środa, 20 listopada 2013

Pomieszanie z poplątaniem, czyli słów kilka o "Reign"

Ostatnio niestety doszłam do dość przykrego wniosku, a mianowicie że im serial jest głupszy tym bardziej mi się podoba. Bo już na wstępie chcę zaznaczyć, iż jestem świadoma iż Reign to serial niskich lotów, który z historią ma tyle wspólnego co ja z baletem, a co za tym idzie przekręca wszystko począwszy od faktów historycznych, przez obyczaje po modę. Do tego bohaterowie mówią jak współcześni nastolatkowie, zachowują się jak współcześni nastolatkowie i mają podejście do życia bardzo zbliżone do współczesnych amerykańskich nastolatków. Ogólnie gdyby ktoś zamienił aktorom kostiumy i osadził akcję w innym niż renesansowy zamek miejscu, to byłby to po prostu serial o współczesnych amerykańskich nastolatkach, taka wariacja na temat zakończonego w tym roku Gossip Girl. Ale wiecie co? Mi te dziwne, wydumane realia wcale nie przeszkadzają, bo Reign to chyba jedyna propozycja w tym serialowym sezonie, która mogłaby załatać lukę po wyżej wspomnianej Plotkarze, która jakby nie było, była jednym z moich ulubionych guilty pleasures.

Główną bohaterką Reign jest Maria I Stuart, królowa Szkocji, która przybywa do Francji by dopełnić jednego z postanowień traktatu zawartego kilka (kilkanaście?) lat wcześniej między Szkocją, a Francją, czyli by poślubić Francisa, delfina Francji. Do ślubu jednak nie dojdzie zbyt prędko, gdyż w obecnej chwili nie jest on korzystny dla Francji. Maria jednak zostaje na dworze francuskim ponieważ powrót do ojczyzny jest niezwykle niebezpieczny - na jej życie czyhają Anglicy, którzy chcą opanować Szkocję. I jak mniemam tu kończy się historyczna poprawność, a zaczyna wyobraźnia twórców serialu.


Wyobraźnia zaś owych twórców nie ma granic. Po pierwsze kim by była królowa bez swoich dam dworu? Oczywiście, że nikim. Dlatego Maria ma cztery damy dworu, które są oczywiście w zbliżonym do niej wieku, tak by królowa miała się z kim podzielić swoimi rozterkami miłosnymi. Jak można się domyśleć, damy dworu też nie są obojętne na zaloty płci przeciwnej, bo przecież musi się coś dziać w tle. Jeżeli już jestem przy damach dworu, to nie omieszkam napisać, że owe bohaterki, niewnoszące zbyt wiele do fabuły (jak na razie) zostały za to dobrze wykorzystane do ukazania mody dworskiej w XVI wieku. Jeżeli spodziewacie się pięknych sukni z tamtych czasów, to możecie się srodze zawieść. Nie jestem historykiem, nie jestem też pasjonatką historii czy też nie przeczesałam całego Internetu żeby być znawczynią tematu XVI-wiecznych strojów noszonych na dworach Francji czy Szkocji, ale to co pokazują twórcy Reign, to czysta fantazja na temat tego jak się wtedy noszono. Oczywiście w fantazyjnych strojach bryluje Maria, której sukienek mogłyby pozazdrościć gwiazdy, które zastanawiają się w czym się pokazać na kolejnej gali czy rozdaniu nagród. Nie zrozumcie mnie źle, mi osobiście te suknie się podobają, nawet bardzo, ale z drugiej strony Reign udaje, że jest serialem historycznym, więc projektanci i ludzie odpowiedzialni za kostiumy, fryzury i makijaż mogliby pohamować swoją wyobraźnię i spróbować tak nie szaleć.



Jak już wcześniej napisałam Reign udaje, że jest serialem historycznym, a tak naprawdę jest serialem dla nastolatków o nastolatkach, tyle że dzieje się w historycznej scenerii. Nawet jeżeli początkowym zamysłem twórców było stworzenie historycznego serialu, to ów zamysł został porzucony gdzieś bardzo dawno temu. Niektórzy widzowie mogą to uznać za wadę, inni tak jak ja, mogą stwierdzić, że w pewnym sensie jest to zaleta. Rozumiem tych, których złości to, że w praktyce porównując serial z tym, jak to naprawdę było, to zgodzą się imiona bohaterów i może miejsce wydarzeń. Ja podeszłam do serialu jako czystej fikcji, gdzie wzięto kilka faktów historycznych i na ich podstawie zbudowano fabułę serialu. Takie podejście pozwala mi się cieszyć akcją, jaką proponują mi scenarzyści. Przyznam że po pierwszym odcinku zaczęłam z zainteresowaniem czytać o losach Marii I Stuart, ale porzuciłam to, denerwując się, że serial z ogromną łatwością przeinaczył historię. Stąd rozumiem zgrzytanie zębami wszystkich historyków i entuzjastów poprawności historycznej ogólnie. Dlatego Reign można się cieszyć gdy podejdzie się do tego jak do opowieści o fikcyjnej królowej Szkocji, która ma poślubić fikcyjnego delfina Francji w jakiejś fikcyjnej rzeczywistości, która przypadłaby do gustu przede wszystkim nastolatkom.

Bardzo ładnie proszę! Żadnych...

Oczywiście od pewnego czasu twórcy seriali próbują nas przekonać, że nastolatki nic tak nie lubią jak miłosne trójkąty. Jak na razie scenarzyści Reign jeszcze nie mogą się zdecydować, czy podążyć za modą czy znaleźć swoją własną propozycję. Niemniej jednak wśród głównych bohaterów obok Marii i Francisa jest Sebastian, znany wszystkim jako Bash. Sebastian jest bękartem króla i jak to w takich serialach bywa scenarzyści zdecydowali się z niego uczynić jedną z ciekawszych postaci serialu. Jeżeli dodam jeszcze, że Francis i Bash nawet darzą się braterską miłością i razem chronią Marię, to niektórym może się włączyć ostrzegawcza lampka pt: The Vampire Diaries (wcale, a wcale nie oglądam tego serialu...). Na szczęście nie tylko Bash ma jako taki charakter. Maria z Eleną ma jedynie podobny odcień włosów, a Francis o dziwo nie jest mdłym i niestrawnym Stefanem, chociaż na razie wypada najsłabiej.

Gdyby jednak fabuła serialu opierała się jedynie na romansach, to serial byłby nudny jak flaki z olejem. Na szczęście są trzy interesujące wątki, którym daleko do amorów. Pierwszy z nich, dla mnie najciekawszy, bo i najbardziej tajemniczy, to postać Clarissy. Nie wiadomo czy Clarissa jest duchem, czy osobą żyjącą, wiadomo jedynie, że ukrywa się w zapomnianych przejściach i starych zamkowych korytarzach. Pomaga Marii, jednak nie pokazuje swej twarzy. O jej istnieniu wie jeszcze najmłodszy syn króla oraz Nostradamus. Zapomniałam wspomnieć, że Reign z historią dzieli jeszcze Nostradamusa, który jest wiernym sługą królowej Katarzyny (przynajmniej w serialu). Królowa chce za wszelką cenę pozbyć się Marii właśnie ze względu na przepowiednię Nostradamusa, która głosi, że Maria sprowadzi śmierć na Francisa. To jest ten drugi ciekawy wątek serialu, czyli intrygi królowej Katarzyny. Zresztą Megan Follows stworzyła niezwykle ciekawą aktorską kreację i jej postać wydaje się być jedną z ciekawszych w serialu. Trzeci wątek, to tajemniczy poganie mieszkający w lesie, który graniczy z zamkowymi ziemiami. Poganie wabią mieszkańców pobliskich wsi, a także przejezdnych do lasu i czynią z nich krwawą ofiarę dla swojego boga. O dziwo król nic z tym nie robi, za to Sebastian zna język, którym posługują się poganie. Skąd i dlaczego? Tego nie wiadomo. Zapewne wyjaśni się to w kolejnych odcinkach.

... trójkątów miłosnych. Naprawdę ładnie proszę.

Na koniec wypadałoby jeszcze wspomnieć o aktorstwie. Zostawię jednak postaci drugoplanowe w spokoju, a zajmę się jedynie trójką głównych bohaterów. Adelaide Kane na razie sprawdza się w roli Mary, która nie czeka na ratunek, a bierze sprawy w swoje ręce. Kane znałam jedynie z Teen Wolf, gdzie grała siostrę Dereka – Corę. Tam mnie niezwykle irytowała, tutaj jakoś udaje jej się wyjść obronną ręką. Z kolei Francis grany przez Toby'iego Regbo, to taki paniczyk, który chce być królem, jednak nie potrafi się postawić ojcu. Widać też, że czuje iż ojciec woli przebywać z Bash'em niż z nim. Regbo całkiem nieźle oddaje ten brak wiary w siebie, ukrywany pod nadmierną pewnością siebie. Torrance Coombs wcielający się w postać Bash'a chyba dobrze czuje się w swojej roli, bo wypada najlepiej, a to dlatego że jego postać jest nieobliczalna i widz nie wie czego się po nim spodziewać, co wnosi sporo dynamizmu i humoru do niektórych scen. Mam nadzieję, że aktorzy, jeżeli scenariusz pozwoli, jeszcze pokażą na co ich stać, oczywiście pod względem aktorskim.

Reign nie jest dla wszystkich, ale całkiem nieźle prosperuje by być nowym guilty pleasure wielu widzów. Moje serce już skradł i mam nadzieję, że mi go nie złamie. Mam nadzieję, że twórcy nie pójdą w stronę TVD i oszczędzą widzom powtórki z rozrywki. A tymczasem muszę czekać na kolejny odcinek, który zapowiada się niezwykle ciekawie.



PS. Jak każdy taki serial, czyli amerykański dla amerykańskich nastolatków, Reign może się pochwalić całkiem niezłym soundtrackiem.

7 komentarzy:

  1. Wcale nie słów kilka, ale kilkaset :). Przyjemnie się czytało, więc doczytałem. Czytałem raczej ze względu na ewentualne polecenie serialu żonie. Ja nie należę do targetu twórców. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ostatnim odcinku mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że serial się rozkręca. Jednak widać, że twórcy nie stawiają sobie poprzeczki wysoko i "Reign" może być tylko ciekawym guilty pleasure w tym serialowym sezonie. Nie wiem czy akurat Twojej żonie taki lekki serial przypadnie do gustu ;) Pozdrawiam

      Usuń
    2. No i jednak nie przypadł :) Już spróbowała.

      Usuń
  2. Ten serial jest specjalnie dla młodzieży.
    Mi się podoba bo lubię takie seriale.
    Jest zabawny, uroczy. Czytałam jak stworzyli "Grę o Tron" to specjalnie stworzyli
    "Regin".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z każdym odcinkiem coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to tylko i jedynie serial dla młodzieży. Ale przyjemnie się go ogląda, gdy przestanie się myśleć, że ma on cokolwiek wspólnego z historią ;) Nie rozumiem jednak dlaczego "Reign" miałoby być odpowiedzią dla "Gry o Tron", która jest przecież ekranizacją książek fantasy, a "Reign" jest o bądź co bądź o postaciach historycznych...

      Usuń
  3. Bardzo lubię ten serial. Naprawdę fajna, ciekawa recenzja, przyjemnie się czytało ;).

    OdpowiedzUsuń