Ostatnio rozpoczęłam powtórkę z
filmów Marvela, które doprowadziły do nakręcenia The Avengers. W
tym miejscu wypadałoby uściślić, że w końcu po raz pierwszy
obejrzałam Captain America, którego jakoś omijałam szerokim
łukiem. Fakt, że wnosi on trochę do opowiadanej w The Avengers
historii i stawia kapitana w trochę innym świetle, ale chyba
bardziej na minus niż na plus, ale o tym w innym poście (który mam
nadzieję niedługo powstanie). Ale przechodząc do sedna, chciałam
napisać, że oglądając The Avengers akurat w Dzień Dziecka zdałam
sobie sprawę jak dużo radości i takiego fanowskiego entuzjazmu
może przynieść oglądanie takich filmów, a szczególnie tego,
nawet osobom takim jak ja, które nigdy komiksu w ręce nie trzymały
(chyba, że liczą się te o Kaczorze Donaldzie i Myszce Miki). Z
tego i tudzież innych powodów, chciałam stworzyć listę moich
ulubionych scen z The Avengers. Wiem, że w sieci można znaleźć
setki takich zestawień, które się mocno ze sobą pokrywają, ale w
końcu blog jest po to, żeby spełniać swoje zachcianki, więc
miłego czytania.
Konfrontacja Tony'ego z Lokim, kiedy to
Tony orientuje się, że Loki wykorzystał jego wieżę do swoich
celów. Panowie sobie grożą i padają znamienne zdania:
- I have an army.
- We have a Hulk.
Tony Stark vs Captain America, czyli znamienne pytanie Kapitana do Tony'ego 'Kim jesteś bez kostiumu?' (zresztą Kapitan ma jakiś problem z tymi kostiumami). Tony, oczywiście jak to na Tony'ego Starka przystało odpowiada, ale najlepsza i tak w całym zamieszaniu jest reakcja Czarnej Wdowy na te słowa, która trochę kradnie na koniec obu Panom tę scenę.
Thor broni Lokiego, czyli naiwny Thor
jeszcze się niczego nie nauczył. Kiedy Banner mówi źle o Lokim,
Thor staje w jego obronie, jednak kiedy Czarna Wdowa wysuwa mocny
argument za tym, że Loki normalny nie jest (ale i tak wszyscy fani
go kochają ;) ) Thorowi pozostaje jedynie stwierdzić, że cóż w
końcu Loki został adoptowany.
Wielki upadek Hulka. Niezmiennie bawi
mnie ta scena, kiedy stróż magazynów (?) pyta się Bannera czy
jest kosmitą, a ten zakłopotany odpowiada, że nie. Poważna mina
stróża i odpowiedź 'Synu to powinieneś się leczyć' bije
wszystko na głowę.
Thor vs Stark, a w tle zaciekawiony Loki wylegujący się na skale. Dialog Starka z Thorem o Szekspirze, to jeden z lepszych i jednocześnie głupszych dialogów w całym filmie, za to jaki trafny do sytuacji w tylu jej aspektach.
Coulson i broń, a raczej to jak
dowiaduje się jak ona działa. Scena jest z jednej strony smutna, a
z drugiej ten komiczny akcent rozładowuje trochę napięcie,
szczególnie, że w kontynuacji tej sceny jest tyle patosu,
oczywiście potrzebnego w fabule, ale mimo wszystko dalej robi się
ona tak strasznie podniosła (na szczęście oszczędzono widzom
długiej mowy).
Hulk vs Loki oraz Hulk vs Thor, czyli
to co Hulk potrafi najlepiej – 'smash!'. Scena kiedy Thor i Hulk
walczą ramię w ramię, ale widać, że Hulk ma niedosyt w
rozwalaniu, więc Thor, że stał najbliżej obrywa, jest cudowna w
swojej prostocie i nieprzewidywalności, bo ja się nie spodziewałam,
że Thor również padnie ofiarą Hulka. Z kolei Hulk rozwalający
podłogę przy użyciu Lokiego, to moja ulubiona scena. Loki jęczący
z bólu i zaskoczenia w dziurze w podłodze jest komiczny,
szczególnie jeżeli się obejrzy bloopers i zobaczy ile razy biedny
Tom musiał powstrzymywać się od śmiechu, żeby dokończyć scenę.
Banner + skuter = impreza, czyli jak
się modnie spóźnić na imprezę i zaliczyć wielkie wejście. Mark
Ruffalo jest świetny w tej scenie, chociaż lubię też jej
alternatywę z bloopers'ów.
Hulk jako budzik, czyli tylko Hulk coś
zrobił żeby obudzić Iron Mana, bo Thor i Kapitan stoją i czekają
na zaproszenie. Jeżeli jednak o zaproszenie chodzi, to radość
Tony'ego z wygranej i zaproszenie wszystkich na shoarmę jest wręcz
urocze i takie bardzo w jego stylu.
A na koniec, żeby była pełna
dziesiątka:
Budapeszt, a dokładniej co się
wydarzyło w Budapeszcie? Może kiedyś się dowiemy... A tak na
serio, to ilekroć widzę tę scenę, to nie mogę powstrzymać
głupiego uśmiechu na twarzy, no ale jakby nie było też jestem
ciekawa co tam się stało, szczególnie że zeznania Czarnej Wdowy i
Hawkeye trochę się różnią...
Na tym kończę. Mam nadzieję, że
czytając ten post chociaż jedna osoba się uśmiechnęła, a reszta
nie pomyślała, że coś jest ze mną nie tak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz