Sezon na seriale zaczął się na
dobre, a ja przeszłam obok tego tak obojętnie jak jeszcze nigdy
dotąd mi się nie zdarzyło. Od kiedy „odkryłam” seriale, ten
okres roku wrzesień-październik był dla mnie równie interesujący
serialowo jak maj-czerwiec, kiedy to scenarzyści prześcigają się
w tym, komu uda się zakończyć sezon lepszym clifhangerem. Lubię
oglądać piloty nowych seriali i robić takie małe zakłady, który
serial przetrwa, a który zatonie. W tym roku stało się jednak
inaczej, bo możecie wierzyć lub nie po wakacjach wróciłam tylko
do jednego serialu (wstyd się przyznać jakiego) i dałam szansę
tylko jednemu nowemu serialowi. Dopiero dziś stwierdziłam, że to
straszna klęska urodzaju, bo zamiast śledzić około 10 seriali,
jak mi się to czasami zdarzało, ja oglądam dwa. Czy doszłam już
do tego momentu przesytu w mojej serialowej fascynacji, że po prostu
nie chce mi się ich oglądać? Mam nadzieję, że mój serialowy
marazm szybko mi minie i będę mogła napisać coś o jakichś
nowościach. Dziś zaś chciałam dodać coś od siebie na temat
Sleepy Hollow, zapewne nic nowego i odkrywczego, bo chyba wszystko
zostało już powiedziane, a może nie?
Jeżeli jest jeszcze jakiś ludź,
który nie wie o co chodzi w Sleepy Hollow, to śpieszę donieść,
że w tym małym amerykańskim miasteczku rozpoczęła się
apokalipsa. Ichabod Crane (znany fanom Burtona z „Jeźdźca bez
głowy”) budzi się po 250 latach w owym, wyżej wspomnianym
miasteczku i musi stawić czoła jeźdźcowi bez głowy, jednemu z
czterech jeźdźców apokalipsy, który został wybudzony razem z
nim. Ichabod'owi pomaga inteligentna i rezolutna policjantka Abbie
Mills, która ku uciesze Ichabod'a została wyzwolona z niewolniczych
kajdanów (Abbie jest czarnoskóra). Należy zrozumieć radość ów
dżentelmena, który po tylu latach zobaczył iż to o co walczył
podczas wojny secesyjnej zostało wcielone w życie. Razem z Abbie
stają się dwójką świadków, którzy mają stawić czoła
zbliżającemu się końcowi świata.
Jeżeli myślicie, że serial o takiej
fabule jest dobrym serialem, to zdecydowanie racja leży po waszej
stronie. Potrzebowałam dużo czasu żeby skusić się na pilotażowy
odcinek, potem poszło już z górki. Jednak owa droga od
stwierdzenia „obejrzę ten serial”, do włączenia play na
odtwarzaczu zajęła mi strasznie dużo czasu, bo nie byłam pewna
czy mój mózg może znieść aż taki poziom absurdu. Jak widać
może i idzie mu to całkiem dobrze. No może prawie dobrze, bo przy
niektórych scenach, kiedy to chyba powinnam czekać w napięciu na
kolejne wydarzenia, ja parskam śmiechem. Potrafię znieść naprawdę
ogrom głupoty i nieprawdopodobieństwa czy to w serialu czy w
filmie, scenarzyści Sleepy Hollow mają jednak tak nieograniczoną
wyobraźnię, że potrafią sprawić iż moja kontrola nad żuchwą
staje się niezwykle ciężka. Nie myślcie jednak, że bzdura goni w
tym serialu bzdurę (no może tak jest), ale to w jakiś uroczo
pokręcony sposób ma sens, serio.
Ogromną zaletą tego serialu jest jego
dynamika. Wszystko dzieje się bardzo szybko, że nie sposób
zorientować się kiedy nasze 40 minut życia gdzieś uciekły.
Wydaje mi się jednak, że scenarzyści będą mieli w niedalekiej
przyszłości ogromny problem z utrzymaniem takiego tempa. Co odcinek
nasi bohaterowie toczą bój z siłami ciemności, a raczej z ich
przedstawicielami. Tu pojawia się pytanie jak płodna i oryginalna
jest wyobraźnia twórców, by wymyślić tylu przeciwników, tyle
historii i tyle różnych sposobów ich zwalczania. Trzymam kciuki za
scenarzystów, ale wydaje mi się, że postawili sobie poprzeczkę
bardzo wysoko i w pewnym momencie będzie im ciężko nawet się do
niej zbliżyć.
Zapomniałam wspomnieć, że Ichabod był żonaty i ta żona go nawiedza i mu pomaga, a przy tym jest nijaka i robią z niej męczennicę, co utrudnia jej polubienie. |
Jak można się domyśleć serial o
apokalipsie nie może być serialem zabawnym (chociaż ten w swojej
durnocie i uroczym głównym bohaterze wyłamuje się z tego
kryterium) bądź też pokazywanym w kolorowych barwach. Stąd Sleepy
Hollow utrzymane jest w powiedzmy że mrocznej stylistyce. Ciemne
wnętrza, zakurzone pokoje czy korytarze, stary las czy ulice
oświetlone światłem latarni, to tylko niektóre z licznych miejsc
akcji serialu. Do tego twórcy bardzo fajnie eksperymentują z
różnymi ustawieniami kamery i starają się być również
oryginalni w sposobie kręcenia serialu. Nie brakuje także efektów
specjalnych, które stoją na dość przyzwoitym poziomie. Nie jest
ich za dużo, ale tam gdzie się już pojawiają, to wyglądają nad
wyraz dobrze. Co mi się nie podoba, to czołówka. Uwielbiam
czołówki, zazwyczaj wszystkie mi się podobają, ale ta jakoś
wyjątkowo nie przypadła mi do gustu. To znaczy muzyka jest świetna,
ale cała reszta już nie. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś
przypomniał sobie o tym, że mieli zrobić czołówkę i ktoś
zrobił jakieś szkice na kolanie, a drugi na za pięć dwunasta ją
zmontował.
Na koniec zaś słów kilka o aktorach
grających główne role. I Tom Mison i Nicole Beharie grają
koncertowo, on se swoim rozbrajającym brytyjskim akcentem, ona z
momentami niezwykle zabawnym zacięciem na twarzy. Widać, że
aktorzy się lubią również poza planem, bo na ekranie jest wręcz
widoczna chemia między nimi. Na szczęście nie jest to chemia z
tych romantycznych, a z tych przyjacielskich. Co cieszy, bo według
wszelkich znaków na niebie i ziemi nie zanosi się na romans
głównych bohaterów, a relację koleżeńską, czego trochę w
serialach brakowało (najczęściej kończyło się to na zasadzie
każdy z każdym, a to zaczyna być irytujące). Nie mogę sobie
odmówić poruszenia jeszcze dwóch kwestii. Pierwsza to ta odnośnie
ubrania Ichabod'a. Jak długo Crane będzie chodził w mundurze
sprzed 250 lat (to że się zachował w stanie nienaruszonym nie
powinno nikogo dziwić, prawda)? Wiem, że na razie scenarzyści
grają kartą „on jest z innych czasów i jest taki uroczy bo nie
wie co to toster czy latarka” (niektóre sceny są genialne, ale
jak długo tak można, z drugiej strony sceny te, tak dobrze wychodzą
Mison'owi, że może jednak lepiej żeby z tym nic nie robili). Druga
zaś rzecz, to jak długo szef policji będzie udawał głupiego i
ile ma jeszcze minąć odcinków zanim główni bohaterowie to
zauważą?
Jeżeli więc macie ochotę na ogromną
dawkę absurdu i kolejnego przystojnego Brytyjczyka podbijającego
amerykańską telewizję i nie tylko, to Sleepy Hollow Was na pewno
nie zawiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz