Bardzo chciałam zobaczyć Zero Dark Thirty, jednak grane było
w kinie w tak niesprzyjającym okresie czasu (sesja, dużo oscarowych
propozycji), a do tego w gronie moich znajomych nie ma zbyt wielu miłośników
dramatów wojennych, które trwają ponad 2,5 godziny, dlatego nim się obejrzałam
już filmu nie grano. Nie wyobrażacie sobie jaką roześmianą miałam buzię, gdy
patrząc co grają w poprzedni weekend w kinie zobaczyłam, że w repertuarze jest
właśnie Zero Dark Thirty. Mimo mojego pozytywnego nastawienia obawiałam się
jednak tych 2,5 godziny, ale jak się okazało zupełnie niepotrzebnie, bo nie
wiem kiedy, a film się skończył. Na wstępie chciałam zaznaczyć, że nigdy nie
interesowała mnie historia polowania amerykańskiego wywiadu na bin Ladena, nie
znam dokładnych faktów historycznych, a już w innych recenzjach filmu czytałam
o owym tajnym polskim więzieniu CIA, które podobno nigdy nie istniało naprawdę,
więc gdy na ekranie zobaczyłam podpis, to nie byłam zbyt zszokowana. Wydaje mi
się, że powinnam o tym napisać, bo moje poniższe uwagi dotyczą samego filmu, a
nie faktów lub ich przeinaczeń, jakie ukazano w filmie. Wiem, że ciężko jest
oddzielić wersje wydarzeń przedstawionych w filmie od tych, które miały miejsce
w rzeczywistości, ale spróbuję.
Film przedstawia historię polowania amerykańskiego wywiadu
na bin Landena, który po zamachach na WTC stał się wrogiem nr 1 Amerykanów, a
co za tym niestety idzie, też i całego świata. W filmie nie widzimy żadnych
rozgrywek politycznych, ani żadnych rozgrywek między ludźmi zajmującymi
najwyższe stołki w CIA. Twórcy pokazują nam pracę agentów, którzy śledzą
terrorystów, łapią ich, a następnie przesłuchują, próbując wyciągnąć z nich
informacje o pobycie najbardziej poszukiwanych terrorystów, albo o miejscu i
czasie kolejnego zamachu. Jak się można domyśleć laurów nie zbierają właśnie ci
agenci, a agenci siedzący sobie w przytulnych gabinetach w Stanach. Jedną z
agentek od brudnej roboty i główną bohaterką filmu jest Maya, która zaraz po
studiach została zwerbowana do CIA i wysłana do Afganistanu by pomóc w
poszukiwaniach bin Ladena.
Film podzielony jest na swego rodzaju rozdziały, przed
każdym pokazywany jest czarny ekran, a na nim tytuł. Ten pomysł na zmontowanie
filmu jest o tyle dobry, że sprawia, iż ukazywane wydarzenia z przestrzeni
ponad 10 lat są zgrabnie uporządkowane, a widz ma szansę zorientować się, ile
czasu minęło między danymi zdarzeniami, jak zmieniły się priorytety CIA oraz
jak dużo czasu potrzebowały różne instytucje na podjęcie najważniejszych
decyzji. Taka konstrukcja filmu ładnie uwypukla również kontrast między tym co
jest stałe, a tym co się zmienia. Tutaj głównym, stałym punktem jest główna
bohaterka Maya, która niezłomnie trzymała się swojego tropu i dalej drążyła,
dalej szukała, żyła najmniejszymi strzępkami informacji jakie udało jej się
znaleźć. Jednak kiedy ona była pochłonięta poszukiwaniami świat nie stanął w
miejscu, nie zatrzymał się i na nią nie poczekał. Współpracownicy zmieniali
się, sytuacja polityczna ulegała zmianie, a Maya stała w martwym punkcie
porzucając wszystko dla wykonania powierzonego jej zadania.
Film przedstawia różne strony konfliktu zbrojnego jaki
wywołały zamachy na WTC. Akcja filmu rozpoczyna się od autentycznych nagrań
ludzi uwięzionych w drapaczach chmur, którzy dzwonili z prośbą o pomoc, nie
wiedząc dokładnie co się dzieje, ale przeczuwając najgorsze. W tym przypadku czarny
ekran i rozlegające się głosy przerażonych ludzi proszących o pomoc, działają
na wyobraźnię mocniej niż obraz czy muzyka. Potem zostaje przedstawiona główna
bohaterka i w praktyce pozostaje ona na ekranie do końca filmu, bo to wokół
niej tworzona jest cała fabuła filmu. Reżyserka stopniowo buduje napięcie,
często wzbudzając gamę różnych emocji, od śmiechu, przez oburzenie po strach.
Ukazane w filmie metody tortur są przerażające i ciężko jest nie odwrócić
wzroku. Maya chce jednak udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że jest
w stanie wykonywać swoją pracę bez taryfy ulgowej i da radę uczestniczyć/przyglądać się brutalnym przesłuchaniom. Trzeba przyznać, że
reżyserce udały się dwie rzeczy. Po pierwsze jest to film przeznaczony
najbardziej dla widzów amerykańskich, gdyż to ich bezpośrednio dotknęły
wydarzenia przedstawione w filmie, ale mimo to, widz pochodzący nie ze Stanów i
nie znający tak świetnie współczesnej historii, jest w stanie wciągnąć się w
opowiadaną historię, a na dodatek kibicować głównej bohaterce i CIA ogólnie. Ale
wydaje mi się, że w tym przypadku większe zasługi należą się Jessice Chastain
wcielającej się w główną rolę. Po drugie zaś, reżyserka w umiejętny sposób
rozłożyła napięcie, tak że zupełnie nie czuć, iż film jest aż tak długi, a co ważniejsze
mimo tej długości film nie nudzi. Nie ma tu zbyt dużych przestojów, a akcja
rozwija się w miarę dynamicznie, co sprawia, że w połowie filmu ludzie
zgromadzeni w kinie nie zajęli się sobą, albo swoimi komórkami, a siedzieli
wpatrzeni w ekran.
Jestem dziewczyną, ale naprawdę byłam zafascynowana tymi noktowizorami/specjalnymi okularami na podczerwień (nie wiem jak to się nazywa, ale wygląda świetnie). |
W The Hurt Locker Kathryn Bigelow skupiła się przede
wszystkim na pokazaniu, że wojna może się stać dla człowieka narkotykiem,
nałogiem z którego ciężko jest się wyrwać. W Zero Dark Thirty główna bohaterka,
ambitna, młoda kobieta zostaje przydzielona w CIA do grupy zajmującej się
poszukiwaniami bin Ladena. Dziewczyna zaczyna jednak traktować swoją pracę jako
główny priorytet zapominając o życiu jako takim. Kiedy już przyzwyczaja się do
trudnych warunków panujących w Pakistanie, w mniejszym lub większym stopniu
odnajduje się wśród współpracowników, to rzuca się w wir pracy i powoli jej
myśli zaczyna zaprzątać już tylko jedna idea. Idea, że to ona ma rację, że
strzępki informacji jakie znalazła naprawdę tworzą logiczną całość i w końcu
doprowadzą ją do wroga nr 1. Ów pomysł staje się obsesją Mai. Kobieta potrafi
mówić tylko o tym, myśleć tylko o tym, a w rezultacie zostaje sama kurczowo
uczepiona tego pomysłu, za który walczy jak tygrysica i do końca nie daje go
sobie odebrać.
Pisałam wcześniej, że dużą zasługę za to, iż film jest
wciągający, można spokojnie przypisać Jessice Chastain. Aktorka, którą
uwielbiam za rolę w Służących, pokazała, że potrafi zagrać kobietę, która w
obcym kraju pozostającym w stanie wojny, potrafi odnaleźć się w, powiedzmy
sobie szczerze, męskim zadaniu i na dodatek być lepszą od wszystkich mężczyzn
wkoło. Maya to ambitna, ale przede wszystkim bardzo inteligentna kobieta, która
owładnięta obsesją złapania bin Ladena, nie spocznie póki nie udowodni, że ma
rację. Ta jej wytrwałość, zapał i nieustępliwość w walce o swoje sprawia, że
nie da się jej nie kibicować. Wielokrotnie bohaterka musi udowadniać, że jest
dobra w tym co robi, że jej sposób myślenia i analizy zgromadzonych informacji
jest poprawny, ale najbardziej do kibicowania bohaterce sprzyja fakt, iż o
wszystko musi walczyć, nawet o to, by jej sukces został przypisany jej, a nie
jakiemuś agentowi, który nie chciał kiwnąć palcem by jej pomóc.
Zero Dark Thirty polecam każdemu, bo to film dobry, który
trzyma w napięciu, mimo że wszyscy dobrze wiedzą jak się kończy. Są jednak dwa
mocne argumenty przemawiające za obejrzeniem filmu: po pierwsze kreacja Jessici
Chastain, a po drugie przepiękna muzyka Alexandre Desplata. Na pewno 2,5
godziny poświęcone na obejrzenie tego filmu nie będą czasem straconym.
Ja jeśli obejrzę, to tylko dla Chastain. Ale te ponad 2 godziny czasu [nie lubią jak coś jest zbyt długie] są dla mnie marną wciąż zachętą;).
OdpowiedzUsuńOstatnio twórcy lubują się w kręceniu filmów długich (ponad dwugodzinnych), jednak w tym przypadku film się zdecydowanie nie dłuży, przynajmniej ja się nie nudziłam ;) A Chastain jest świetna i to w dużej mierze dzięki niej nie odczuwa się upływającego czasu.
UsuńO, bardzo ciekawy blog. Będziemy zerkać.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie jestem pozytywnie nastawiona do tego filmu. Coś czuję, że może to nie być do końca mój klimat. :)
Niemniej, miło tutaj masz.
Pozdrawiamy, Archibald Sofia.
Miło mi, dziękuję :)
UsuńCóż nie wszyscy muszą lubić dramaty wojenne, mi bardzo spodobał się "The Hurt Locker", dlatego dość pozytywnie podchodziłam do kolejnego filmu Bigelow i się zdecydowanie nie zawiodłam.