sobota, 6 kwietnia 2013

Chcecie bajkę, no to macie, a tytuł jej brzmi - Sabrina


Sabrina, to kolejny film z Audrey Hepburn, po który sięgnęłam. Miało być lekko i przyjemnie i tak było. Mimo, ze film ogląda się świetnie i zapomina o upływającym czasie, to nie jest to film dobry, to znaczy jeżeli się będzie go oglądać bezmyślnie, dla tak zwanego odmóżdżenia, to jest to film świetny, ale jeżeli zacznie się analizować zachowanie bohaterów, przyjrzy się im dokładniej, to wtedy już nie będzie tak różowo. Zacznę jednak od początku. 




F jak fabuła 

Fabuła filmu jest niezwykle banalna. Sabrina Fairchild jest córką szofera pracującego dla bardzo bogatej rodziny Larrabee. Ów rodzina mieszka w przepięknej posiadłości na Long Island, przy której mieści się wcale nie dużo mniejszy garaż, a nad nim dość przytulne mieszkanko zamieszkiwane przez Sabrinę i jej ojca. Dziewczyna potajemnie kocha się w Davidzie Larrabee, młodszym z braci, kobieciarzu, który zupełnie nie dostrzega młodziutkiej córki szofera. Sabrina wyjeżdża na dwa lata do Paryża do prestiżowej szkoły gotowania, jednak dalej doskwiera jej złamane serce. Na jednej z lekcji poznaje arystokratę, który pomaga dziewczynie stać się elegancką, światową kobietą. Kiedy odmieniona Sabrina wraca do domu, okazuje się że to teraz nie ona będzie zabiegać o czyjeś względy, a wszyscy będą zabiegać o nią, łącznie z Davidem. Jednak zauroczenie Davida Sabriną nie jest dobre dla rodzinnych interesów rodu Larrabee, dlatego do akcji wchodzi starszy z braci, Linus, który ma rozwiązać ten problem. Mężczyzna nie wie jednak, że Sabrina potrafi zauroczyć nawet najbardziej zlodowaciałe serce. 


B jak bajka 

Biorąc pod uwagę to, jak banalna jest fabuła filmu, zadziwia sukces jak obraz odniósł. Wspominałam, że jeżeli się zacznie chociaż trochę zastanawiać nad sensem tego, co reżyser podaje widzowi na ekranie, to nie można się nadziwić nad tym jak płytcy są bohaterowie, a przede wszystkim jak bezmyślni są. Sabrina zakochana jest w młodszym bracie, który nie wie o jej istnieniu i ma w nosie, to że jego kolejne romanse mogą mieć bardzo zły wpływ na rodzinne interesy. Gdy Sabrina wraca mamy uwierzyć, że jest już kobietą, bo ubiera się poważniej, ale po jej zachowaniu nie można już tego powiedzieć. Mamy również uwierzyć w to, że David dostrzega ją w mgnieniu oka, ale jeszcze drugi z braci, ten niemiły, chłodny mężczyzna, który stał na czele rodzinnego biznesu, ulega jej urokowi. Teraz to nie Sabrina wzdycha do Davida, ale obaj bracia wzdychają do niej. Jak to się mówi, takie rzeczy tylko w bajkach. 

Dzięki Hepburn, jej postać można polubić, bo Sabrina to dziewczyna, którą chciałoby się zdzielić po głowie
i krzyknąć by w końcu zeszła na ziemię.


H jak Hepburn 

Wydaje mi się, że gdyby nie naturalny urok Audrey Hepburn, Sabrina nie byłaby tak przyjemnym filmem jakim jest. Jej bohaterka dla mnie jest strasznie płytka, jej przemiana zaś widoczna jest jedynie w strojach, ale zupełnie nie w jej charakterze. Swoją charyzmą Hepburn ratuje tę postać, która mimo bardzo głupiego zachowania i ogromnej naiwności jest w jej wykonaniu zjadliwa, a nawet do polubienia. 


B jak Bogart 

Na wstępie tego akapitu chciałam przeprosić wszystkich fanów tego aktora, za to co za chwilę napiszę. Zupełnie nie znam filmografii Bogarta i nie wątpię, że jest on świetnym aktorem, ale dawno nie widziałam tak źle obsadzonego aktora w jakiejś roli. Po pierwsze Bogart był dużo starszy i od Hepburn i Williama Holdena grającego Davida, a ta różnica wieku była tak bardzo widoczna, że momentami aż lekko niestrawna. Po drugie Bogart w wielu scenach wyglądał tak, jakby grał w tym filmie za karę, a po trzecie dla mnie snuł się po ekranie jak jakiś grabarz. Garnitury w tamtych czasach były okropne, za duże z obszerną marynarką i workowatymi spodniami, które dodawały lat. Oczywiście Bogarta nie odmładzały, tylko postarzały a na dodatek sprawiały, że wyglądał jak jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, szczególnie kiedy nosił kapelusz. Patrząc na niego zalecającego się do bohaterki granej przez Hepburn było świetną zabawą, a to dlatego, że ciężko było uwierzyć, że tych dwoje może łączyć jakieś gorące uczucie. 

Nie byłam w stanie uwierzyć w miłość tej dwójki, dlatego cała ta historia była tak zabawna. 


K jak kostiumy 

Jeżeli oceniać kostiumy w Sabrinie, to należałoby się skupić najbardziej na damskich strojach, bo mężczyźni w tym filmie chodzą ubrani tylko i wyłącznie w garnitury, raz czarne, raz brązowe, raz białe, ale ciągle są to garnitury o bardzo podobnym kroju. Dlatego na uwagę zasługują jedynie damskie ubiory, a dokładniej stroje bohaterki granej przez Audrey Hepburn. Sabrina jak na córkę szofera i nastolatkę ubiera się nad wyraz elegancko. Po powrocie z Paryża zaś wygląda jak wykwintna dama. Jej stroje są przepiękne, ale powiedzmy sobie szczerze nosić je może jedynie Audrey, bo wszystkie inne kobiety nie posiadające jej figury wyglądałyby źle, a ona błyszczy. Szczególnie uwagę przykuwa przepiękna suknia, którą Sabrina wkłada na bal. Nie ma się jednak co dziwić, że ubrania te leżą na niej przepięknie skoro sama je kupiła. Hepburn nawiązała umowę ze studiem, że sama kupi dla siebie kostiumy, oczywiście za pieniądze studia, ale to nie projektantka, a właśnie ona ubierze graną przez siebie bohaterkę. Wszystkie więc stroje Sabriny ostały zakupione przez Audrey w pracowni, zaczynającego dopiero swoją karierę projektanta, Huberta de Givenchy w Paryżu. Sabrina była pierwszym filmem, w którym tych dwoje nawiązało współpracę, ale nie ostatnim, gdyż ich wyczucie stylu i estetyki zapoczątkowało długotrwałą przyjaźń. 


O jak Oscary 

Sabrina wygrała jednego Oscara. Laureatką została Edith Head, za zaprojektowanie do filmu kostiumów. Co jednak jest najciekawsze, wyżej wspomniana pani zaprojektowała tylko jeden strój, który nosiła w filmie główna bohaterka. Wygląda to trochę dziwnie, szczególnie, że to stroje noszone przez Audrey, będącą prawie przez cały film na ekranie, przykuwały najwięcej uwagi widza. 

Mimo moich trochę niepochlebnych uwag, film polecam wszystkim, bo to naprawdę przyjemne, stare kino, przy którym można się zrelaksować i odpocząć. Przytoczone zaś przeze mnie ciekawostki pochodzą z książki Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn autorstwa Donalda Spoto, o której pewnie niedługo napiszę parę słów na blogu.

2 komentarze:

  1. Tego filmu akurat nie widziałam i żałuję, muszę to szybko nadrobić. Pamiętam jednak nowszą wersję Sabriny z Harrisonem Fordem, któy do swojej roli pasował, ale już Julia Ormond, której fenomenu w latach 90. zupełnie nie rozumiem, odrzuciła mnie od tej historii skutecznie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja akurat nie widziałam tej nowszej wersji "Sabriny", chyba obejrzę dla porównania ;)
    Co do Julii Ormond to również za nią przepadam, jakoś nigdy nie mogłam się do niej przekonać.

    OdpowiedzUsuń