sobota, 2 listopada 2013

W poszukiwaniu filmowych perełek, czyli oczarowana przez „Smashed”

W niedalekiej przyszłości do kin wejdzie film Spectacular now, którego zwiastun mnie oczarował. Postanowiłam więc sprawdzić jakie filmy ma na swoim koncie reżyser filmu James Ponsoldt. Jego filmografii na razie do największych ciężko jest zaliczyć, ale można znaleźć w niej pewną perełkę. Cieszę się, że udało mi się na nią trafić, ponieważ po części udowadnia ona, że do nakręcenia dobrego filmu nie potrzeba dużego budżetu, a wystarczy dobry scenariusz, reżyser który wie, co chce z tego scenariusza na ekranie wyciągnąć oraz aktorka, której jeżeli pozwoli się zagrać coś bardziej ambitnego, to potrafi stworzyć ciekawą i intrygującą kreację.

Smashed, bo o tym filmie mowa opowiada historię młodego małżeństwa, które nie stroni od alkoholu. Bohaterowie w praktyce nigdy do końca nie trzeźwieją, a dzień zaczynają od najprostszej metody leczenia kaca, czyli sięgnięcia po jakieś napoje procentowe. Jednak pewnego dnia Kate zauważa, że to co wcześniej w picu sprawiało jej zabawę, teraz zaczyna ją przerażać. Decyduje się chodzić na spotkania AA i tam szukać pomocy. Niestety pomocy i wsparcia w pozostaniu trzeźwą nie znajduje ze strony męża i tak wszystko powoli zaczyna się zmieniać w życiu Kate, jednak nie są to zmiany, na które dziewczyna była gotowa.


Od początku widać, że Smashed to kino niezależne lub jak kto woli, można go zaliczyć do indie movies. Z indie movies wiąże się jednak to, że albo się je lubi, albo się ich nienawidzi, zazwyczaj za te rzeczy za które reszta je kocha.  Cóż, ja nie należę do ich miłośników, ale nie nienawidzę ich. Obejrzenie takiego filmu jest niezwykle miłą odmianą od wszelakich wysokobudżetowych produkcji. Wracając jednak do tego konkretnego filmu, w Smashed zrezygnowano z pewnych wyróżników wyżej wspomnianych indie movies. Zrezygnowano z długich, nie wnoszących nic nowego do fabuły ujęć. Nie ma tego irytującego sztucznego przeciągania scen, zresztą ciężko byłoby je zmieścić w filmie, który trwa niespełna 80 minut, a mimo to zawiera bardzo dużo treści. Dużą zaletą filmu są świetne dialogi, które nie są jakimiś patetycznymi formułkami o walce z alkoholizmem, które aktorzy są zmuszeni recytować. Z wypowiedzi bohaterów bije duża prawdziwość, co sprawia, że czasami doprowadzają do śmiechu, bądź też do łez.



Film ten nie byłby tak dobry gdyby nie Mary Elizabeth Winstead wcielająca się w główną postać. Nie jestem fanką tej aktorki, w praktyce jest mi zupełnie obojętna, jest to jest, nie ma jej do też dobrze. Tutaj jednak jej występ zasługuje na wyróżnienie. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że jako aktorka obsadzona w roli pierwszoplanowej udźwignęła ten film. Zasługa w tym dobrego scenariusza i dobrze skonstruowanej postaci, ale nie można odbierać też zasług Winstead. Bo w dużej mierze dzięki jej interpretacji postaci, chcemy kibicować Kate. Zresztą aktorka została nominowana do Independent Spirit Awards i miałaby duże szanse na wygraną, gdyby nie to, że jej rywalką do nagrody była Jennifer Lawrence ze swoją rolą w Silver Linings Playbook.


Jeżeli miałabym komuś polecić Smashed, to poleciłabym go miłośnikom dobrego kina. Bo Smashed udowadnia, że nie potrzeba zabierać widzowi z życiorysu ponad dwóch godzin, by nim wstrząsnąć, rozbawić go do łez oraz wzruszyć i zostawić z jakąś małą refleksją nad życiem.  
   

2 komentarze:

  1. Opis troszkę brzmi jak "Dni wina i róż" z lat 50. filmu rewelacyjnego, który serdecznie polecam. Ja w takim razie muszę obejrzeć "Smashed" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dni wina i róż" nie widziałam, ale na pewno obejrzę, skoro gra tam Jack Lemmon, który był genialny w "Some like it hot" ;)

      Usuń