czwartek, 21 marca 2013

PLL, czyli serial o nastolatkach dla nastolatek, a może niekoniecznie?


Zastanawiałam się czy popełnić ten wpis, ale stwierdziłam, że skoro założyłam bloga, to po to żeby od czasu do czasu się na nim powywnętrzniać (nie istnieje takie słowo, no trudno przeżyję…) albo napisać o czymś, o czym na uczelnianych korytarzach głupio jest na głos rozmawiać. Bo niestety kiedy ma się już trochę wiosen na koncie, to do niektórych rzeczy, które się ogląda jest się czasami trudno przyznać (chociaż jak się humor poprawia, gdy okazuje się, że nie jest się jedyną osobą, która to ogląda). Moim guilty pleasure jest serial produkowany przez stację ABC Family, a nosi tytuł Pretty Little Liars. Nie czekam na jego kolejne odcinki, czasami porzucam jego oglądanie, by potem połknąć na raz kilka odcinków, ale zawsze do niego wracam. Dlaczego? Może dla rozwiązania zagadki, może dlatego, że twórcy już tak namotali, że nikt nie ma pojęcia (chyba nawet oni sami nie wiedzą), jak to wszystko się skończy, a może dlatego, że jest to serial lekki i przyjemny i strasznie oderwany od rzeczywistości. Trzeba jednak przyznać, że finał trzeciej serii był dziwny, dał odpowiedzi na kilka pytań, ale przy okazji wprowadził masę innych wątpliwości, ale to było całkiem niezłe zamknięcie sezonu i wprowadzenie do części czwartej, podobno ostatniej. Ale nie chcę w tej notce pisać o ostatnim odcinku, tylko o serialu ogólnie i o tym jaki obraz nastolatek kreuje, bo po krótkim zastanowieniu, to chyba właśnie to najbardziej fascynuje w tym serialu.

Uwaga! Mogły się zakraść jakieś spojlery, ale chyba nic ważnego nie zdradziłam... 

Głównymi bohaterkami serialu są cztery przyjaciółki: Aria, Spencer, Emily i Hanna, licealistki (do tego stwierdzenia nawiążę za chwilę). Ich przyjaciółka Alison zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach (a może nie? Ja przynajmniej coraz bardziej w to wątpię), ale jej ciała nie odnaleziono. O ile dobrze pamiętam (bo bardzo dawno temu widziałam pierwszy odcinek) to akcja serialu rozpoczyna się od pogrzebu Alison, kiedy to w końcu policja znajduje jej zwłoki. Ale przyjaciółki po pogrzebie dostają sms od tajemniczej/tajemniczego ‘A.’, która(y) mówi, że w praktyce gra się dopiero zaczyna. Cóż trzeba przyznać, że fabuła serialu jest ciekawa. Dziewczyny dostają smsy od A., która(y) zna każdy ich sekret, każde nieostrożne zachowanie, a przede wszystkim szantażuje je i zmusza do robienia okropnych rzeczy. Oczywiście dziewczyny nie mogą nikomu powiedzieć, że są prześladowane przez owe A., ponieważ wtedy ucierpią ich najbliżsi. Cóż rozwiązanie zagadki kim jest A., kto jej/ mu pomaga jest dużo bardziej intrygująca (przynajmniej dla mnie) niż to kim była Plotkara (kolejne guilty pleasure, dobrze że już się skończyło). Tutaj scenarzyści cały czas grają tą magiczną kartą, a więc pytaniem ‘Czy przypadkiem A. to nie jest Alison?’, mimo że dali do zrozumienia (a już od ponad sezonu wręcz odwrotnie), że dziewczyna nie żyje.

Czołówka serialu jest dość pomysłowa, no i piosenka The Pierces - Secret, pasuje tu idealnie.

Nie chcę jednak nikogo zachęcać do oglądania serialu, bo nie jest to rzecz, którą z uśmiechem na twarzy się poleca, ale im dalej się to ogląda tym bardziej chce się dostać w końcu odpowiedź na ową zagadkę ‘Kim jest A.?’. Niestety wydaje mi się, że scenarzyści zrobili to, co twórcy Gossip Girl, a mianowicie, przegapili swój moment, by ze sceny, a w praktyce z ekranu, zejść niepokonanym. Gdyby serial skończył się na tym sezonie, byłaby to chyba najbardziej trafna długość tego serialu, w końcu ile można przeciągać tę grę z A., a tak będzie czwarty sezon, a może i piąty, no bo jak można zabić kurę znoszącą złote jajka. A szkoda, bo z każdym kolejnym odcinkiem scenarzyści dostarczają nowych postaci, nowych wątków, nowych potencjalnych A., a tym samym zabijają cały dynamizm serialu i tajemniczość gdzieś się rozwiewa. Bo czy nie najciekawiej jest wtedy, kiedy to osoba z twojego najbliższego otoczenia nie jest tym za kogo się podaje? Wiem, że z drugiej strony jest to okropne i w realnym życiu wręcz straszne i przyprawia o dreszcze, ale akurat w serialu jest to chyba nawet pożądane. A tak jest fura postaci, dużo zamieszania i w rezultacie jest jakaś taka bezkształtna papka, którą gdy tylko się uformuje, to zaraz się rozpada.

A. swoje groźby/wskazówki/polecenia przesyła w postaci smsów.

Jednak nie o tym miała być ta notka, chociaż od momentu kiedy zaczęłam ją pisać, zmieniała swój główny temat już kilka razy, stąd ten chaos. Miało być o tym jaki obraz nastolatki kształtuje serial. Po pierwsze dziewczyny są licealistkami, jak je poznajemy mają jakieś 15 lat (a może jeszcze rok mniej, nieważne). Niestety jedynie w retrospekcjach, pokazujących je rok wstecz, wyglądają jak nastolatki, bo już w teraźniejszości, to już jest tragedia. Nie chodzi o to, że aktorki są brzydkie, wręcz przeciwnie są bardzo ładne, ale niestety nastolatkami nie są, bo mają, jak to się ładnie mówi, dwójkę z przodu. To sprawia, że ich postacie już na starcie będą wyglądać dużo dojrzalej, ale kiedy dołożymy do tego modne ubrania, jak dla mnie w większości niestosowne do szkoły, plus mocny makijaż i umalowane paznokcie, to dostajemy wizerunek nastolatki. Tylko czy tak wyglądają współczesne nastolatki? Albo inaczej, czy tak właśnie mają wyglądać współczesne nastolatki? Bo powiedzmy szczerze, osoby starsze obejrzą serial i na tym zakończą, ale taka nastolatka będzie chciała wyglądać tak jak bohaterki serialu, tylko czy taki wygląd jest odpowiedni dla takiej piętnasto- czy szesnastolatki? Bo ja nie przypominam sobie bym do szkoły chodziła w 10-centymetrowych szpilkach i miniówce, z malutką torebką na ramieniu. Najgorsze jest jeszcze to, że w serialu rodzice widzą jak ubierają się ich córki i wypuszczają je tak z domu. Rozumiem , że jest to tylko serial, ale w jakimś stopniu wpływa na kształtowanie w głowie takiej dziewczyny, nastolatki (może tylko podświadomie), jak powinna wyglądać.

A. jest wszędzie i wie wszystko...

Drugą rzeczą jest to, że mamy to A., to niezwykle bezkarne A., które doprowadza bohaterki serialu do granic wytrzymałości i pod względem psychicznym i fizycznym. Wiem, że nastolatki są w stanie robić różne rzeczy, rzeczy przerażające, ale czy mogą one ciągle uchodzić bezkarnie, umykać policji, rodzicom, żyć w ciągłym kłamstwie? Czy naprawdę przez te trzy sezony (czyli jakieś pewnie około dwa lata) można żyć będąc terroryzowanym przez kogoś, nie mówiąc o tym nikomu. Czy da się żyć w takim napięciu, lęku o siebie i najbliższych? Bo nie wiadomo czy A. nie spowoduje jakiegoś wypadku, nie podpali czyjegoś domu, nie zepsuje hamulców w samochodzie, nie rozbije małżeństwa rodziców jednej z bohaterek, czy nie weźmie noża i nie spróbuje zadźgać którejś z nich. Wiem, że to jest fabuła serialu i na tym to wszystko się opiera, ale dlatego twierdzę, że powinno się to już dawno zakończyć, bo ile można się nad kimś znęcać!? Dorosła osoba tyle nie zniesie, a co dopiero zagubiona dziewczyna mająca naście lat…       

Ponarzekałam sobie i trochę mi ulżyło. Z drugiej jednak strony, gdyby się tak dłużej zastanowić nad tym co napisałam, to rzeczy na które narzekam, w praktyce przyciągają mnie przed ekran komputera, by zobaczyć kolejny odcinek. Ale ja to już nie nastolatka… Fakt jednak jest taki, że to właśnie te intrygi, nieobliczalność co zrobi A. (chociaż mimo wszystko scenarzystom już powoli kończą się pomysły, bo A. zaczyna działać schematycznie i często da się przewidzieć co zrobi) oraz moda sprawiają, że dalej oglądam ten serial i wyśmiewam kolejne irracjonalne sytuacje, zdarzenia i zachowania bohaterek, jak i dobór ich garderoby, czasami cudownych ubrań prosto z wybiegu, ale raczej nie prosto do szkoły. Moja podświadomość jednak mówi mi, że przykładem bohaterek serialu, powinnam zainwestować w różowe szpilki, bo profesorowie będą zachwyceni jak wparaduję w nich na ich zajęcia, oczywiście jak najpierw przeżyję w nich podróż autobusem…
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz