środa, 3 października 2012

Panie Burton, Panu chwilowo już podziękujemy, czyli przyzwoite The Dark Shadows

Mroczne cienie to kolejny film goszczący na liście moich filmowych zaległości. W tym przypadku jednak miałam rację ze zwlekaniem, gdyż internetowe recenzje tym razem się nie myliły. Film, który miał sprawić, że wszyscy fani zapomną o nieudanej Alicji w Krainie Czarów, zrobił dokładnie odwrotną rzecz, czyli utwierdził fanów w przekonaniu, że Burton w ostatnich latach nie jest w najlepszej formie, zaś świeżość i wszelaka inność bijąca z jego poprzednich filmów chwilowo gdzieś uleciała i dała reżyserowi o sobie zapomnieć. A szkoda bo filmy Burtona oglądałam zawsze z ogromną radością, czego o Mrocznych Cieniach powiedzieć nie mogę. Ale od początku…

Mroczne Cienie opowiadają historię Barnabasa Collinsa, zamożnego młodzieńca, który wraz z rodzicami w XVIII wieku płynie do Nowego Świata by tam rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Jako ludzie zamożni i właściciele ogromnego zamczyska, państwo Collins są niezwykle poważani, a ich syn uchodzi za bardzo dobrą partię. Niestety pewnego dnia rodzice Barnabasa giną, a za ich śmierć młodzieniec obwinia czarownicę Angelique, która jest w nim zakochana. Na swoje nieszczęście Barnabas ma rację. Angelique jednak nie poprzestaje na zamordowaniu rodziców Barnabasa, teraz za swój cel obiera sobie jego narzeczoną. Gdy zrozpaczony Barnabas chce odebrać sobie życie, Angelique przemienia go w wampira i więzi go zamkniętego w trumnie pod ziemią. Mijają prawie dwa stulecia. Status rodziny Collinsów podupadł, rodzinny interes przestał przynosić takie zyski jak kiedyś, a rodowe zamczysko powoli zaczęło zmieniać się w ruinę. Jednak los jednych z ostatnich potomków Barnabasa zmienia się, gdy robotnicy przez przypadek odkrywają starą trumnę i uwalniają z niej Barnabasa. Główny bohater nie wie jednak, że jego przyjaciółka również znalazła sposób na oszukanie upływającego czasu i jeszcze nie zapomniała skrywanych wcześniej uraz. 

Barnabas we własnej osobie i jego palec wskazujący, który jest nieodzownym elementem kreacji tego bohatera.





















Fabuła filmu opiera się na serialu zrealizowanym w latach 70. Niestety to rzuca się w oczy. Bo film wygląda jak zlepek lekko połączonych ze sobą scen i klisz. W pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że twórcy wystraszyli się, że film będzie za długi więc trzeba go było skrócić. Niestety montażyście sztuka ta udała się średnio, bo Mroczne Cienie są jak ser szwajcarski – wypełnione dziurami. Kiedy historia nabiera rumieńców, to mamy przeskok do zupełnie innej kliszy i wątek zostaje urwany na co najmniej 10 minut. I tak niektórzy bohaterowie znikają z ekranu na dobre pół godziny by potem namieszać w fabule i znowu zniknąć. Stąd nie mamy szansy dobrze poznać bohaterów i ich motywacji, zaś zaserwowane przez twórców historyjki z przeszłości bohaterów są niespójne i zamiast wywoływać współczucie czy śmiech, to wywołują jedynie grymas niezadowolenia na twarzy widza. Niestety aktorzy nie mając z czego stworzyć w miarę przyzwoitych kreacji swoich postaci wypadają w tym filmie blado, a przecież w Mrocznych Cieniach mamy plejadę bardzo dobrych aktorów. A tu Michelle Pfeiffer snuje się niedbale po ekranie grając panią domu, Helena Bonham Carter w roli pani psycholog nie sprawdza się zupełnie (chyba postać ta nie miała zbyt dużych problemów z psychiką żeby Bonham Carter błyszczała, a pomarańczowe, bo rudymi ciężko je nazwać, włosy również jej nie pomogły). Zaś nagrodę za najbardziej irytującą postać w tym filmie dostaje Chloe Moretz, która bardziej wyzywająco i wulgarnie jak na nastolatkę nie mogła się zachowywać.

Niestety główni bohaterowie również zawodzą, jednak Eva Green mniej niż Johnny Depp. Postać Barnabasa wykreowana przez jednego z najbardziej ekscentrycznych aktorów Hollywood, po prostu była nijaka. Mówię to z bólem serca, ale nie dość że graficy przesadzili z nadmiernym użyciem Photoshopa to jeszcze Depp grał tak jakby mu się nie chciało. A może dlatego, że wszystko to już widzieliśmy, może wymaga się od niego czegoś więcej, jednak dziwny wygląd i komiczne do bólu ruchy dłonią nie stworzą dobrej postaci. Partnerująca Deppowi Eva Green zdecydowanie skradła show. Po pierwsze wyglądała zjawiskowo, mimo że zasięg speców od Photoshopa ją również objął, to po drugie w każdej scenie widać, że gra zołzy i wariatki sprawiała jej niesamowitą frajdę.    

Mimo, że to czarny charakter to nie sposób jej nie lubić, skoro jedyna jako tako gra...

Kolejna rzecz to sposób zachowania bohaterów. Rozumiem, że film ten miał być komedią, komedią w stylu Burtona, ale oglądając niektóre sceny przecierałam oczy ze zdumienia. Nawet w najgłupszych filmach bohaterowie nie robią takich rzeczy, a może robią… Tak więc można stworzyć swoisty przewodnik o tym jak zachowywać się w dziwnych sytuacjach. Punkt pierwszy: jeżeli prowadzisz roboty drogowe/budowlane blisko lasu i natrafiasz na starą trumnę okręconą grubym, ciężkim łańcuchem, która przypomina te trumny rodem z najstraszniejszych horrorów to pamiętaj, pierwsze o co prosisz to szczypce którymi niezwłocznie rozcinasz łańcuch i otwierasz trumnę, przecież nie może cię spotkać nic złego. Punkt drugi: jeżeli do twojego domu przychodzi dziwny gość, który wygląda jak twój przodek z obrazu wiszącego nad kominkiem i usilnie twierdzi, że jest ów przodkiem, nigdy nie umarł i został przemieniony przez wiedźmę w wampira, to pierwsze co robisz to chwytasz za nóż do papieru, niezwykle przydatny w takich sytuacjach i chowasz go za plecami. Gdy zaś następnie dziwny gość otwiera tajemne drzwi do podziemi pod rezydencją w której mieszkasz, by udowodnić ci że mówi prawdę, to oczywiście słuchaj głosu rozsądku, który każe ci posłusznie zejść za tajemniczym mężczyzną do podziemi, będąc uzbrojoną jedynie w nóż do papieru. Po trzecie: jeżeli wiedźma mówi, że opętała twoją ukochaną i kazała jej iść na klif i zrzucić się z niego w morze, to jako że masz dużo czasu to zmierzasz tam spacerkiem, a nóż wiedźma kłamała, albo ukochana się opamięta. Może ten komentarz jest aż nazbyt docinający, ale serio kto wpadł na takie pomysły?

Można jednak dostrzec w filmie również i plusy. Przede wszystkim film ratowała bardzo ładna oprawa wizualna, wszystko było starannie dopracowane, jak również muzyka jest bardzo dobrze dobrana. Przez to, mimo dziur w fabule, film ogląda się całkiem przyjemnie. Od czasu do czasu scenarzystom wyszło parę dowcipów. Te najlepsze dostały się oczywiście Deppwoi, którego bohater po spędzeniu prawie dwóch wieków pod ziemią zetknął się z nowoczesnością. Szkoda tylko, że większość humoru bazuje na tym kontraście między epokami oraz na bardzo archaicznym, w filmowej teraźniejszości, języku którym posługuje się nasz główny bohater. Chyba niestety na tym kończą się plusy. Jak mówi stare polskie powiedzenie „co za dużo to niezdrowo”. A w Mrocznych Cieniach jest pełno wszystkiego: mrocznego burtonowskiego klimatu, ekscentrycznego Deppa, który już coraz mniej śmieszy, dziwnych postaci, efektów specjalnych, bajkowych wydarzeń i innych elementów znanych fanom z poprzednich filmów Burtona. Niestety wszystkiego jest dużo, ale w rezultacie jest tego niesamowicie mało. Dlatego jeżeli spodziewacie się po Mrocznych Cieniach dobrego filmu, filmu Burtona w jego najwyższej formie, to niestety mocno się zawiedziecie. Bo film ten ogląda się dobrze do czasu kiedy zacznie się analizować co tak naprawdę oglądamy wtedy okazuje się, że tak dokładnie to nie wiemy co…     

Chyba najlepszy gag z całego filmu.


2 komentarze:

  1. Jak mi miło, że w tym nie ma komentarzy....
    Może i nie zauważyłaś, ale dziura w fabule i różne sceny, które nie są związane z poprzednią to cały urok filmu.
    Z tej...."recenzji" wywnioskowałam, że chcesz filmu, w którym wszystko jest poukładane jak w bibliotece, wszystko wyjaśnione itp.
    Nie uważasz, że rozkminianie prawdy jest ciekawe?
    Tak, wiem, że piszę ten komentarz 2 lata po opublikowaniu recenzji, ale co z tego!
    Spójrz na muzykę w filmie - każda jest dopasowana do SCENY!
    Efekty specjalne - nie uważasz, że ludzie musieli się napracować, aby stworzyć coś takiego?
    Powiem tak, zakochałam się w tym filmie, ponieważ ma wspaniały klimat, cudowną muzykę oraz animacje.
    Gra aktorów także jest fajna.
    Jeśli Ci ten film nie podpasował, bo masz zły humorem, to może nie rób tej recenzji, tylko obejrzyj film jeszcze raz i staraj się patrzeć na plusy filmu, a nie na same minusy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie dziury w fabule przeszkadzają w oglądaniu filmów. Odkrywanie prawdy i tajemnic jest ciekawe, ale żeby miało to ręce i nogi to musi być to wszystko w miarę logiczne ;)
      Co do muzyki i efektów specjalnych to czytając jeszcze raz mój tekst (jak zauważyłaś minęły już 2 lata od momentu kiedy go napisałam) to nie mówię, że muzyka i efekty specjalne są złe, napisałam jedynie, że wszystkiego jest w tym filmie za dużo, co zamiast potęgować aurę tajemniczości, po prostu ją psuje.
      Bloga założyłam po to by pisać na nim o tym, co myślę o danych filmach. Jeżeli jakiś nie do końca mi się spodobał to dlaczego mam o nim nie napisać? Fajnie, że Tobie się ten film spodobał, ale to nie oznacza, że wszyscy muszą mieć takie samo zdanie jak Ty. Na tym polega magia kina, każdy ma prawo lubić coś innego, a zresztą to czyni życie ciekawszym ;) Pozdrawiam ;)

      Usuń