poniedziałek, 16 września 2013

Jak kłamstwo może zrujnować czyjeś życie, czyli kilka zachwytów nad The Children's Hour

Chyba powoli zakochuję się w starych filmach i odkrywam magię starego Hollywood'u. Kiedy nie mam ochoty na żaden wytwór współczesnej kinematografii to ratunek zawsze znajduję w starym kinie. Tym razem jednak wybór nie padł na komedię, lub musical (bo do tej pory jedynie w taki gatunek celowałam wybierając kolejne stare produkcje), a w dramat. Osoby czytające bloga mogą się domyśleć wybór musiał paść na film z filmografii Audrey Hepburn. Co nie było takie oczywiste od początku, wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę.

The Children's Hour opowiada historię dwóch przyjaciółek prowadzących małą szkołę z internatem dla dziewczynek z zamożnych rodzin. Kobiety mają opinię profesjonalistek i bardzo dobrych nauczycielek. Jednak zgoła odmienne zdanie ma o nich jedna z uczennic. Dziewczynka nie lubi przestrzegać zasad, więc aby wymigać się od kary oczywiście kłamie. Kobiety jednak nie wierzą w jej wersje wydarzeń i zazwyczaj karzą ją za brak prawdomówności, dlatego krnąbrna uczennica będzie się starać zrobić wszystko by wrócić do domu. Pewnego dnia dziewczynka podsłuchuje kłótnię jednej z nauczycielek ze swoją ciotką i na jej podstawie wymyśla kłamstwo o tym, że kobiety są lesbijkami. Kłamstwo to zniszczy wszystko na co kobiety do tej pory zapracowały.


Kiedy film w reżyserii William'a Wyler'a wszedł na ekrany kin, nie zdobył on przychylnej oceny krytyków i publiczności. Powodem tego była zapewne dość ciężka tematyka, która w tamtych czasach była jeszcze tematem tabu. Otóż dziewczynka, częściowo nieświadomie, opowiada babci co usłyszała i to co sobie do tego dopowiedziała. Babcia może wyciągnąć jedyny dla niej słuszny wniosek, a mianowicie że nauczycielki są lesbijkami. Dwie lesbijki prowadzące szkołę dla dziewcząt z dobrych domów – przecież to skandal. Babcia Mary nie mogła pozwolić, by dzieci wychowywane były i uczone przez „złe” kobiety, oczywiście złe w jej mniemaniu. W ten sposób życie bohaterek – Marthy i Karen sypie się jak domek z kart.

Film skupia się na dwóch rzeczach. Po pierwsze pokazuje jak wyglądało podejście ludzi w tamtych czasach do homoseksualizmu. Kobiety dosłownie poddane są ostracyzmowi ze strony miejscowych. Dwie przyjaciółki nie mogą zrozumieć jak ludzie mogą być tak okrutni. Sceny kiedy pracownik sklepu spożywczego dostarcza im zakupy i nie może powstrzymać się od tego by nie gapić się na Karen i Marthę jak na eksponat w muzeum, są wręcz bulwersujące. Również wpuszczenie ich do swojego domu oznaczało złą opinię wśród sąsiadów, a nawet hańbę, że pozwolono komuś takiemu przekroczyć próg swojego ogniska domowego. Kobiety potraktowano gorzej niż trędowatych. Jednak nigdy nie doszłoby do tego gdyby nie kłamstwo, czyli drugi temat przewodni filmu. Dziewczynka tak ułożyła wszystko by nikt nie zwątpił w jej słowa. W tym przypadku sprawdza się to, iż właśnie te cudne, małe pociechy są najbardziej okrutne. Może dlatego, że uważają, iż każdy ich występek ujdzie im płazem, bo przecież są dziećmi. Tak właśnie zachowywała się Mary, najpierw kłamała, a gdy nie wierzono jej zaczynała płakać i wpadała w szał, przekonując w ten sposób dorosłych do swoich racji.



Niezwykle podobało mi się jak reżyser powoli przygotowuje widza na najgorsze. Najpierw widzimy szczęśliwe przyjaciółki prowadzące szkołę. Jedna ma niedługo wyjść za mąż, druga jest trochę zazdrosna o nią, ale cieszy się jej szczęściem. To jest ta przysłowiowa cisza przed burzą. Bohaterki nie spodziewają się, że ich dobroć zostanie obrócona przeciw nim i odebrane zostanie im wszystko co kochały. Dużą część filmu poświęcono następnie na to jak Karen i Martha radzą sobie z sytuacją w jakiej się znalazły. Kobiety wiedzą, że znalazły się w beznadziejnej sytuacji, ale w głębi serca wierzą że prawda w końcu wyjdzie na jaw. Zamknięte w swojej szkole bohaterki próbują znaleźć odpowiedź na pytanie „Dlaczego?”. Niemożność pogodzenia się z tym wszystkim sprawia, że wyjechanie i rozpoczęcie życia na nowo też do prostych nie należy.

W teraźniejszych czasach temat homoseksualizmu nie jest już tematem tabu, jednak kłamstwo nadal potrafi zniszczyć życie wielu ludziom. Dlatego film ten raczej się tematycznie nie przeterminował. Na pewno warto go zobaczyć dla świetnych kreacji aktorskich jakie stworzyły Audrey Hepburn i Shirley MacLaine. Aktorki są niezwykle przekonujące i z ogromnym wyczuciem pokazały na ekranie całą gamę uczuć, które targały granymi przez nie bohaterkami. Nie potrafiłam im nie współczuć i z nimi nie przeżywać tego co je spotkało. Na wyróżnienie zasługuje również Karen Balkin grająca ową krnąbrną uczennicę. Młoda aktorka zagrała tak, że od razu mamy ochotę udusić jej bohaterkę, a więc świetnie sprawdziła się w swojej roli (niektóre zbliżenia wyrazu jej twarzy mogą przyprawić o dreszcze, zapewne większością ludzi mogłaby manipulować bez wysiłku).

Zdecydowanie polecam ten film miłośnikom starego kina, ale i nie tylko. The Children's Hour to świetny dramat, który może umilić jesienny wieczór. Wydaje mi się jednak, że film jest pozycją obowiązkową dla miłośników talentu aktorskiego Audrey Hepburn, ale i Shirley MacLaine.


PS. Jeżeli macie ochotę obejrzeć ten film, to znalazłam go na YT. Miłego oglądania ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz