Ostatnio niestety doszłam do dość
przykrego wniosku, a mianowicie że im serial jest głupszy tym
bardziej mi się podoba. Bo już na wstępie chcę zaznaczyć, iż
jestem świadoma iż Reign to serial niskich lotów, który z
historią ma tyle wspólnego co ja z baletem, a co za tym idzie
przekręca wszystko począwszy od faktów historycznych, przez
obyczaje po modę. Do tego bohaterowie mówią jak współcześni
nastolatkowie, zachowują się jak współcześni nastolatkowie i
mają podejście do życia bardzo zbliżone do współczesnych
amerykańskich nastolatków. Ogólnie gdyby ktoś zamienił aktorom
kostiumy i osadził akcję w innym niż renesansowy zamek miejscu, to
byłby to po prostu serial o współczesnych amerykańskich
nastolatkach, taka wariacja na temat zakończonego w tym roku Gossip
Girl. Ale wiecie co? Mi te dziwne, wydumane realia wcale nie
przeszkadzają, bo Reign to chyba jedyna propozycja w tym serialowym
sezonie, która mogłaby załatać lukę po wyżej wspomnianej
Plotkarze, która jakby nie było, była jednym z moich ulubionych
guilty pleasures.
Główną bohaterką Reign jest Maria I
Stuart, królowa Szkocji, która przybywa do Francji by dopełnić
jednego z postanowień traktatu zawartego kilka (kilkanaście?) lat
wcześniej między Szkocją, a Francją, czyli by poślubić
Francisa, delfina Francji. Do ślubu jednak nie dojdzie zbyt prędko,
gdyż w obecnej chwili nie jest on korzystny dla Francji. Maria
jednak zostaje na dworze francuskim ponieważ powrót do ojczyzny
jest niezwykle niebezpieczny - na jej życie czyhają Anglicy, którzy
chcą opanować Szkocję. I jak mniemam tu kończy się historyczna
poprawność, a zaczyna wyobraźnia twórców serialu.
Wyobraźnia zaś owych twórców nie ma
granic. Po pierwsze kim by była królowa bez swoich dam dworu?
Oczywiście, że nikim. Dlatego Maria ma cztery damy dworu, które są
oczywiście w zbliżonym do niej wieku, tak by królowa miała się z
kim podzielić swoimi rozterkami miłosnymi. Jak można się
domyśleć, damy dworu też nie są obojętne na zaloty płci
przeciwnej, bo przecież musi się coś dziać w tle. Jeżeli już
jestem przy damach dworu, to nie omieszkam napisać, że owe
bohaterki, niewnoszące zbyt wiele do fabuły (jak na razie) zostały
za to dobrze wykorzystane do ukazania mody dworskiej w XVI wieku.
Jeżeli spodziewacie się pięknych sukni z tamtych czasów, to
możecie się srodze zawieść. Nie jestem historykiem, nie jestem
też pasjonatką historii czy też nie przeczesałam całego
Internetu żeby być znawczynią tematu XVI-wiecznych strojów
noszonych na dworach Francji czy Szkocji, ale to co pokazują twórcy
Reign, to czysta fantazja na temat tego jak się wtedy noszono.
Oczywiście w fantazyjnych strojach bryluje Maria, której sukienek
mogłyby pozazdrościć gwiazdy, które zastanawiają się w czym się
pokazać na kolejnej gali czy rozdaniu nagród. Nie zrozumcie mnie
źle, mi osobiście te suknie się podobają, nawet bardzo, ale z
drugiej strony Reign udaje, że jest serialem historycznym, więc
projektanci i ludzie odpowiedzialni za kostiumy, fryzury i makijaż
mogliby pohamować swoją wyobraźnię i spróbować tak nie szaleć.
Jak już wcześniej napisałam Reign
udaje, że jest serialem historycznym, a tak naprawdę jest serialem
dla nastolatków o nastolatkach, tyle że dzieje się w historycznej
scenerii. Nawet jeżeli początkowym zamysłem twórców było
stworzenie historycznego serialu, to ów zamysł został porzucony
gdzieś bardzo dawno temu. Niektórzy widzowie mogą to uznać za
wadę, inni tak jak ja, mogą stwierdzić, że w pewnym sensie jest
to zaleta. Rozumiem tych, których złości to, że w praktyce
porównując serial z tym, jak to naprawdę było, to zgodzą się
imiona bohaterów i może miejsce wydarzeń. Ja podeszłam do serialu
jako czystej fikcji, gdzie wzięto kilka faktów historycznych i na
ich podstawie zbudowano fabułę serialu. Takie podejście pozwala mi
się cieszyć akcją, jaką proponują mi scenarzyści. Przyznam że
po pierwszym odcinku zaczęłam z zainteresowaniem czytać o losach
Marii I Stuart, ale porzuciłam to, denerwując się, że serial z
ogromną łatwością przeinaczył historię. Stąd rozumiem
zgrzytanie zębami wszystkich historyków i entuzjastów poprawności
historycznej ogólnie. Dlatego Reign można się cieszyć gdy
podejdzie się do tego jak do opowieści o fikcyjnej królowej
Szkocji, która ma poślubić fikcyjnego delfina Francji w jakiejś
fikcyjnej rzeczywistości, która przypadłaby do gustu przede
wszystkim nastolatkom.
Bardzo ładnie proszę! Żadnych... |
Oczywiście od pewnego czasu twórcy
seriali próbują nas przekonać, że nastolatki nic tak nie lubią
jak miłosne trójkąty. Jak na razie scenarzyści Reign jeszcze nie
mogą się zdecydować, czy podążyć za modą czy znaleźć swoją
własną propozycję. Niemniej jednak wśród głównych bohaterów
obok Marii i Francisa jest Sebastian, znany wszystkim jako Bash.
Sebastian jest bękartem króla i jak to w takich serialach bywa
scenarzyści zdecydowali się z niego uczynić jedną z ciekawszych
postaci serialu. Jeżeli dodam jeszcze, że Francis i Bash nawet
darzą się braterską miłością i razem chronią Marię, to
niektórym może się włączyć ostrzegawcza lampka pt: The Vampire
Diaries (wcale, a wcale nie oglądam tego serialu...). Na szczęście
nie tylko Bash ma jako taki charakter. Maria z Eleną ma jedynie
podobny odcień włosów, a Francis o dziwo nie jest mdłym i
niestrawnym Stefanem, chociaż na razie wypada najsłabiej.
Gdyby jednak fabuła serialu opierała
się jedynie na romansach, to serial byłby nudny jak flaki z olejem.
Na szczęście są trzy interesujące wątki, którym daleko do
amorów. Pierwszy z nich, dla mnie najciekawszy, bo i najbardziej
tajemniczy, to postać Clarissy. Nie wiadomo czy Clarissa jest
duchem, czy osobą żyjącą, wiadomo jedynie, że ukrywa się w
zapomnianych przejściach i starych zamkowych korytarzach. Pomaga
Marii, jednak nie pokazuje swej twarzy. O jej istnieniu wie jeszcze
najmłodszy syn króla oraz Nostradamus. Zapomniałam wspomnieć, że
Reign z historią dzieli jeszcze Nostradamusa, który jest wiernym
sługą królowej Katarzyny (przynajmniej w serialu). Królowa chce
za wszelką cenę pozbyć się Marii właśnie ze względu na
przepowiednię Nostradamusa, która głosi, że Maria sprowadzi
śmierć na Francisa. To jest ten drugi ciekawy wątek serialu, czyli
intrygi królowej Katarzyny. Zresztą Megan Follows stworzyła
niezwykle ciekawą aktorską kreację i jej postać wydaje się być
jedną z ciekawszych w serialu. Trzeci wątek, to tajemniczy poganie
mieszkający w lesie, który graniczy z zamkowymi ziemiami. Poganie
wabią mieszkańców pobliskich wsi, a także przejezdnych do lasu i
czynią z nich krwawą ofiarę dla swojego boga. O dziwo król nic z
tym nie robi, za to Sebastian zna język, którym posługują się
poganie. Skąd i dlaczego? Tego nie wiadomo. Zapewne wyjaśni się to
w kolejnych odcinkach.
... trójkątów miłosnych. Naprawdę ładnie proszę. |
Na koniec wypadałoby jeszcze wspomnieć
o aktorstwie. Zostawię jednak postaci drugoplanowe w spokoju, a
zajmę się jedynie trójką głównych bohaterów. Adelaide Kane na
razie sprawdza się w roli Mary, która nie czeka na ratunek, a
bierze sprawy w swoje ręce. Kane znałam jedynie z Teen Wolf, gdzie
grała siostrę Dereka – Corę. Tam mnie niezwykle irytowała,
tutaj jakoś udaje jej się wyjść obronną ręką. Z kolei Francis
grany przez Toby'iego Regbo, to taki paniczyk, który chce być
królem, jednak nie potrafi się postawić ojcu. Widać też, że
czuje iż ojciec woli przebywać z Bash'em niż z nim. Regbo całkiem
nieźle oddaje ten brak wiary w siebie, ukrywany pod nadmierną
pewnością siebie. Torrance Coombs wcielający się w postać Bash'a
chyba dobrze czuje się w swojej roli, bo wypada najlepiej, a to
dlatego że jego postać jest nieobliczalna i widz nie wie czego się
po nim spodziewać, co wnosi sporo dynamizmu i humoru do niektórych
scen. Mam nadzieję, że aktorzy, jeżeli scenariusz pozwoli, jeszcze
pokażą na co ich stać, oczywiście pod względem aktorskim.
Reign nie jest dla wszystkich, ale
całkiem nieźle prosperuje by być nowym guilty pleasure wielu
widzów. Moje serce już skradł i mam nadzieję, że mi go nie
złamie. Mam nadzieję, że twórcy nie pójdą w stronę TVD i
oszczędzą widzom powtórki z rozrywki. A tymczasem muszę czekać
na kolejny odcinek, który zapowiada się niezwykle ciekawie.
PS. Jak każdy taki serial, czyli
amerykański dla amerykańskich nastolatków, Reign może się
pochwalić całkiem niezłym soundtrackiem.
Wcale nie słów kilka, ale kilkaset :). Przyjemnie się czytało, więc doczytałem. Czytałem raczej ze względu na ewentualne polecenie serialu żonie. Ja nie należę do targetu twórców. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPo ostatnim odcinku mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że serial się rozkręca. Jednak widać, że twórcy nie stawiają sobie poprzeczki wysoko i "Reign" może być tylko ciekawym guilty pleasure w tym serialowym sezonie. Nie wiem czy akurat Twojej żonie taki lekki serial przypadnie do gustu ;) Pozdrawiam
UsuńNo i jednak nie przypadł :) Już spróbowała.
UsuńTen serial jest specjalnie dla młodzieży.
OdpowiedzUsuńMi się podoba bo lubię takie seriale.
Jest zabawny, uroczy. Czytałam jak stworzyli "Grę o Tron" to specjalnie stworzyli
"Regin".
Z każdym odcinkiem coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to tylko i jedynie serial dla młodzieży. Ale przyjemnie się go ogląda, gdy przestanie się myśleć, że ma on cokolwiek wspólnego z historią ;) Nie rozumiem jednak dlaczego "Reign" miałoby być odpowiedzią dla "Gry o Tron", która jest przecież ekranizacją książek fantasy, a "Reign" jest o bądź co bądź o postaciach historycznych...
UsuńBardzo lubię ten serial. Naprawdę fajna, ciekawa recenzja, przyjemnie się czytało ;).
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń