Obecnie seriale są tak popularne, że włodarze stacji telewizyjnych dosłownie prześcigają się w proponowaniu nam - widzom coraz bardziej ciekawych propozycji. Lepszy serial równa się większa oglądalność, większe zyski. Ale jak znaleźć dobry scenariusz i stworzyć serial, który przyciągnie co tydzień tłumy widzów? Zazwyczaj szukanie dobrej propozycji polega pokrótce na zrobieniu jako takiego konkursu na lepszy odcinek pilotażowy. Te seriale, które w miarę spodobają się właścicielom stacji dostają szansę na zaprezentowanie się w ramówce stacji. Jeżeli spodobają się widzom, dostają zamówienie na więcej odcinków. Ostatnio jednak często zdarza się tak, że po kilku odcinkach serial jest kasowany i nie ma szans na rozwinięcie skrzydeł - wyniki oglądalności są słabe, serial wypada. Czasami udaje się takiemu serialowi dotrwać do końca pierwszego sezonu, ale na drugi już nie dostaje zamówienia. Taki los miał spotkać Castle, jednak przez pierwszy sezon Castle zdobył tylu wiernych fanów, którzy aż dwukrotnie ratowali go przed kasacją. Teraz mamy już piąty sezon tego świetnego serialu i trzeba stwierdzić, że fani mieli przysłowiowego nosa, bo Castle urósł do rangi serialu, który ogląda miliony widzów, a serial i co ciekawe aktorzy z odcinka na odcinek stają się coraz lepsi. Naprawdę sezon piąty nie przestaje mnie zaskakiwać, oczywiście pozytywnie. Ale dziś nie będzie o Castle, a o The Unusuals, również serialu stacji ABC, który niestety nie miał tylu fanów, którzy wywalczyliby dla niego drugi sezon, dlatego zakończył swoją egzystencję na pierwszym sezonie, czyli tylko 10 odcinkach. Kiedy zaczęłam się wciągać, a w praktyce stałam się fanką serialu, on po prostu się skończył, zostawiając niezamknięte wątki i pozostawiając otwartą furtkę, że może kiedyś ktoś odkopie ten serial i go wznowi (chociaż prawdopodobieństwo tego jest nikłe, a w praktyce żadne). Mimo to, oglądanie tych 10 odcinków przyniosło mi tyle radości, że postanowiłam się podzielić moim odkryciem, którego no cóż, dokonałam przeglądając filmografię Jeremiego Rennera.
Główni bohaterowie są naprawdę świetnie zagrani. |
Serial opowiada losy trochę dysfunkcyjnych policjantów pracujących na drugim posterunku nowojorskiej policji, a w praktyce skupia się na losach kilku z nich. Śledzimy pracę trzech zespołów/par i jednego ‘samotnego wilka’, jak zwykł o sobie mawiać, Eddiego Alvareza. Pierwszy i ten główny team tworzy Casey Shraeger i Jason Walsh. Ona, córka jednych z najbogatszych ludzi w Nowym Jorku, nie chce być bogatą dziewczyną i chce wbrew wszystkim i wszystkiemu pomagać ludziom pracując w policji. On jest byłym baseballistą i mieszka na zapleczu swojego baru mlecznego/małej restauracji. Partner Walsha został zamordowany i jako nowa partnerka zostaje mu przydzielona Shraeger. Ma ona również specjalne zadanie od komendanta – ma znaleźć zabójcę partnera Walsha i skorumpowanych gliniarzy, którzy niszczą dobre imię posterunku. Drugi zespół tworzy Eric Delahoy i Leo Banks. Ten pierwszy ma guza mózgu, jednak nikomu się nie przyznaje i nie podejmuje leczenia, za to zaczyna igrać z losem i podczas akcji zachowuje się czasami bardzo irracjonalnie. Jego partner ma 42 lata i kamizelka kuloodporna jest nieodłącznym elementem jego garderoby. Bycie w wieku 42 lat jest to dla niego pewnego rodzaju fatum, bo jego ojciec i dzidek zmarli mając tyle lat, dlatego Banks boi się, że i on będzie musiał się niedługo pożegnać z tym światem. Ostatni zespół to Allison Beaumont , kobieta silna i niezależna oraz Henry Cole, mocno wierzący, młody mężczyzna, który skrywa sekret ze swojej przeszłości.
Delahoy i Banks, czyli panowie z problemami, a mimo to stanowiący genialny team, przynajmniej pod względem humorystycznym. |
The Unusuals nie jest proceduralem typu Kości czy wcześniej wspomniany Castle. Nasi dysfunkcyjni gliniarze nie łączą w każdym odcinku sił, by rozwiązać trudną sprawę kryminalną. Nie ma tu też wyszukanych spraw, wymagających główkowania, albo pozwalających widzowi na główkowanie. Zazwyczaj w każdym odcinku każdy zespół rozwiązuje swoją sprawę, albo łapie przestępców. Serial bardziej niż na trudności kryminalnych zagadek skupia się na podejściu policjantów do spraw, do siebie nawzajem i do przestępców oraz ich ofiar. Wszystko to zaś ukazane jest słodko-gorzko, zgrabnie łącząc elementy dramatu, komedii i serialu o policjantach. Serial pokazuje również głupotę ludzką, bo że ludzie robią niektóre rzeczy, to aż strach pomyśleć, a przez tę głupotę policjanci mają ogrom papierkowej roboty, ale przynajmniej ich praca jest czasami chociaż trochę zabawna. Co twórcom się udało, to że mamy kilku głównych/równorzędnych bohaterów, których nie sposób nie polubić. Pomimo ich wad, denerwującego zachowania czy wszelkiego rodzaju dziwactw, jesteśmy w stanie obdarzyć ich wszystkich sympatią i kibicować im. Jak można się domyśleć, najbardziej sympatyczną postacią w serialu jest Walsh. Postać ta jest tak napisana i przede wszystkim zagrana, że od pierwszych minut jesteśmy kupieni, a przynajmniej ja byłam.
No jak można nie polubić tego pana? |
Do kolejnych zalet serialu należałoby doliczyć to, że każdy odcinek mimo wielu wątków, zgrabnie łączy się w całość, a miejscem wspólnym jest właśnie posterunek. Każdy zespół policjantów jest inny, a co za tym idzie, widz ma do czynienia z innym rodzajem humoru czy sposobem prowadzenia akcji. Co mi się niezwykle spodobało, to fakt, że serial który z założenia miał łączyć serial policyjny z komedią, miał w sobie wiele niezamierzonych scen romantycznych, albo takich których nie sposób nie określić mianem ‘uroczych’. Do tego muszę przyznać, że serial mnie wciągnął i znowu doświadczyłam tego, jakże przyjemnego uczucia, a mianowicie tego, że zupełnie nie odczuwałam upływającego czasu i gdy odcinek się kończył w głowie dźwięczało mi pytanie ‘To już?’. Niestety z odcinka na odcinek pytanie to brzmiało coraz smutniej, bo zbliżałam się do końca serialu.
Plus minus mój wyraz twarzy, gdy obejrzałam ostatni odcinek The Unusuals i zorientowałam się, że już nigdy nie będzie więcej odcinków... |
Oczywiście serial nie ustrzegł się błędów, ale bledną one, gdy porówna się je z rzeczami, które zdecydowanie trzeba zaliczyć na plus. Na plus mogę nawet zaliczyć zazwyczaj bardzo irytującą mnie Amber Tamblyn, bo w tym serialu, akurat ta postać jej pasowała i ona pasowała mi do tej roli. Na duży minus jednak trzeba zaliczyć sprawę, którą bohaterka grana przez Tamblyn miała rozwiązać – skorumpowani gliniarze i zabójstwo Kowalskiego, partnera Walsha. Owa tajemnica Cole’a, jak na tak dużo mówienia o niej i ukrywania przeszłości przez Cole’a, to niestety miała mizerny finał. Spodziewałam się czegoś dużo bardziej ciekawego. Może to było powodem skasowania serialu, a może była to zbyt niska, w porównaniu z założoną, oglądalność. Tego nie wiem, ale wiem że z chęcią obejrzałabym kolejny sezon, bo spośród procedurali i seriali o policjantach, ten zdecydowanie się wyróżniał i dostarczył mi sporą ilość rozrywki, tak przed zbliżającą się sesją potrzebnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz