Chyba powoli zakochuję się w starych
filmach i odkrywam magię starego Hollywood'u. Kiedy nie mam ochoty
na żaden wytwór współczesnej kinematografii to ratunek zawsze
znajduję w starym kinie. Tym razem jednak wybór nie padł na
komedię, lub musical (bo do tej pory jedynie w taki gatunek
celowałam wybierając kolejne stare produkcje), a w dramat. Osoby
czytające bloga mogą się domyśleć wybór musiał paść na film
z filmografii Audrey Hepburn. Co nie było takie oczywiste od
początku, wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę.
The Children's Hour opowiada historię
dwóch przyjaciółek prowadzących małą szkołę z internatem dla
dziewczynek z zamożnych rodzin. Kobiety mają opinię
profesjonalistek i bardzo dobrych nauczycielek. Jednak zgoła
odmienne zdanie ma o nich jedna z uczennic. Dziewczynka nie lubi
przestrzegać zasad, więc aby wymigać się od kary oczywiście
kłamie. Kobiety jednak nie wierzą w jej wersje wydarzeń i
zazwyczaj karzą ją za brak prawdomówności, dlatego krnąbrna
uczennica będzie się starać zrobić wszystko by wrócić do domu.
Pewnego dnia dziewczynka podsłuchuje kłótnię jednej z
nauczycielek ze swoją ciotką i na jej podstawie wymyśla kłamstwo
o tym, że kobiety są lesbijkami. Kłamstwo to zniszczy wszystko na co
kobiety do tej pory zapracowały.
Kiedy film w reżyserii William'a
Wyler'a wszedł na ekrany kin, nie zdobył on przychylnej oceny
krytyków i publiczności. Powodem tego była zapewne dość ciężka
tematyka, która w tamtych czasach była jeszcze tematem tabu. Otóż
dziewczynka, częściowo nieświadomie, opowiada babci co usłyszała
i to co sobie do tego dopowiedziała. Babcia może wyciągnąć
jedyny dla niej słuszny wniosek, a mianowicie że nauczycielki są
lesbijkami. Dwie lesbijki prowadzące szkołę dla dziewcząt z
dobrych domów – przecież to skandal. Babcia Mary nie mogła
pozwolić, by dzieci wychowywane były i uczone przez „złe”
kobiety, oczywiście złe w jej mniemaniu. W ten sposób życie
bohaterek – Marthy i Karen sypie się jak domek z kart.
Film skupia się na dwóch rzeczach. Po
pierwsze pokazuje jak wyglądało podejście ludzi w tamtych czasach
do homoseksualizmu. Kobiety dosłownie poddane są ostracyzmowi ze
strony miejscowych. Dwie przyjaciółki nie mogą zrozumieć jak
ludzie mogą być tak okrutni. Sceny kiedy pracownik sklepu
spożywczego dostarcza im zakupy i nie może powstrzymać się od
tego by nie gapić się na Karen i Marthę jak na eksponat w muzeum,
są wręcz bulwersujące. Również wpuszczenie ich do swojego domu
oznaczało złą opinię wśród sąsiadów, a nawet hańbę, że
pozwolono komuś takiemu przekroczyć próg swojego ogniska domowego.
Kobiety potraktowano gorzej niż trędowatych. Jednak nigdy nie
doszłoby do tego gdyby nie kłamstwo, czyli drugi temat przewodni
filmu. Dziewczynka tak ułożyła wszystko by nikt nie zwątpił w
jej słowa. W tym przypadku sprawdza się to, iż właśnie te cudne,
małe pociechy są najbardziej okrutne. Może dlatego, że uważają,
iż każdy ich występek ujdzie im płazem, bo przecież są dziećmi.
Tak właśnie zachowywała się Mary, najpierw kłamała, a gdy nie
wierzono jej zaczynała płakać i wpadała w szał, przekonując w
ten sposób dorosłych do swoich racji.
Niezwykle podobało mi się jak reżyser
powoli przygotowuje widza na najgorsze. Najpierw widzimy szczęśliwe
przyjaciółki prowadzące szkołę. Jedna ma niedługo wyjść za
mąż, druga jest trochę zazdrosna o nią, ale cieszy się jej
szczęściem. To jest ta przysłowiowa cisza przed burzą. Bohaterki
nie spodziewają się, że ich dobroć zostanie obrócona przeciw nim
i odebrane zostanie im wszystko co kochały. Dużą część filmu
poświęcono następnie na to jak Karen i Martha radzą sobie z
sytuacją w jakiej się znalazły. Kobiety wiedzą, że znalazły się
w beznadziejnej sytuacji, ale w głębi serca wierzą że prawda w
końcu wyjdzie na jaw. Zamknięte w swojej szkole bohaterki próbują
znaleźć odpowiedź na pytanie „Dlaczego?”. Niemożność
pogodzenia się z tym wszystkim sprawia, że wyjechanie i rozpoczęcie
życia na nowo też do prostych nie należy.
W teraźniejszych czasach temat
homoseksualizmu nie jest już tematem tabu, jednak kłamstwo nadal
potrafi zniszczyć życie wielu ludziom. Dlatego film ten raczej się
tematycznie nie przeterminował. Na pewno warto go zobaczyć dla
świetnych kreacji aktorskich jakie stworzyły Audrey Hepburn i
Shirley MacLaine. Aktorki są niezwykle przekonujące i z ogromnym
wyczuciem pokazały na ekranie całą gamę uczuć, które targały
granymi przez nie bohaterkami. Nie potrafiłam im nie współczuć i
z nimi nie przeżywać tego co je spotkało. Na wyróżnienie
zasługuje również Karen Balkin grająca ową krnąbrną uczennicę.
Młoda aktorka zagrała tak, że od razu mamy ochotę udusić jej
bohaterkę, a więc świetnie sprawdziła się w swojej roli
(niektóre zbliżenia wyrazu jej twarzy mogą przyprawić o dreszcze,
zapewne większością ludzi mogłaby manipulować bez wysiłku).
Zdecydowanie polecam ten film
miłośnikom starego kina, ale i nie tylko. The Children's Hour to
świetny dramat, który może umilić jesienny wieczór. Wydaje mi
się jednak, że film jest pozycją obowiązkową dla miłośników
talentu aktorskiego Audrey Hepburn, ale i Shirley MacLaine.
PS. Jeżeli macie ochotę obejrzeć ten film, to znalazłam go na YT. Miłego oglądania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz