wtorek, 18 grudnia 2012

x.o.x.o. Gossip Girl


Gossip Girl nareszcie zakończył swoje istnienie, odcinkiem, który pozostawia wiele do życzenia. Serial miał wiele wzlotów i upadków, ale finał całej serii wypada blado w porównaniu z finałami z pierwszych dwóch sezonów Plotkary. Może to świadczyć dobrze jedynie o właścicielach CW, którzy w odpowiednim momencie (chociaż dla mnie nastąpił on już pod koniec zeszłego sezonu, a może to było jeszcze przy poprzednim…) zdecydowali się zakończyć serial. Dlatego na koniec przygody z Gossip Girl fani serialu (jeżeli jeszcze tacy pozostali) otrzymali skrócony szósty sezon, wypełniony po brzegi absurdem i niedorzecznością, który jak w każdej bajce zakończył się niezwykle przesłodzonym happy endem i tym na co niby, podkreślam niby, wszyscy czekali. Czyli odpowiedzią na pytanie ‘kto jest tytułową plotkarą’, jak się okazało odpowiedź nie była szokująca i dostała w miarę sporą dozę sensu (chociaż i tak fajnie by było gdyby Plotkarą była Dorota). Dlaczego podkreślam ‘niby’? Ponieważ kiedy serial trzymał całkiem niezły poziom, czyli przez jakieś dwa pierwsze sezony, no dobrze może trzy, to intrygowało mnie to, kim jest ta osoba siedząca gdzieś w zaciszu swojego pokoju, obserwująca pełne skandali życie młodzieżowej elity z Upper East Side. Niestety potem odpowiedź na to pytanie stawała się coraz mniej frapująca, a serial coraz bardziej stawał mi się obojętny. Mimo to doczekałam się końca historii bohaterów Gossip Girl i wydaje mi się, że należy się im krótkie podsumowanie.

Serial zaczęłam oglądać w liceum, jako przyjemne oderwanie się od rzeczywistości. Oczywiście życie przeciętnego, polskiego licealisty nie wyglądało tak, jak zostało ukazane w serialu życie elitarnych, amerykańskich licealistów, dlatego przyjemnie było popatrzeć na świat tak różny od tego, w którym się żyło (oczywiście będąc w pełni świadomym, że większość sytuacji to czyste wymysły). Na początku zachwyciła mnie stylistyka serialu, która zachwycająca wcale nie jest, wiem, ale ten przepych na każdym kroku, piękne wnętrza, limuzyny, drogie akcesoria, to wszystko składało się na bardzo ładny obrazek, tak odległej i niedostępnej rzeczywistości. Gdy do tego dodamy modne stylizacje, dość ładnych (trzeba im to przyznać) aktorów, to otrzymamy to czym była Plotkara, odzwierciedleniem marzeń większości nastolatków. Bo oglądając ten serial naprawdę miałam ochotę ukraść Blair wszystkie markowe, drogie ubrania i poczuć się jak księżniczka. Niestety dobrze dobrane stylizacje nie zagwarantują serialowi sukcesu, potrzebna jest jeszcze tzw. fabuła. Rzecz, która zaczęła w Plotkarze kuleć, gdzieś koło początku trzeciego sezonu. Ale może po kolei…


Pomysł na serial o perypetiach pięknych i bogatych nastolatków z Upper East Side, jak pokazują to rankingi oglądalności pierwszych dwóch sezonów, był pomysłem niezwykle trafionym. Niestety życie nastolatków, nie wiem jak ekstrawaganckie i szalone, nie mogło przynieść zbyt wielu ciekawych historii, które dalej służyłyby jako główne wątki serialu. Należało znaleźć jakieś alternatywy, niestety wątek zdemaskowania Plotkary nie wyszedł, mieszanie się rodziców głównych bohaterów do ich życia również, a więcej pomysłów twórcy nie znaleźli, dlatego zaczęła się tendencja spadkowa serialu. Przez kilka odcinków potrafiło się nic nie dziać, intrygi wymyślane przez bohaterów były już mało nowatorskie i zaczynało kolokwialnie mówiąc wiać nudą. Najgorsze chwile nadeszły jednak, gdy bohaterowie zakończyli szkołę średnią i musieli udać się na studia, bo przecież studenci nie są już tak ciekawi jak licealiści, bo powinni wreszcie dorosnąć. I tu chyba leży największa bolączka serialu, której scenarzyści nie potrafili pokonać. Żaden z bohaterów tak naprawdę nie dorasta. Widzimy jak aktorzy dojrzeli, co za tym idzie jak grane przez nich postaci wyglądają bardziej poważnie, ale zachowanie głównych bohaterów świadczy o tym, że psychicznie zupełnie nie dojrzeli i mentalnie nadal nie opuścili murów liceum. Bo przecież dorosły człowiek nie szantażuje swojego profesora, nie knuje by dostać wymarzoną pracę czy nie układa wymyślnej intrygi, angażując przy tym swoich przyjaciół, by pokonać ojca - tyrana. Wracając do studiowania, to czy tylko mi się wydaje, czy żaden z bohaterów nie skończył studiów? Nawet Dan, który napisał książkę i potem jej odcinkową kontynuacje do gazety, nie mówiąc już o Chucku, który chyba w ogóle nie rozpoczął studiów, albo to tylko ja nie pamiętam by je rozpoczynał. Jak widać twórcy są niezwykle niekonsekwentni w tym co każą robić danym postaciom. Pamiętam, że wszyscy (oprócz wyżej wspomnianego Chucka) zaczęli jakieś studia, Blair o ile dobrze pamiętam nawet zmieniła uczelnię, ale nie przypominam sobie by któreś z nich je skończyło, albo scenarzyści zapomnieli gdzieś w między czasie o tym wspomnieć, bo przecież ‘tyle’ się działo.

Chcąc odświeżyć serial twórcy wprowadzili nowe postacie, takie jak Lola, czy Ivy, które okazały się zupełnie nietrafionymi rozwiązaniami na poprawę oglądalności. Może i pomysł był ciekawy, ale sposób w jaki cała historia została poprowadzona powodował jedynie zgrzytanie zębami i grymasy zwątpienia na mojej twarzy. Twórcy zupełnie nie potrafili wykorzystać ich potencjału i całość wyszła niezwykle mdła i nudna. Historia Blair i księcia Monaco również od początku była skazana na klęskę, niestety nie spodziewałam się, że aż tak straszną. Wątek szantażowania Blair przez księcia był według mnie strasznie wydumany i jedynie mnie irytował, poza tym ile ‘cierpienia’ z rąk scenarzystów biedna Blair może znosić. Aby odświeżyć serial twórcy kilkakrotnie zdecydowali się na zmianę scenerii, przenieśli bohaterów m.in. do Paryża, niestety zabieg ten tylko na chwilę polepszył notowania serialu.


Wypadałoby wymienić jakieś plusy serialu, bo przecież oprócz ładnych wnętrz i ubrań w Plotkarze musiało być coś, co powołało że dotrwałam do jego końca. Muszę jednak przyznać, że gdy zaczynam się nad tym dłużej zastanawiać, to pierwsze dwa sezony oglądałam z dużym zainteresowaniem, trzeci – wierząc, że jeszcze może być dobrze, a kolejne sezony już tylko z przyzwyczajenia. Dlatego ciężko jest wymienić mi jakieś duże plusy, które sprawiły, że z niesłabnącym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, bo tak po prostu nie było. Jedyne do czego mogę się po cichu przyznać, to czekanie na szczęśliwe zakończenie dla Chucka i Blair i chyba to można uznać za plus Gossip Girl. Postaci Chucka i Blair, którzy pomimo swoich absurdalnych, czasami okrutnych zachowań, potrafili cały ten czas wzbudzać moją sympatię i sprawiać, że kibicowałam im do samego końca. I na tym pozytywnym akcencie zakończę, bo po co krytykować coś co już się skończyło, nie ma szans na poprawę, a mimo swoich wad chyba jeszcze przez długi czas będzie budzić jakiś sentyment.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz