Po obejrzeniu filmów, które oglądam od kilku lat w każde
święta (został mi chyba już tylko Billy Elliot, ale liczę, że BBC Entertainment
niedługo go pokaże) miałam się zabrać za filmy przedstawiające wariacje na
temat końca świata, bądź życia w post apokaliptycznym świecie, ale jako, że
koniec świata odłożono, to stwierdziłam, że jeszcze zdążę je obejrzeć. Dlatego
pomyślałam, że kontynuując oglądanie filmów lekkich i przyjemnych, obejrzę
filmy oznaczone etykietką ‘młodzieżowy’, bo i w tej kategorii miałam spore
zaległości. Ku mojemu zdziwieniu filmy te nie były kompletnie bez sensu i już
od pierwszych minut potrafiły wzbudzić moje zainteresowanie i dużą dozę sympatii
do głównych bohaterów, no może za wyjątkiem jednego.
Pamiętam, że promocja tego filmu była dość duża w Polsce, a
przynajmniej w Warszawie. W metrze i w centrum wisiały duże billboardy z
zielonymi plakatami, na których widniała sympatyczna Emma Stone i polski tytuł filmu,
który brzmi Łatwa dziewczyna i chyba
ten tytuł zniechęcił mnie do obejrzenia filmu. Teraz jednak stwierdziłam, że mało
zachęcający tytuł nie stanie mi na przeszkodzie w nadrobieniu zaległości.
Film opowiada historię pewnej licealistki (Emma Stone), która
nigdy dotąd nie zaznała smaku licealnej popularności i jak sama siebie opisuje,
może dlatego, że jest osobą o przeciętnym wyglądzie i mało wyróżniających się
zainteresowaniach. Jak każda bohaterka tego typu filmów, Olive jest zakochana w
chłopaku, który jej nie dostrzega, a może tylko boi się zrobić pierwszy krok. Jej
najlepsza kumpela wydaje się być osobą wyzwoloną, czego nie pochwala przewodnicząca
kółka modlitewnego (Amanda Bynes), która tylko czeka by komuś uprzykrzyć życie,
oczywiście ku wyższemu celowi. Życie Olive ulega jednak radykalnym zmianom, gdy
dziewczyna postanawia pomóc swojemu koledze. Otóż kolega jest gejem, o czym
wszyscy wiedzą i dlatego go poniżają. On jednak uważa, że aby zyskać spokój i
jako taki ‘szacunek’ rówieśników musi się przespać z dziewczyną. I tu zaczyna
się misterny plan, który doprowadza Olive do reputacji owej ‘łatwej dziewczyny’.
Bo z kolegą przespała się na niby, zaś
wszyscy inni mało popularni chłopcy, którzy dowiedzieli się jak było naprawdę,
przyszli prosić Olive o podobny rodzaj pomocy, oferując w zamian gotówkę/bony/kupony/karty
podarunkowe itd. W ten sposób Olive staje się znienawidzona przez wszystkich
uczniów swojego liceum, no może za wyjątkiem jednego…
Film jest zabawny, a Emma Stone sprawia, że jej bohaterki
nie da się nie lubić. Spodobał mi się pomysł na opowiedzenie tej historii. W
praktyce na początku filmu poznajemy dziewczynę, która próbuje odzyskać swoją
utraconą reputację, a dopiero z czasem dowiadujemy się wydarzenie po wydarzeniu
jak to się stało, że Olive z przeciętnej dziewczyny w niezwykle krótkim czasie
spadła w licealnej hierarchii na sam dół. Historię tę opowiada nam sama Olive
za pomocą filmu, który kręci by opowiedzieć ludziom co tak naprawdę zaszło i
przeprosić wszystkich których zraniła.
Niektóre momenty w filmie są niezwykle absurdalne, albo
tylko mi wydaje się że dorośli na pewno się tak nie zachowują. Mimo to, Easy A w większości momentów śmieszy, a
nie irytuje, co sprawia, że ogląda się go przyjemnie. Dałabym również duży plus
za dobór muzyki, która świetnie wpasowuje się w klimat opowiadanej historii i
nastraja pozytywnie. Jeżeli więc macie tzw. ‘doła’, albo po prostu nie macie
ochoty na bardziej ambitne kino, to Easy
A jest idealnym filmem na poprawę samopoczucia.
Pitch Perfect (2012)
Film dość nowy i nakręcony na fali popularności Glee, albo
tylko szkolnych chórów. Pitch Perfect
przedstawia historię Beci (Anna Kendrick), która jest zmuszona przez swojego ojca
by pójść na studia. Od pierwszej chwili dziewczyna daje wszystkim do
zrozumienia, a przede wszystkim swojemu ojcu – wykładowcy na tutejszym
uniwersytecie, że nie chce studiować, a chce pojechać do L.A. i zostać DJ’em. Aby
zachęcić Becę do studiów ojciec prosi ją żeby wstąpiła do jakiegoś klubu i
wreszcie zawarła jakieś nowe znajomości, jeśli jednak do końca roku
akademickiego dalej będzie czuła się źle i nieswojo na uczelni, to ojciec
pomoże jej spełnić marzenia. Beca zostaje zwerbowana do jednego ze studenckich
chórów a cappella, do żeńskiego chóru o nazwie ‘The Bellas’. Okazuje się, że
chór ten nie cieszy się zbyt dobrą opinią po incydencie, który wydarzył się na
zeszłorocznych mistrzostwach chórów i teraz chce odzyskać swoją utraconą
reputację. W tym przeszkadza im męski chór z tego samego uniwersytetu, który
już kilka razy wygrał tytuł mistrzowski. W ferworze walki na czyste dźwięki,
Beca próbuje znaleźć swoje miejsce w studenckiej społeczności, zawrzeć nowe
przyjaźnie i nie zatracić siebie. Nie jest to proste, gdyż ani Beca, ani
liderka ‘The Bellas’ nie potrafią iść na ustępstwa i zrezygnować z tego co
uważają za jedyne, słuszne działanie.
Film był bardzo miłym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się po
opisie fabuły, że można nakręcić z tego pełnometrażowy film, który w większości
momentów bawi, a nie nudzi i irytuje. Annie Kendrick chyba odpowiadał wizerunek
dziewczyny, która trzyma się trochę na uboczu i jest pochłonięta swoim hobby –
tworzeniem remiksów/mash-up’ów piosenek. Widać, że nie tylko Pattinson i
Stewart wybili się dzięki Zmierzchowi,
Kendrick też dobrze sobie radzi, gra w coraz ciekawszych, dobrze ocenianych
przez krytyków i widownię projektach. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie rolą w Up in the air, gdzie zagrała u boku
George’a Clooney’a.
Wracając jednak do filmu, to polecam obejrzeć, bo i wersje a
cappella piosenek starych i nowych hitów są naprawdę na wysokim poziomie i
cieszą ucho, a i większość gagów można zaliczyć do udanych. Co tu więcej pisać,
Pitch Perfect to bardzo przyjemne,
lekkie kino, które bawi i daje nadzieję, że z tematyki o zespołach
wokalnych/chórach można wycisnąć jeszcze kilka fajnych historii, mimo że twórcy
Glee już tego nie potrafią.
LOL (2012)
W tym wypadku, angielskie stwierdzenie ‘and the last but not
least’ nie może zostać użyte. Specjalnie zostawiłam LOL na koniec, bo po filmie nie spodziewałam się niczego wielkiego,
ale nie spodziewałam się, że będzie on aż tak słaby.
LOL opowiada historię
Loli (Miley Cyrus), nastolatki, której rodzice się rozwiedli. Lola nie ma z tym
żadnych większych problemów, mieszka z matką (Demi Moore), a gdy coś idzie nie
po jej myśli ucieka do ojca. Głowę Loli zaprzątają większe zmartwienia, takie
jak zerwanie z chłopakiem i fakt, że najlepszy przyjaciel wyznaje jej miłość. Teraz
Lola musi zdecydować czego chce i oczekuje w życiu, z naciskiem na życie
uczuciowe.
Fabuła filmu jest prosta jak drut, LOL niczym nie zaskakuje, zaś po kilkunastu minutach możemy
domyśleć się zakończenia. Humor jest mało trafiony, a historie i problemy
nastolatków momentami zbyt wydumane (albo to tylko moje odczucia). Na dodatek
nie jestem fanką Miley Cyrus, jej sposób gry momentami powoduje u mnie
zgrzytanie zębów. Demi Moore również nie zachwyca, bo i jej rola nie pozwala na
zbyt wiele. LOL to remake
francuskiego filmu z 2008 roku. Oryginalnej wersji nie widziałam, ale po
zobaczeniu amerykańskiej na pewno w najbliższym czasie oryginalnej nie zobaczę.
Zdecydowanie nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz