądać jak typ, u którego wszystko
w postawie i zachowaniu krzyczy ‘uciekaj’, to ta sztuka mu się udała. Na
dodatek jego wykonanie piosenki Everytime z repertuaru Britney zapamiętam na
długo. Zresztą owa scena \spojler
tańca z bronią wokół fortepianu, na którym grał Franco \koniec spojlera, to jedna z głupszych scen jakie widziałam, ale
jeżeli miała pokazać niedojrzałość bohaterek, ich brak jakichkolwiek wartości
moralnych, to zdecydowanie wyszła świetnie.
Spring Breakers
nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia. Nie jest to kino za jakim przepadam i
chyba spodziewałam się trochę innego filmu i trochę innej historii. Raczej jest
to film do obejrzenia w domu, gdzie można sobie swobodnie pokomentować wszystko
to, co widzi się na ekranie, bo wtedy może być zabawnie, a nie nudno i
monotonnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz