piątek, 20 września 2013

Do ludzi bogatych trzeba mieć dużo cierpliwości, czyli świetna „Filadelfijska opowieść”

Chyba już wszyscy odkryli tę jakże oczywistą oczywistość iż najłatwiej jest pisać o filmach złych, nieudanych bądź też dobrych, które jakoś nam niespecjalnie przypadły do gustu. Może to przez tę naszą narodową mentalność i talent do narzekania. Bo przecież lepiej jest trochę ponarzekać, niż coś wychwalać, bo po użyciu kilku najbardziej znanych pozytywnych przymiotników ciężko będzie coś więcej powiedzieć. Tak jest w przypadku The Philadelphia story. Najlepszą dla niego recenzją byłoby stwierdzenie „świetny”, „genialny” i na tym zakończenie całego wywodu. Mimo to postaram się chociaż napisać co było w tym filmie takiego świetnego, bądź co mnie szczególnie w nim ujęło, a przy okazji postaram się nie wyjawić zbyt dużo z fabuły.

Film jest ekranizacją sztuki Philipa Barry'ego pod tym samym tytułem. Główna bohaterka Tracy, pochodząca z wyższych sfer, ma niedługo wziąć ślub z dorobkiewiczem George'm. Sytuacja jednak komplikuje się kiedy na kilka dni przed ślubem w domu Tracy zjawia się jej były mąż Dexter wraz z podejrzaną dwójką, którzy niby mają być przyjaciółmi jej brata. Kobieta chce wszystkich wyrzucić z domu, jednak chcąc chronić reputację swojej rodziny nie może tego uczynić.


Może z początku fabuła nie powala, w końcu ile razy słyszeliśmy historie w tym stylu. Tutaj jednak jest inaczej, po pierwsze Tracy musi brnąć w tę farsę, gdyż obrona honoru rodziny jest dla niej najważniejsza. Druga zaś rzecz to stworzony przez autora sztuki nie miłosny trójkąt, a w praktyce czworokąt. Tracy ma wyjść za mąż za George'a, ale ewidentnie nadal czuje coś do swojego byłego męża Dexter'a, a na dokładkę chociaż nie powinna lubić domniemanego przyjaciela swojego brata, którego tożsamość bardzo szybko poznaje, to zaczyna darzyć go sympatią przeradzającą się powoli w coś więcej. Można pomyśleć, że w takim razie ten film będzie nie do zniesienia, a bohaterka strasznie powierzchowna i bardzo niezdecydowana. Otóż nie można powiedzieć o tym filmie nic bardziej mylnego. Faktycznie gdyby nie dobrze skonstruowany scenariusz bardzo szybko widzowie przestaliby kibicować bohaterce. Ale po pierwsze film jest pełen świetnych dialogów, wypełnionych inteligentnym humorem oraz kąśliwymi uwagami, a bohaterowie nie stronią od sarkazmu. Po drugie zaś aktorstwo, aktorstwo i jeszcze raz aktorstwo.

Panowie również wiedzą, że wybór między nimi to rzecz niełatwa.

Żaden film z cudownym scenariuszem nie obroni się, kiedy dobrze przemyślane dialogi będą wypowiadane bezmyślnie. Wyrecytowane filmy są nudne, są nijakie, są po prostu złe. Filadelfijska opowieść na szczęście dostała obsadę marzeń. Aktorzy bardzo dobrze czuli się w odgrywanych przez siebie rolach i dla żadnego z nich zagranie długiej sceny po brzegi wypełnionej dialogami w ogóle nie sprawiało problemów. I chociaż Filadelfijską opowieść można by uznać za film przegadany, to ciężko jest się na nim nudzić, ponieważ przez cały czas jest utrzymywane dość szybkie tempo prowadzenia akcji. Katharine Hepburn w roli Tracy jest niesamowita, momentami ciężko jest oderwać od niej wzrok. To pierwszy film z tą aktorką jaki widziałam i zapewne nie ostatni. Hepburn zrobiła na mnie ogromne wrażenie i żałuję, że jej rola w tym filmie została jedynie wyróżniona nominacją do Oscara, a nie wygraną. Oscara za to za swój występ otrzymał James Stewart grający Macaulay'a Connor'a, domniemanego przyjaciela brata Tracy. Na początku jego postać jest trochę irytująca, jednak z biegiem wydarzeń tak jak główna bohaterka zaczynamy lubić Connor'a, szczególnie że aktorowi udaje się ukraść sporo scen. Przy tym duecie dość blado wypada Cary Grant w roli Dexter'a, ale chyba dlatego, że pojawia się na ekranie najrzadziej z tej trójki. Jednak kiedy już ma coś do zagrania, to zdecydowanie nie można mu odmówić talentu, charyzmy no i wyglądu.

Katharine Hepburn i reżyser George Cukor na planie filmu.


Zdecydowanie polecam Filadelfijską opowieść każdemu fanowi filmów noir (chociaż pewnie Ci już ten film widzieli), ale też tym którzy lubią dobre komedie romantyczne, jeżeli do tego gatunku można zakwalifikować ten film. Jest to jeden z tych filmów, do których na pewno będę wracać nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz