sobota, 2 lutego 2013

Nikt nie mówił, że będzie łatwo, czyli Suits powraca

Uczeń i mistrz, czyli Mike i Harvey.

Suits to serial, który od pierwszego odcinka wciągnął mnie i pochłonął bez reszty. A można by sądzić, że po tak wielu serialach prawniczych nie może powstać już nic ciekawego, bo przecież wszystko zostało już powiedziane, sprawy rozwiązane, a wszystko co interesujące w tym zawodzie wyciśnięte do reszty. Nie można powiedzieć nic bardziej mylnego. Bo kiedy zaczęłam oglądać Suits i dałam się wciągnąć w ten świat nowojorskich prawników w idealnie skrojonych garniturach, to ciężko mi było się z niego wyrwać i zaczęłam sobie dawkować ten serial, tak by rozłożyć przyjemność z jego oglądania w czasie. Na szczęście nie musiałam czekać długo na drugi sezon, a mimo to później czekanie tydzień na każdy kolejny odcinek było przykre i denerwujące, bo chciałoby się obejrzeć wszystkie odcinki naraz. I kiedy tak czekałam na nowe odcinki Suits w tym roku, ogarnęło mnie swego rodzaju rozżalenie, bo tak przeze mnie wyczekiwany pierwszy odcinek po długiej przerwie nie powalił mnie na kolana. Wręcz przeciwnie, siedziałam z lekko skwaszoną miną, bo oczekiwałam wielkiego wejścia, a dostałam dobry odcinek, ale bez większych fajerwerków. Wszystko było asekuracyjne i pozbawione tej ikry, która sprawiała, że Suits wyróżniało się z tłumu. Do obejrzenia drugiego odcinka zbierałam się bardzo długo, ale było już zdecydowanie lepiej, wrócił humor, wrócił spór Harvey vs. Louis, a Mike przestał zachowywać się jak naburmuszone dziecko, przestał krzyczeć i wytykać drzazgi w oczach innych, bo wreszcie zobaczył kłodę w swoim oku. Pierwsze dwa odcinki po przerwie jak widać mnie nie zachwyciły i nie chciałam narzekać na jeden z moich ulubionych seriali, dlatego wolałam tę słabszą formę przemilczeć, ale po trzecim odcinku milczeć nie mogę, bo Suits, które mnie oczarowało nareszcie wróciło.

Uwaga SPOJLERY!



Co mi się podobało, to że odcinek był niezwykle wyważony, nigdzie niczego nie było za dużo ani za mało. Główny watek odcinka skupił się na sprawie ugody opiewającej na ogromną sumę, która miała być zawarta między przedsiębiorstwem, a pracownicą, która pozwała ich za dyskryminację, nie otrzymała awansu bo jest kobietą. Ona jest reprezentowana przez Harveya, przedsiębiorstwo zaś przez adwokata nazwiskiem Zane. Jak się okazuje, jest to jeden z najlepszych prawników na Manhattanie i przy okazji to ojciec Rachel. Mimo, że zawarcie umowy miało być głównym wątkiem, to tak naprawdę posłużyło do zbudowania kilku ciekawszych, wiążących się z nim w większym bądź mniejszym stopniu. Tak dowiedzieliśmy się o relacjach Rachel z ojcem, a sprawa dyskryminacji bardziej ugodziła uroczą asystentkę kancelarii Pearson & Hardman niż kobietę składającą pozew. Mike w końcu wziął się w garść i zamiast zachowywać się jak gówniarz, pokazał że jest dobrym pracownikiem i służącym pomocą kolegą.



Lousi dalej nie potrafi się pogodzić z tym, że jest gorzej traktowany przez Jessicę niż Harvey. Wie też, że ani Harvey, ani Donna do końca mu nie wybaczyli. Jest też wściekły, że nie mógł zatrudnić nowego współpracownika, mimo, że przysługuje mu taki przywilej, dlatego zamierza się zemścić na nowej współpracownicy Harveya. Nie wie jednak, że dziewczyna nie da tak łatwo sobą pomiatać i stanie z nim do walki jak równy z równym. Scenarzyści w tym wątku byli niezwykle pomysłowi i sprawili, że para Louis i nowa współpracownica wysunęli się na przód jeżeli chodzi o aspekt humorystyczny tego odcinka. Nie obyło się tu również bez małej pomocy Donny, która jak zwykle okazała się niezawodna i została obdarowana najlepszymi tekstami. Donna to taka postać, której nie da się nie lubić, a przede wszystkim lepiej nie załazić jej za skórę, bo można tego niezwykle żałować, o czym przekonał się Louis.

Dla Harveya czy Donny fotografia ta jest wręcz bezcenna...

Odcinek ten pokazał, że Suits cały czas trzyma wyznaczony przez siebie wysoki poziom i ciągle potrafi równie dobrze trzymać w napięciu jak i bawić czy wzruszać. Na koniec scenarzyści zasugerowali nam, że główny zły tego serialu Daniel Hardman tak łatwo się nie poddaje i niedługo znów odkryje swoje karty, by pokrzyżować plany głównym bohaterom. Jak widać w tym serialu wszystkie drogi, którymi zmierza Hardman prowadzą do jego byłej kancelarii, a moje zaś zaprowadzą mnie za tydzień przed ekran komputera, by śledzić losy Harveya i spółki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz