niedziela, 13 października 2013

I znów dzielni Amerykanie stają w obronie świata, czyli strasznie niestraszne Sleepy Hollow

Sezon na seriale zaczął się na dobre, a ja przeszłam obok tego tak obojętnie jak jeszcze nigdy dotąd mi się nie zdarzyło. Od kiedy „odkryłam” seriale, ten okres roku wrzesień-październik był dla mnie równie interesujący serialowo jak maj-czerwiec, kiedy to scenarzyści prześcigają się w tym, komu uda się zakończyć sezon lepszym clifhangerem. Lubię oglądać piloty nowych seriali i robić takie małe zakłady, który serial przetrwa, a który zatonie. W tym roku stało się jednak inaczej, bo możecie wierzyć lub nie po wakacjach wróciłam tylko do jednego serialu (wstyd się przyznać jakiego) i dałam szansę tylko jednemu nowemu serialowi. Dopiero dziś stwierdziłam, że to straszna klęska urodzaju, bo zamiast śledzić około 10 seriali, jak mi się to czasami zdarzało, ja oglądam dwa. Czy doszłam już do tego momentu przesytu w mojej serialowej fascynacji, że po prostu nie chce mi się ich oglądać? Mam nadzieję, że mój serialowy marazm szybko mi minie i będę mogła napisać coś o jakichś nowościach. Dziś zaś chciałam dodać coś od siebie na temat Sleepy Hollow, zapewne nic nowego i odkrywczego, bo chyba wszystko zostało już powiedziane, a może nie?

Jeżeli jest jeszcze jakiś ludź, który nie wie o co chodzi w Sleepy Hollow, to śpieszę donieść, że w tym małym amerykańskim miasteczku rozpoczęła się apokalipsa. Ichabod Crane (znany fanom Burtona z „Jeźdźca bez głowy”) budzi się po 250 latach w owym, wyżej wspomnianym miasteczku i musi stawić czoła jeźdźcowi bez głowy, jednemu z czterech jeźdźców apokalipsy, który został wybudzony razem z nim. Ichabod'owi pomaga inteligentna i rezolutna policjantka Abbie Mills, która ku uciesze Ichabod'a została wyzwolona z niewolniczych kajdanów (Abbie jest czarnoskóra). Należy zrozumieć radość ów dżentelmena, który po tylu latach zobaczył iż to o co walczył podczas wojny secesyjnej zostało wcielone w życie. Razem z Abbie stają się dwójką świadków, którzy mają stawić czoła zbliżającemu się końcowi świata.


Jeżeli myślicie, że serial o takiej fabule jest dobrym serialem, to zdecydowanie racja leży po waszej stronie. Potrzebowałam dużo czasu żeby skusić się na pilotażowy odcinek, potem poszło już z górki. Jednak owa droga od stwierdzenia „obejrzę ten serial”, do włączenia play na odtwarzaczu zajęła mi strasznie dużo czasu, bo nie byłam pewna czy mój mózg może znieść aż taki poziom absurdu. Jak widać może i idzie mu to całkiem dobrze. No może prawie dobrze, bo przy niektórych scenach, kiedy to chyba powinnam czekać w napięciu na kolejne wydarzenia, ja parskam śmiechem. Potrafię znieść naprawdę ogrom głupoty i nieprawdopodobieństwa czy to w serialu czy w filmie, scenarzyści Sleepy Hollow mają jednak tak nieograniczoną wyobraźnię, że potrafią sprawić iż moja kontrola nad żuchwą staje się niezwykle ciężka. Nie myślcie jednak, że bzdura goni w tym serialu bzdurę (no może tak jest), ale to w jakiś uroczo pokręcony sposób ma sens, serio.

Ogromną zaletą tego serialu jest jego dynamika. Wszystko dzieje się bardzo szybko, że nie sposób zorientować się kiedy nasze 40 minut życia gdzieś uciekły. Wydaje mi się jednak, że scenarzyści będą mieli w niedalekiej przyszłości ogromny problem z utrzymaniem takiego tempa. Co odcinek nasi bohaterowie toczą bój z siłami ciemności, a raczej z ich przedstawicielami. Tu pojawia się pytanie jak płodna i oryginalna jest wyobraźnia twórców, by wymyślić tylu przeciwników, tyle historii i tyle różnych sposobów ich zwalczania. Trzymam kciuki za scenarzystów, ale wydaje mi się, że postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko i w pewnym momencie będzie im ciężko nawet się do niej zbliżyć.

Zapomniałam wspomnieć, że Ichabod był żonaty i ta żona go nawiedza i mu pomaga,
a przy tym jest nijaka i robią z niej męczennicę, co utrudnia jej polubienie.

Jak można się domyśleć serial o apokalipsie nie może być serialem zabawnym (chociaż ten w swojej durnocie i uroczym głównym bohaterze wyłamuje się z tego kryterium) bądź też pokazywanym w kolorowych barwach. Stąd Sleepy Hollow utrzymane jest w powiedzmy że mrocznej stylistyce. Ciemne wnętrza, zakurzone pokoje czy korytarze, stary las czy ulice oświetlone światłem latarni, to tylko niektóre z licznych miejsc akcji serialu. Do tego twórcy bardzo fajnie eksperymentują z różnymi ustawieniami kamery i starają się być również oryginalni w sposobie kręcenia serialu. Nie brakuje także efektów specjalnych, które stoją na dość przyzwoitym poziomie. Nie jest ich za dużo, ale tam gdzie się już pojawiają, to wyglądają nad wyraz dobrze. Co mi się nie podoba, to czołówka. Uwielbiam czołówki, zazwyczaj wszystkie mi się podobają, ale ta jakoś wyjątkowo nie przypadła mi do gustu. To znaczy muzyka jest świetna, ale cała reszta już nie. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś przypomniał sobie o tym, że mieli zrobić czołówkę i ktoś zrobił jakieś szkice na kolanie, a drugi na za pięć dwunasta ją zmontował.

Na koniec zaś słów kilka o aktorach grających główne role. I Tom Mison i Nicole Beharie grają koncertowo, on se swoim rozbrajającym brytyjskim akcentem, ona z momentami niezwykle zabawnym zacięciem na twarzy. Widać, że aktorzy się lubią również poza planem, bo na ekranie jest wręcz widoczna chemia między nimi. Na szczęście nie jest to chemia z tych romantycznych, a z tych przyjacielskich. Co cieszy, bo według wszelkich znaków na niebie i ziemi nie zanosi się na romans głównych bohaterów, a relację koleżeńską, czego trochę w serialach brakowało (najczęściej kończyło się to na zasadzie każdy z każdym, a to zaczyna być irytujące). Nie mogę sobie odmówić poruszenia jeszcze dwóch kwestii. Pierwsza to ta odnośnie ubrania Ichabod'a. Jak długo Crane będzie chodził w mundurze sprzed 250 lat (to że się zachował w stanie nienaruszonym nie powinno nikogo dziwić, prawda)? Wiem, że na razie scenarzyści grają kartą „on jest z innych czasów i jest taki uroczy bo nie wie co to toster czy latarka” (niektóre sceny są genialne, ale jak długo tak można, z drugiej strony sceny te, tak dobrze wychodzą Mison'owi, że może jednak lepiej żeby z tym nic nie robili). Druga zaś rzecz, to jak długo szef policji będzie udawał głupiego i ile ma jeszcze minąć odcinków zanim główni bohaterowie to zauważą?

Jeżeli więc macie ochotę na ogromną dawkę absurdu i kolejnego przystojnego Brytyjczyka podbijającego amerykańską telewizję i nie tylko, to Sleepy Hollow Was na pewno nie zawiedzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz